MZ ETZ 250: najlepszy dwusuwowy motocykl świata? Dzisiaj już nikt nie robi takich motocykli

Motocykle zabytkowe: MZ ETZ 250, chociaż wyprodukowana poza granicami polski ludowej, to zrobiła w naszym kraju oszołamiającą karierę

W skrócie
  • Marka MZ była w latach 70-tych największym na świecie producentem motocykli wyposażonych w silniki dwusuwowe. Niestety miano lidera straciła na skutek napływu coraz większej ilości motocykli czterosuwowych np. z Japonii.
  • MZ ETZ 250 była motocyklem naprawdę nowoczesnym: spora moc, hamulce tarczowe, niezłe wyposażenie i oraz instalacja 12V - to było coś!
  • W roku 1987 w sprzedaży pojawiły się pierwsze motocykle ETZ 250 wyposażone w elektroniczny układ zapłonowy. Dzisiaj jednak łatwiej jest kupić Etkę z klasycznym układem zapłonowym.
  • Więcej niesamowitych historii motocyklowych znajdziesz na naszej stronie, jednoslad.pl!

Pierwszy raz motocykla MZ ETZ 250 dosiadłem podczas kursu na prawo jazdy kategorii A – było to uczucie niemożliwe do opisania. Podniecenie mieszało się ze strachem i jednocześnie dumą, że mogę się przejechać tak mocnym sprzętem. Co prawda po drogach w roku 2006 śmigały raczej “normalne” i dużo szybsze motocykle japońskie, ale ja – przeciętny licealista byłem jeszcze wtedy skazany na motocykl WSK M06. A to w pewien sposób sprawiało, że mogłem wtedy inaczej oceniać MZ ETZ 250.

Porównywanie jednośladów byłego bloku wschodniego do japońskich, niemieckich (zachodnich), włoskich czy angielskich motocykli nigdy nie ma i nie miało większego sensu. To trochę tak jakby po kłótni z kumplem przyjść do domu i rozmyślać nad ripostami, których w tamtej sytuacji mogłeś użyć. Niby można, ale po co. Świat był jaki był, a napływ dóbr zza zachodniej (i nie tylko) granicy był ściśle kontrolowany i sterowany przez odpowiednie służby. Oznacza to mniej więcej tyle, że każdy kto miał motocykl inny niż te, produkowane na terenach byłego bloku wschodniego, mógł się poczuć wyróżniony. Zresztą wkroczenie do grupy osób posiadających nowy motocykl produkowany po tej stronie Europy również nie było najprostszą sprawą. W tym miejscu możemy zacząć opowieść o najlepszym motocyklu świata i to, naprawdę bez przekąsu – wystarczy na to odpowiednio spojrzeć.

Wprowadzenie MZ ETZ 250 do sprzedaży było początkiem nowej fali, powiewem świeżości, spełnieniem mokrych snów młodzieży i obiektem westchnień dobrze zapowiadających się kawalerów. Posiadanie Emzety nobilitowało. Miałeś Etkę, byłeś kimś! Jednak sam proces nabywania tego cacka nie należał do najłatwiejszych. Na dostawę motocykli z DDR czekały tłumy, a z przekazów historycznych lub opowiadań osób, które miały wątłą przyjemność uczestniczyć w tych wiecach, wiemy że pod “salonami” toczyły się rozróby i niezłe podchody – wszystko to, aby wyrwać upragnioną MZ ETZ 250. Każdy chciał mieć ten motocykl.

Co prawda czasy, w których Etezetki święciły sukcesy sprzedażowe były początkiem końca marki MZ i rozpoczęciem wieloletniej agonii producenta z Zschopau. Jak to możliwe? To proste. Czasów świetności MZ możemy dopatrywać się w czasach produkcji modelu TS 250/1 (lata 70-te i przełom lat 80-tych). To właśnie wtedy europejska marka była uznawana za największego, najlepszego i najpopularniejszego producenta motocykli wyposażonych w silniki dwusuwowe. Wolumen produkcyjny zaskakiwał, zaskakiwały również miejsca, w których można było kupić poczciwą TS0kę – to była kwintesencja sukcesu. W nowym modelu pokładano zatem wielkie nadzieje. MZ ETZ 250 miało umocnić status lidera. Niestety w roku 1983 świetnie przyjęta na świecie Etezeta coraz częściej była podgryzana przez czterosuwowych konkurentów np. z Japonii. Oczywiście nie mówimy tutaj o Polsce. U nas, jeszcze przez wiele lata MZ ETZ 250 była najwspanialszym pojazdem jednośladowym na świecie i dzielnie konkurowała z czechosłowackimi konstrukcjami. Finalnie jednak czterosuwy zdefiniowały rynek motocyklowy na nowo, a na taką walkę ani marka MZ, ani Cezet, ani JAWA nie były gotowe.

