Jeden cylinder i rekordowe 2000 ccm pojemności! Oto NSU Bison 2000

NSU Bison 2000, czyli rekordowy motocykl o którym mało kto słyszał, a jeszcze mniej osób widziało

W skrócie
  • NSU Bison 2000 to motocykl z największym jednocylindrowym silnikiem na świecie
  • Rekord pojemności ustanowiony przez ten motocykl i jego konstruktora do dziś jest niepobity.
  • Więcej historii motocyklowych znajdziesz na naszej stronie głównej, jednoślad.pl
  • Za jego produkcję odpowiada znany niemiecki entuzjasta NSU Franz Langer. Bison nie jest bowiem modelem z fabryki NSU, tylko współczesnym wytworem.

Singiel o pojemności 800 ccm budzi w tobie respekt? To mamy dla Ciebie coś, co może zburzyć twoje pojęcie o tym czym jest duży singiel. Za naszą zachodnią granicą już ponad 20 lat temu powstał singiel o pojemności 2 litrów!

Mało silników budzi takie emocje jak single o rekordowych pojemnościach. Zazwyczaj jako rekordzistów wymieniamy austriackie LC4 690 czy singla 800 ccm z Suzuki DR Big. Jednak te i tak niemałe silniki bledną przy kilku tworach zza naszej granicy. To właśnie Niemcy są mistrzami pod względem bicia rekordów pojemności w klasie jednocylindrowców. A niekwestionowanym mistrzem w tej dziedzinie jest Franz Langer, wśród niemieckich oldtimerowców znany jako „Papież NSU” i fanatyk jednocylindrowców. Jego zajawka na „enesiaki” zaczęła się od NSU Fox, a umocniła za sprawą NSU OSL z lat 30. W sumie po tym ostatnim sprzęcie, nie ma się co dziwić, że miłość rozkwitła. Nie dość, że był to piękny sprzęt, to jeszcze jeden z najlepiej jeżdżących w swojej klasie. Ale nie tylko NSU zaskarbiło sobie miłość Franza Langera.

Niemiecki entuzjasta uwielbiał jeszcze kręcić śrubkami i rzeźbić coś z niczego. Z połączenia tych dwóch zajawek w 1998 roku z jego garażu wyjechał mocno zmodyfikowany NSU Konsul z silnikiem o pojemności 998 ccm! Oczywiście wszystko to w jednym cylindrze. Nikt nie miał wówczas wątpliwości, że większego singla w motocyklach nie uda się znaleźć. Nawet komisja odpowiedzialna za księgę rekordów Guinnessa nie miała nic przeciwko, by wpisać ten motocykl i jego konstruktora do swojego tomiszcza. Niewiadomo jakich dokładnie osiągów można się spodziewać po takim silniku, ale raczej nie rekordowych. Silnik ewidentnie był tworzony z myślą przede wszystkim o byciu największym singlem na świecie. I zapewne też najbardziej roztrzęsionym. Wałka wyrównoważającego tam nie uświadczysz, tłumików drgań też niekoniecznie, więc jazda na takim czymś musiała być dość specyficzna.

NSU Bison 2000. Najważniejsze informacje:

  1. NSU Bison 2000 nie jest oficjalnym modelem NSU. To motocykl zbudowany przez entuzjastę marki, Franza Langera w latach 1999-2000.
  2. Do budowy Bisona 2000 wykorzystano ramę z NSU Konsul, zawieszenie z Moto Guzzi, koła z zabytkowego Harleya oraz cylinder z silnika lotniczego i własnoręcznie wykonany wał korbowy.
  3. Motocykl nie ograniczał się tylko do posiadania największego singla na świecie. To pełnoprawnie jeżdżący i zarejestrowany pojazd, który był widywany na niemieckich zlotach i rajdach oldtimerów.

Zemsta na komiksie

Świętowanie rekordzisty nie trwało jednak długo. Kilka miesięcy później powstał kompletnie abstrakcyjny motocykl z singlem o pojemności 1440 ccm. Była to replika motocykla bohatera komiksu Volles Rooäää, swoją drogą zdrowo odjechana pod względem wizualnym. Franza Langera okrutnie zabolało odebranie tytułu. Ego nie pozwoliło tego tak zostawić i podkusiło Niemca do odegrania się.

