Wons twierdzi: “MZ ETZ 250 to pancerny sprzęt, a zabija go serwisowanie przez dzbanów” [VIDEO]

O krok od tragedii...

W skrócie
  • Sami tworzymy bezawaryjność - motocykle to nie są pojazdy dla dzbanów
  • MZ ETZ 250 to pancerny i odporny model, ale warunkiem jest odpowiedni, rzetelny i regularny serwis
  • Obalamy mit o awaryjności MZ

Ależ blisko byłoby tragedii, gdyby MZ ETZ 250 dumnie prężąca się w salonie RRmoto nie trafiła na przedsezonowy serwis. I nie, nie wymaga po jednym roku gruntownego serwisu, przebudowy, modernizacji i naprawy każdego podzespołu, bo to zdecydowanie jest pancerny model, ale nie dla dzbanów.

Wspólnie z salonem RRMoto podjęliśmy decyzję, że najbardziej rozpoznawalny, klasyczny, kultowy, bezawaryjny i sentymentalny motocykl musi pięknie reprezentować to miejsce. Dodatkowo ma być to prawdziwy wehikuł do przeszłości. Wybór oczywiście nie padł na model powstający w zakładach w Suhl, czyli nie postawiliśmy na klasycznego zielonego Simsona S51, bo plan był znacznie bardziej ambitny. Prężnie w progu stanął on – najlepszy motocykl 2t – MZ ETZ 250 w kolorze krwistej, meksykańskiej czerwieni. Po pełnym serwisie, remoncie, przejrzeniu i w ogóle gotowy do tego, aby za pomocą jednego ząbka kickstartera tchnąć życie w silnik i sprawić, że wszystkie wspomnienia sprzed lat wrócą.

Po całym roku jeżdżenia pod różnymi kierowcami, w najróżniejszych warunkach i różnie traktowana MZ ETZ 250 reprezentująca salon RRMoto wymaga sporego serwisu, chociaż Wons przekonany jest, że ten motocykl jest absolutnie pancerny i bezawaryjny, ale jedynie wtedy, gdy nikt niepowołany nie zechce poprawiać fabryki mieszczącej się w Zschopau. Jaka jest prawda o wytrzymałości tego modelu? Przyjrzymy się mu bliżej.

Najważniejsze informacje:

  1. W ramie MZ ETZ 250 znajdował się jednocylindrowy, dwusuwowy silnik o pojemności 250 cm3. Jednostka generowała moc 21 KM przy 5500 obr./min i rozwijała moment obrotowy wynoszący 27,4 Nm przy 5200 obr./min.
  2. Motocykl osiągał prędkość maksymalną wynoszącą około 130 km/h.
  3. MZ 250 produkowana była w latach 1981–1989.
  4. MZ ETZ 250 zastąpił wysłużony już model TS 250/1, a z kolei następcą dwieście pięćdziesiątki był model ETZ 251.

Historia MZ ETZ 250

MZ ETZ 250 to legendarny motocykl, który narodził się w fabryce Maschinenfabrik Zschopau (MZ) w Niemczech. Produkcja tego modelu rozpoczęła się w 1980 roku, a ETZ 250 szybko zdobył popularność zarówno w kraju, jak i za granicą. Jednym z najbardziej charakterystycznych elementów MZ ETZ 250 jest jego silnik. Wyposażony jest w jednocylindrowy, dwusuwowy silnik o pojemności 243 cm³, który nosi oznaczenie EM250 To niezwykle trwała konstrukcja, która była w stanie zapewnić niezawodną moc i osiągi. Silnik ten był chłodzony powietrzem, co sprawiało, że motocykl był stosunkowo łatwy w utrzymaniu i konserwacji. ETZ 250 wyróżniał się także niezwykłą prostotą konstrukcji. Mimo że nie był najnowocześniejszym modelem na rynku, to jego solidna budowa i sprawdzone rozwiązania techniczne sprawiły, że był to niezawodny towarzysz zarówno w codziennym użytkowaniu, jak i w podróżach długodystansowych.