MZ ETZ 250. Czego jej brakowało?

Kultowej Emzecie z jednej strony nie brakowało niczego. Dwieście pięćdziesiątka była motocyklem jak na swoje czasy naprawdę nowoczesnym. Posiadała hamulec tarczowy osi przedniej, 12-woltową instalację, niezły wygląd, dozownik oleju (w niektórych wersjach) oraz wytrzymały i naprawdę dynamiczny silnik. Dzisiaj możemy spotkać się z legendami jakoby Emzeta 250 była motocyklem trudnym w prowadzeniu – ze względu na duży przyrost mocy i niską masę przodu motocykla. Cóż, osoby, które mają odniesienie do motocykli nowoczesnych wiedzą, że nie do końca tak jest, chociaż w pewien sposób można się zgodzić z tą opinią – szczególnie jeśli porównywaliśmy ten sprzęt do innych 125-tek czy 250-tek jeżdżących po polskich drogach za czasów PRL.

MZ ETZ 250

MZ ETZ 250: najlepsza z najgorszych? Cała prawda o motocyklach z NRD

To co najfajniejsze w MZ ETZ 250, to na pewno jakość wykonania. Oczywiście, jak zawsze możemy przyczepić się do kilku kwestii, ale porównując detale motocykla z innymi pojazdami, jeżdżącymi w PRL, Etka nad nimi góruje. Zresztą ostatnio, w związku z tym że spełniłem swoje marzenie i kupiłem sobie MZ ETZ 250, dosyć często rozmawiam z osobami na dobre wkręconymi w świat MZ i oni potwierdzają, że ten model jest jednym z nielicznych sprzętów, którymi bez obawy o remont silnika można wybrać się w dłuższą trasę – nawet poza granicę naszego kraju. Oczywiście, w długich podróżach przyda się elektroniczny zapłon – dzięki temu nie musimy przejmować się czystością styków przerywacza i nie musimy regulować tego ustrojstwa co jakiś czas.

Elektronika w Emzecie. To ma sens

Dzięki temu zapłon zawsze jest w idealnym miejscu, co przekłada się na żywotność łożysk wału korbowego, a jazda staje się po prostu przyjemniejsza. Co ciekawe występowały w naturze Emzety Etezety 250 wyposażone oryginalnie w taki zapłon (elektroniczny zapłon montowano od roku 1987. ETZ wyposażona w taki element nosiła nazwę: 250E), jednak dzisiaj motocykle z oryginalnym zapłonem elektronicznym raczej są rzadkością – na portalach aukcyjnych znajdziemy zdecydowanie więcej motocykli wyposażonych w klasyczny układ zapłonowy). Jednak jeśli zależy Ci na bezstresowym i bezawaryjnym podróżowaniu motocyklem, to na pewno nie będziesz rozczarowany – dzisiaj w sieci znajdziesz całą masę elektronicznych układów zapłonowych w specyfikacji plug & play. Oznacza, to że zawsze będziesz mógł powrócić do oryginału bez obawy, że kiedyś ktoś zarzuci Ci nieoryginalność motocykla. Takie zestawy robi na przykład firma Audiobass.  Tak czy inaczej w sieci znajdziesz gro firm, które wykonują takie elementy – wybór jest spory.

