AragonGP to kolejna z tegorocznych rund MotoGP, która przechodzi do historii jako nieprzewidywalny spektakl. Słowo karuzela chyba jeszcze nigdy tak dobrze nie oddawało tego co dzieje się w stawce królewskiej klasy.
Hiszpańskie rundy MotoGP nieodzownie kojarzą się ze słońcem i częstymi upałami. Słońce co prawda dopisało, ale temperatury w piątek i sobotę były niewiele wyższe niż u nas. Cóż, tegoroczna seria MotoGP jest całkowicie inna również pod tym względem. Z powodu niskich temperatur przesunięto nawet godziny rozkładu jazdy na niedzielne ściganie. By było bezpieczniej. Niedogrzane opony położyły w ten weekend niejednego zawodnika. Niedziela na szczęście okazała się cieplejsza niż poprzedzające dni. Dla niektórych może nawet aż zbyt ciepła, ale o tym za chwilę.
Fabio Quartararo po dwóch dość poważnych glebach i tak wdrapał się na Pole Position. Start z P1 pozwolił mu na pozostanie w ścisłej czołówce choć na samym starcie niewiele brakło by Maverick Vinales mocno zaburzył sprint do pierwszego zakrętu. Top Gun objął prowadzenie i dość pewnie od startu jechał po swoje. Za nim Quartararo i Morbidelli. Do kompletu Yamah w czubie brakło tylko Rossiego, który obecnie walczy z koronawirusem i nie będzie go także obecnego na torze podczas kolejnej rundy.
To jednak nie był weekend tego japońskiego producenta. Piekielnie szybki już od startu Alex Rins okazał się bezkonkurencyjny. W ślad za nim poszedł jego teamowy kolega Joan Mir. Suzuki, które od początku sezonu cierpi z powodu długiego czasu potrzebnego na rozjeżdżenie opon, tym razem szło jak złe już od początku. Co więcej, aż do końca wyścigu niebieskie wyścigówki zachowały dobrą trakcję co pozwoliło na pozostanie na szczycie. I byłoby tak gdyby nie jeden szczegół. Wygląda na to, że Alex Marquez – tegoroczny debiutant w królewskiej klasie w końcu dogadał się z przygotowywaną pod jego brata RC-213V. Alex jeszcze przed poprzednią runda w LeMans praktycznie nie liczył się w stawce. Tym większe zdziwienie dopadło wszystkich, gdy wydawało się, że Marc Marquez powrócił na tor. Alex zamiatał swoją Hondą w stylu swojego brata i aż przyjemnie było patrzeć jak przedziera się przez stawkę. na kilka okrążeń przed końcem wyścigu przeskoczył nawet jadącego na drugiej pozycji Joana Mira i cały czas miał tempo by rozprawić się także z Rinsem. Gdyby nie uślizg tyłu i niebezpieczna utrata stabilności na jednym z zakrętów drugiego okrążenia, to zwycięstwo młodszy Marquez – obecnie panujący mistrz klasy Moto2, miałby w garści. Rins jednak nie zamierzał tanio sprzedać skóry, a jego Suzuki do końca cięło ciasno winkle. Honda jest szybsza na prostej i równie szybka w zakrętach, ale do wyprzedzania podczas jazdy na limicie potrzeba jeszcze odpowiedniej okazji. Ta nie pojawiła się aż do końca, a Alex Marquez słusznie nie podpalił się i wpadł na metę tuż za Rinsem. Za nimi pewnie wleciał na trzecią lokatę Mir. Suzuki zgarnęło tym samym pierwszą wygraną w tegorocznej serii i pierwsze podwójne podium.
https://www.facebook.com/58201805768/videos/5160195230672837/
Reszta stawki praktycznie nie liczyła się przy tym spektaklu. Vinales, który odzyskał tempo w ten weekend musiał uznać wyższość rywali i zgarnął cenne punkty za czwartą lokatę. Cieszy także dobra jazda Nakagamiego i fakt, że Crutchlow w końcu dojechał na metę. Morbidelli także trzymał tempo, co także zapowiada, że przyszły weekend może być naprawdę ciekawy.
A co z Fabio Quartararo? Po starcie z Pole Position i objęciu drugiej pozycji Fabio dobrze jechał przez pierwsze okrążenie, ale już na drugim zaczął bardzo szeroko wyjeżdżać w zakrętach, stwarzając tym samym świetnie okazje do wyprzedzania jadącym za nim konkurentom. Sytuacja stała się dramatyczna, gdy El Diablo wypadł z pierwszej dziesiątki, a później także z punktów. Wyścig ukończył na 17. pozycji, do końca jadąc na kwadratowo. Jak później się dowiedzieliśmy winą obarczono nagły skok ciśnienia w przedniej oponie. Ciśnienie w kołach jest niesamowicie istotne już podczas drogowej jazdy. W wyścigach ma wręcz krytyczne znaczenie. Dlaczego akurat u Fabio pojawił się ten problem? Wina może leżeć w wyższej niż się spodziewano temperaturze tego dnia. Być może ktoś użył omyłkowo nastaw dla niższych temperatur. Jak na razie nie do końca wiadomo co stało się przyczyną tej katastrofy, ale efektem błędu jest utrata prowadzenia przez Quartararo w klasyfikacji generalnej na rzecz Joana Mira, który, wraz ze swoim Suzuki, prezentuje niezmiennie wysoką formę.
Objęcie przez zawodnika Suzuki prowadzenia w generalce ostatni raz miało miejsce w 2000 roku za sprawą Kenny`ego Robertsa, a dwóch zawodników fabrycznego teamu na pudle, z czego jeden na jego pierwszym stopniu oznacza, to co przewidywaliśmy już jakiś czas temu. Suzuki w końcu znalazło receptę na bardzo konkurencyjną i pozbawioną słabych punktów konstrukcję motocykla, a do tego posiada świetnych zawodników, którzy potrafią wykorzystać niebieski potencjał. Ciekawe też co pokaże Honda w przyszły weekend. Już nie możemy się tego doczekać.
Rins jest kolejnym, ósmym zawodnikiem, który wygrał Grand Prix w tym roku w klasie królewskiej. Tak wyrównanej i zróżnicowanej zarazem stawki nie było już dawno. Po hegemonii Marca Marqueza aż ciężko uwierzyć jak ten sport potrafi być nieprzewidywalny. W tym roku jeszcze tylko Aprilia i Honda nie stanęły na najwyższym stopniu podium. Ale za sprawą pokazującego niesamowitą formę Alexa Marqueza, niebawem może się to zmienić. Oby tylko miał na to szansę, bo ciemne chmury związane z rozwojem pandemii mogą jeszcze mieć wpływ na kalendarz tegorocznej serii. Mówi się, że dwie rundy w Walencji stoją obecnie pod znakiem zapytania.