Jazda bez prawa jazdy, czyli jak utrudnić sobie życie [KOMENTARZ]

Wczoraj Leszek debatował na temat jazdy bez motocyklowych uprawnień i ewentualnych konsekwencjach. Słusznie zauważył: jeśli coś ma się zdarzyć, to zdarzy się w momencie, kiedy poruszamy się pojazdem nie posiadając danej kategorii prawa jazdy, nie mamy przeglądu lub ubezpieczenia. Złe rzeczy nie dzieją się, kiedy wszystko jest ok.

W komentarzach pod materiałem pojawiło się sporo pytań. Chociażby, czy posiadając kategorię A2 i poruszając się motocyklem o pełnej mocy cokolwiek ryzykujemy? Czy brak przeglądu rodzi takie same konsekwencje jak brak ubezpieczenia? Czy motorower z cylindrem 80 ccm to takie samo przewinienie jak jazda „lytrem” bez prawa jazdy?

Dlatego musimy sprecyzować – tutaj nie chodzi o prawo, chodzi o kasę. Ubezpieczyciel zrobi wszystko, co w jego mocy żeby ubezpieczenia nie wypłacić. I nic w tym dziwnego, na tym polega ubezpieczeniowy biznes. 

Każdy kruczek, niedopełniony przez nas obowiązek, zostanie wykorzystany. Prawnie wykorzystany, bo jeśli powinniśmy posiadać aktualny przegląd, to dlaczego ubezpieczyciel ma wypłacać cokolwiek, gdy istnieje ryzyko, że pojazd był niesprawny? Jeśli prawo wymagałoby korzystania z rękawiczek w samochodzie, to brak rękawiczek byłby podstawą do niewypłacenia odszkodowania.

Oczywiście, przy małej stłuczce w której nie ma poszkodowanych osób – może uda obejść się konsekwencje. Może nikt się nie dopatrzy. Co się jednak stanie jeśli poważnie potrącimy pieszego, jadąc niesprawnym motocyklem, bez uprawnień? Co się stanie, jeśli osoba ta będzie niepełnosprawna do końca życia i będzie wymagała drogiej terapii? Ubezpieczyciel pokryje koszty rehabilitacji, będzie pokrywał comiesięczne koszty leków, opieki. A do naszych drzwi zapuka komornik i będzie pukał do skutku, aż ubezpieczyciela spłacimy. 

I wiecie co? Bardzo dobrze! Postawmy się w sytuacji poszkodowanej osoby. Chcielibyście samodzielnie dociekać swoich racji, zwłaszcza w momencie kiedy nasze zdrowie / życie jest zagrożone?

Moim zdaniem w Polsce od lat obserwujemy kulturę braku brania odpowiedzialności za swoje czyny. Może to kwestia już kilkudziesięciu lat socjalistycznych rządów, w których obywatel traktowany jest jak pijane dziecko? Może to fakt, że kolejne pokolenia są uczone, że „punkty w grze nie mają znaczenia, każdy jest wygranym i wszystko będzie dobrze”?

Jak potrącisz na pasach staruszkę, jadąc bez prawa jazdy, nic nie będzie dobrze. To dożywotnie, poważne konsekwencje. Na nic wtedy forumowi koledzy, YouTubowi motovloggerzy. Na nic tłumaczenie, na nic R1-ka na przelocie. 

[trending]

 

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button