MZ ETZ 250

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Sama jazda na Etezecie po wielu latach jazdy nowoczesnymi motocyklami cholernie mnie zdziwiła (miałem okazję jeździć motocyklem MZ ETZ 250 znajomego – moja chociaż już odpala, to jeszcze nie jeździ). Mimo upływu lat, siermiężnej w stosunku do japońskiej konkurencji technologii i dyskusyjnej odporności ramy na skręcanie, ten sprzęt naprawdę daje radę. Silnik jest dynamiczny i fajnie oddaje moc, nadwozie mimo wszystko wydaje się zwarte, zawieszenie jakoś tam pracuje, ma światła, odpala od strzała i jedzie… w zadanym kierunku. Czego chceć więcej?

MZ ETZ 250: zrób to sam!

Tytułem końca grzechem byłoby nie wspomnieć o prostocie konstrukcji oraz przemyślanych rozwiązaniach. MZ 250 naprawi praktycznie każdy mechanik. Poza tym jestem w stanie uwierzyć, że jeśli posiadasz podstawową wiedzę techniczną, to będziesz w stanie zrobić to sam, w zaciszu własnego garażu. Obecnie w sieci znajdziesz całą masę porad i tipsów, które pomogą Ci rozwiązać nawet najgorszy problem. Poza tym dobrym pomysłem wydaje się zakup literatury pt. “Jeżdżę motocyklem MZ”, czy tego typu podobnych. Wystarczy garść podstawowych narzędzi, kilka ściągaczy, trochę nowych części, a stara ETZ będzie jeździć jak nówka! No i nie będzie to kosztowało majątku. Części do tego motocykla naprawdę nie są drogie i są dostępne bez większego problemu. Jeśli zatem myślisz o zakupie najlepszego, klasycznego motocykla świata, to MZ ETZ 250 będzie świetnym wyborem!

Zobacz również:

Tobiasz Kukieła

Dziennikarz motoryzacyjny, fotograf, reportażysta. Na motocyklach jeździ od dzieciaka i cały czas odczuwa potrzebę rozwijania swoich umiejętności jeździeckich. Jest złomiarzem z powołania - zdecydowanie częściej kupuje motocykle niż je sprzedaje. Czy to jego problem?

Inne publikacje na ten temat:

11 opinii

  1. Cześć, Wielki Szacunek dla wszystkich którzy podejmują się odrestaurowana takich KLASYKÓW. Sam kiedyś remontowałem EMZ TS 250 /1 ile kosztuje to pracy. POWODZENIA

  2. Było nas w latach 80tych 8-10ciu kumpli, wszyscy na ETZtach. Z dwoma przyjaźnię się do dziś! W 1985 jechaliśmy z żoną moją ETZ do ślubu! (Wszyscy kumple jako eskorta). ETZ to był szyk i elegancja! Kolejnymi ETZkami byłem na Węgrzech, w RFN, w ZSRR, Rumunii, Bułgarii i Grecji – 2 osoby + bagaże! Zero awarii (ok, nowe motory) z wyjątkiem słabych opon i łańcucha. Pozdr.

  3. ETZkę można poddać lekkiemu tuningowi: szlif i poler kanałów do- i wylotowych (trzeba wyjąć cylinder, potem papier ścierny na palec + cierpliwość) lepsza świeca + kabel i ET-ka staje sie “dzika”. Można też zdjąć osłonę łańcucha, bo stawia opór. Nawet łyka na przyspieszenie japonską 500kę (ok, tak do 80 km/h he he…) Dobrze wyregulowana odpala na dotyk (dosłownie) i na jałowym chodzi równo jak czterosuw. No i MZta ma piękny klang – jak na dwusuwa! Basowy, poważny na niskich obrotach i elegancki Zzzz… na wysokich. Tłumik to majstersztyk. Zgrabna sylwetka nawet dziś dobrze wygląda!

  4. Fajny klasyk.Marzenie nie jednego chłopaka tamtych lat.Uczyłem się fachu na tych silnikach.Fajne wspomnienia z nostalgią

  5. MZ to kibel i tyle, najlepszy dwusuw???? Wtedy już Japończycy budowali dwusuwy które jeździły po 200km/h redaktorku

  6. Świetny motocykl,miałem od nowości w latach 80.Niebieska z hamulcem tarczowym..Póżniej miałem okazję użytkować inne o większej pojemności motocykle japońskie.No i konstrukcja tego motocykla do tej pory jest bardzo dobra.A jak tak porównać do takiego chińskiego chłamu jak Benelli Imperiale..brak porównania..

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button