Motocykl był wyposażony w 5-biegową skrzynię biegów, co umożliwiało płynną jazdę zarówno po mieście, jak i poza nim. Ponadto, ETZ 250 cechowała się również dość oszczędnym zużyciem paliwa, co czyniło go atrakcyjnym wyborem dla osób poszukujących ekonomicznego środka transportu. Jednym z charakterystycznych elementów designu MZ ETZ 250 był także jego wygląd. Motocykl ten charakteryzował się klasycznym, retro stylem, który przypominał o długiej tradycji marki MZ. Solidne podwozie i wyważona sylwetka nadawały mu pewności siebie na drodze. MZ ETZ 250 był także dostępny w różnych wersjach, co pozwalało klientom dopasować go do swoich potrzeb. Od standardowej wersji do codziennego użytku, po wersje bardziej sportowe czy turystyczne, ETZ 250 był w stanie zaspokoić różnorodne oczekiwania klientów. Niestety, produkcja MZ ETZ 250 dobiegła końca w 1989 roku, ale mimo to model ten pozostaje żywą legendą wśród miłośników motoryzacji. Jego niezawodność, prostota konstrukcji oraz charakterystyczny design sprawiają, że wciąż cieszy się dużą popularnością wśród kolekcjonerów i entuzjastów klasycznych jednośladów.

To jak to jest z tą bezawaryjnością?

MZ ETZ 250 to motocykl, który ma swoje zalety i wady. Choć może nie jest już najnowocześniejszym modelem na rynku, to wciąż pozostaje symbolem niezawodności i trwałości dla wielu entuzjastów motoryzacji. Na każdym jednak kroku zarówno sam producent, jak i osoby, które w momencie pojawienia się tego motocykla na rynku miały okazję nim jeździć twierdziły, że nie był to cud techniki jeżdżący na dwóch kołach. Zdecydowanie cechował się prostą do granic możliwości budową oraz znanymi już rozwiązaniami przetestowanymi na przestrzeni kilku lat, które właśnie w tych wyjątkowo zagmatwanych i burzliwych czasach miały być gwarancją niezawodności. Niech idealnym przykładem rozwoju ku jeszcze lepszym osiągom i wydajności będzie chociażby chłodzenie cylindra, który wraz z każdym kolejnym modelem zyskiwał nieco rozwinięte i przebudowane ożebrowanie. Dodatkowo względem poprzedni TS zmodernizowano ułożyskowanie wału korbowego oraz sworznie tłoka, co bezpośrednio wiązało się nie tylko z podniesieniem mocy, ale także wydłużeniem żywotności jednostki napędowej.

Inżynierowie na każdym kroku podejmowali próby maksymalnego wydłużenia okresu bezawaryjności, a kluczem do sukcesu miał być nieustanny rozwój, który nadążał za nowymi materiałami i rozwiązaniami pojawiającymi się na rynku. Owszem, MZ ETZ 250 nie jest motocyklem pozbawionych wad, ale nikt zdecydowanie nie może powiedzieć, że interwał pomiędzy remontem góry silnika na poziomie 40 000 kilometrów to śmiech na sali. Przejechanie takiego dystansu przy odpowiednim poszanowaniu serwisu nie było żadnym problemem, ale pod jednym warunkiem – konieczne było korzystanie z bardzo dobrego oleju zarówno silnikowego, jak i tego stosowanego do mieszanki.  A zatem…

Obejrzyj koniecznie:

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Sami tworzymy historie – MZ ETZ 250 to nie motocykl dla dzbanów

Motocykle klasyczne, takie jak legendarna MZ ETZ 250, wzbudzają emocje i zachwyt zarówno wśród pasjonatów motoryzacji, jak i kolekcjonerów. Jednak ich los może być poddany dwóm skrajnym przypadkom: albo trafiają w ręce kolekcjonerów, gdzie są starannie remontowane i naprawiane, albo w ręce dzbanów, którzy nie mając wiedzy i szacunku, katują je i niszczą. Dlaczego zatem sami przyczyniamy się do tworzenia awaryjnej historii tych klasycznych motocykli?

Dla kolekcjonerów motocykli klasycznych, każdy egzemplarz jest klejnotem wartym renowacji i pielęgnacji. Staranne prace remontowe, wymiana zużytych części na oryginalne, dbałość o każdy szczegół – to wszystko sprawia, że motocykl odzyskuje swoją dawna chwałę. Kolekcjonerzy kierują się pasją i szacunkiem do historii tych maszyn, starając się zachować ich oryginalny charakter oraz zadbany stan. Niestety, nie wszyscy, którzy nabywają klasyczne motocykle, mają szacunek do ich historii i wartości. Dla niektórych osób, te maszyny to jedynie środek transportu lub przedmiot do zabawy, bez względu na to, jak wiele lat mają na karku. Dzbany nie dbają o regularne serwisowanie, nie rozumieją specyfiki starszych modeli, a czasem nawet dokonują nieodpowiednich modyfikacji, które mogą zaszkodzić zarówno motocyklowi, jak i jego przyszłym użytkownikom. Jak przecież można nazwać spawanie, przepraszam – smarkanie na rozpierak hamulca? To barbarzyństwo w czystej formie, które natychmiast tworzy lawinę najróżniejszych awarii. Nie wspomnę już o innych modernizacjach, które mają przypominać tuning rodem z Kraju Kwitnącej Wiśni. Do tego montaż najróżniejszych dodatków z innych modeli, przeszczepy, potężna ilość spawania i używania wszystkich podzespołów, które akurat są pod ręką. Nie ma to znaczenia, czy jest to lampa z popularnej trzydziestki, czy prędkościomierz ze starego Kadetta.