Papież NSU dla bezpieczeństwa postanowił odpiąć wrotki fantazji i zaplanował budowę dwulitrowego singla! Tak na wszelki wypadek, przecież nikt nie będzie na tyle szalony, by skonstruować większy piec. Za bazę rzecz jasna miał posłużyć po raz kolejny NSU Konsul. Problem był jednak z częściami dla góry silnika. Nic co było już na rynku, nie dało się zaadaptować pod tak horrendalną pojemność. A przynajmniej nic co było na rynku motocyklowym czy samochodowym. Przypadkiem jednak Langerowi udało się znaleźć coś odpowiedniego. Na Veteramie (taki ogromny bajzel dla oldtimerowców) wpadł mu w ręce właściwie gotowy zestaw tłoka, cylindra i głowicy. Ponoć była to piekielnie ciężka kupa żelastwa, z której sam tłok ważył 3,3 kg! Nawet dla skłonnego do przesady Langera, to było za dużo. Ze swoim szczęśliwym znaleziskiem wybrał się do speca od tłoków. Szybko nabrali podejrzeń, że zakupiony zestaw pochodzi z lotniczego silniku gwiazdowego. Podjęli też próby stworzenia nowego tłoka. Gotowy element miał aż 146 mm średnicy i ważył połowę mniej. Nie rozwiązywało to jednak kwestii upchnięcia tego w silniku Konsula. Tego zadania Langer też nie podjął się w swoim garażu, tylko poprosił o pomoc firmę Scheller. I tutaj dopiero zaczęła się rzeźba! Ekipa poszerzyła kartery silnika NSU za pomocą płyt aluminiowych i to grubych na 30 i 32 mm. Płyty zostały wspawane w kartery i odpowiednio obrobione. To na pewno wymagało sporej inwencji twórczej, ale też fachu w ręku, żeby mogło działać. Ale żeby całość mogła działać sprawnie, trzeba było też poprawić chłodzenie, oczywiście powietrzem. Fabryczne żeberka na cylindrze i głowicy nie napawały optymizmem w tej dziedzinie. Szybko wzięto je pod nóż, a w ich miejsce wspawano nowe, aluminiowe o grubości 3 mm każde. Pozostała jeszcze sprawa grubszej roboty metalurgicznej, czyli wyrzeźbienie wału korbowego, korbowodu i wałka królewskiego do napędu rozrządu. To akurat Langer zrobił wraz z przyjacielem ze środowiska „enesowców”. Zresztą ponoć tylko przyjaciele Franza byli dopuszczeni do tego projektu, bo tajemnica była dla konstruktora ogromnie istotna. Ale chyba nie aż tak konieczna, pewnie nikt i tak nie porwałby się na podobną konstrukcję.

To traktor czy motocykl?

Langerowi dość szybko udało się uporać z poskładaniem silnika do swojego Bisona. Wystrojenie zajęło jednak trochę czasu. Konstruktorowi zależało, by dźwięk z wydechu przypominał bulgotanie traktora Lanz Bulldog… Oprócz tego oczywiście motocykl miał sprawnie jeździć i osiągać zadowalające osiągi. W końcu dwa litry muszą się czemuś przysłużyć. Sporo czasu zajęło dobranie odpowiedniego gaźnika.

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Początkowo wybór padł na 36 mm Binga, ale nie zawsze działał idealnie. W poźniejszych etapach Papa NSU sięgał też po 44 milimetrowe Bingi i Amale. Trochę było więc kombinacji nad wystrojeniem tego, a jeszcze dochodzi kwestia zgrania tego z regulacją zapłonu. W tym motocyklu odbywa się to według starej szkoły, czyli kąt ustawiasz ręcznie, na bieżąco w zakresie 7 stopni zarówno dla wyprzedzenia, jak i cofnięcia. 

To nie tylko istnieje, to jeździ!

Bizony z natury są ciężkie i ten zrobiony na NSU nie był wyjątkiem. Jego waga osiągał blisko 300 kg. Ogromny silnik dorzucił sporo kilogramów, z czym trzeba było się uporać. Langer wykorzystał do tego ramę z byłego rekordzisty, ale wzmocnił ją dodatkowymi płytkami i rurą w przedniej sekcji. Podobnie postąpił z trapezowym widelcem, który podebrał z Moto Guzzi GTS 500. Dawcą kół stał się natomiast Harley-Davidson, choć szprychy Langer wykonał samodzielnie z mosiężnych prętów o średnicy 6 mm. Całość uzupełnił własnoręcznie wyklepany, garbaty zbiornik paliwa dopełniający nadmuchaną sylwetkę spartańskiego motocykla. Co istotne, motocykl nie miał być jedynie wystawową wydmuszką. Już w ostatni weekend czerwca 2000 roku Langer pojawił się z NSU Bison na zlocie w Heckelmannskirchen, a potem okazjonalnie pojawiał się na kilku imprezach i rajdach klasycznych motocykli.

Bison był bowiem dość żwawym sprzętem jak na samoróbkę opartą na motocyklach z lat 30. 80 KM z 2 litrów pojemności może i nie robi dziś ogromnego wrażenia, ale patrząc przez pryzmat technologii, to jest całkiem nieźle. Większe wrażenie jednak robi to jak ten motocykl drze się przez 75 milimetrowy wydech i jak spartański się wydaje. Oczywiście nie mam pojęcia jak się tym jeździ, ale domyślam się, że strasznie, pewnie jak na betoniarce. Nie mam też pojęcia po co robić motocykl z dwulitrowym singlem i archaicznym podwoziem. Ale tego nie będę rozstrząsać, bo idąc tym tokiem rozumowania pewnie nie znalazłbym sensu w połowie motocyklizmu. Bardzo chętnie poznałbym jednak Franza Langera, który zaślepiony manią do jednocylindrowców skonstruował takiego ekstrawaganckiego ulepa, mało tego, skonstruował nawet dwa takie, lekko różniące się od siebie! Upór, pomysłowość i entuzjazm tego człowieka jest bowiem godny nie tyle szacunku, co podziwu.

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button