Dodatkowo umiejętność serwisowania na poziomie zero – naprawy ograniczają się do młotka, spawarki i szlifierki. Nic sposobem, wszystko siłą. Nic zgodnie ze sztuką, wszystko na chama. Przerwany kabel? Wystarczy go przecież skręcić palcami – owszem, przez krótką chwilę wszystko będzie działać, ale kilka kolejnych dziur i problem wróci jak boomerang. Odpowiednia ilość oleju do mieszanki? Jedyna pewna miarka to oko! A zrobienie serwisu to już w ogóle szczyt chamstwa i wspierania wschodnich fabryk, bo zdecydowana większość gdyby mogła to tłok i cylinder zamówiłaby z najbardziej popularnego chińskiego serwisu aukcyjnego nie martwiąc się przy tym o jego trwałość i żywotność. A przecież na rodzimym rynku króluje Almot dostarczając pewne i porządne podzespoły do motocykli klasycznych, które są gwarancją kolejnych dziesiątek tysięcy przejechanych kilometrów bez awarii. No cóż, żyły jesteśmy i dla zaoszczędzonych 10 złotych wybierzemy produkt lichej jakości.

Obalamy kiepską żywotność MZ ETZ 250

Motocykle klasyczne, takie jak legendarna MZ ETZ 250, często są obarczane niesłusznie ogromną awaryjnością. Jednakże, czy faktycznie problem tkwi w samej konstrukcji tych maszyn, czy może leży to w naszych własnych działaniach i decyzjach? Jedną z głównych przyczyn awaryjności wielu modeli motocykli, w tym tytułowego modelu, jest nieprawidłowy serwis oraz kiepskiej jakości naprawy. Wielu właścicieli decyduje się na tanie rozwiązania, stosując garażowe naprawy tymczasowe lub korzystnie z usług niekompetentnych mechaników, którzy nie posiadają odpowiedniej wiedzy i doświadczenia. To idealny początek lawiny kolejnych następujących po sobie problemów. Dodajmy do tego stosowanie kiepskiej jakości oleju oraz chińskich zamienników i stworzyliśmy niemalże idealną receptę na systematycznie pojawiające się awarie. Pierwotne rozwiązania, które zostały wypracowane przez najlepszych inżynierów, są często modyfikowane przez właścicieli, a chęć poprawienia “fabryki” to niejako zabójstwo dla motocykla i zaliczamy do tego worka praktycznie wszystkie bezsensowne modernizacje – od zmiany rozmiaru opon, przez większe cylindry, obejścia, by-passy i najróżniejsze wzmocnienia lub ulepszenia.

Czy MZ ETZ 250 reprezentującą salon RRMoto w Warszawie jest awaryjna? Śmiem twierdzić, że nie, a bolączki, które zobaczyliście na filmie to zużycie w najczystszej postaci lub efekt nieprawidłowego serwisu i zaniechań sprzed lat. Po całym sezonie egzemplarz ten nosi kilka ran wojennych, ale w najróżniejszy sposób traktowany był przez różnych kierowców i to niejako dowodzi, że ETZ 250 jest pancernym i odpornym modelem. Czas na gruntowny serwis, a później pozostanie zachwyt nad kolejnym bezawaryjnym sezonem. Wybór i liczba pojawiających się awarii należy do was. Zdecydujcie sami.

MZ ETZ 250 i 251. Socjalistyczny motocykl marzeń: dane techniczne, zdjęcia i opinie

Wiktor Seredyński

Od małego oglądał się za motocyklami do tego stopnia, że kilkukrotnie nabił sobie guza na głowie na przydrożnej lampie. Fan dalekich podróży, garażowego majsterkowania, ale także wyścigowej jazdy na torze. Wszystkie rzeczy związane z motocyklami odbywają się oczywiście w akompaniamencie Dire Straits. Podróż i jazda jest celem, a motocykle sposobem na spełnione życie.

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button