Test Honda Transalp 650: Marzenia się spełniają

Podobno fraza “marzenia się spełniają” nie ma racji bytu w naszej rzeczywistości. A guzik prawda! Moje marzenie się ziściło. Jakie? Pośmigać sobie bezstresowo na Honda Transalp 650. Tak tak, jest to motocykl z moich dziecięcych marzeń.

Zakochałem się w nim w 1997 roku, kiedy to zamiast cukierków i komiksu z Kaczorem Donaldem zanabyłem Katalog Motocyklowy! W katalogu bowiem tym w śród wielu motocykli niczym gwiazdka i objawienie spostrzegłem Transalpa. Niestety moja postura podówczas pretendowała mnie raczej do ujeżdżania kosiarek samobieżnych a i to niekoniecznie. 12 sierpnia 2005 role się jednak zamieniły i po raz kolejny na mojej niezbyt pięknej twarzy pojawił się z lekka lubieżny uśmiech spełnionego marzenia.

Na wstępie zaznaczam, tekst będzie totalnie subiektywny. Zero obiektywizmu. Ten motocykl jest idealny i bez dyskusji. Przybliżmy jednak co nieco jego postać. Transalpy znane są już daj Boże od roku 86-87, kiedy to dostępne były z silnikiem o pojemności 600ccm, zegarami podobnymi zupełnie do niczego i conajmniej paskudnym malowaniem. Do 2000 przeszedł parę zmian stylistycznych, w 2000 zaś otrzymał praktycznie całkiem nowy, bardziej okrągły i jeszcze ładniejszy wygląd, silnik przytył o 50ccm a przy przednim kole pojawiła się druga tarcza.

Koncepcja zaś nigdy się nie zmieniła. Motocykl miał być turystycznym enduro. Niezbyt szybka jazda, trochę terenu i całe mnóstwo komfortu. I tak też jest! Pierwsze wrażenie: No nie, on dalej jest dla mnie za duży. Do tego waży pare ładnych kilogramów. Ale co zrobić. Zacisnąć zęby, nie zmywać uśmiechu z twarzy i gnać.

I tu zaczyna się zabawa! Dźwięk silnika to miód na dusze motocyklisty! Dudnienie, dudnienie basowe, miękkie, GENIALNE (czy mówiłem już o subiektywizmie testu?).

Dźwięk wali na kolana i dłuugo nie pozwala wstać. Przyspieszenie? Rakieta to to nie jest, ale swobodnie przyspiesza aż do 140km/h, przy których motocykl zaczyna delikatnie wężykować. Niemniej jednak osiągnięcie 150 czy 160km/h nie stanowi problemu. Potrzeba tylko odważnej osoby. Prędkość podróżna na poziomie 120km/h w/g mnie jest wystarczająca. Nie wieje, jedzie się przyjemnie, można podziwiać widoki i w razie potrzeby wyprzedzić tira czy dwa.

Hamowanie. Nie ma ABSu, ale po co on komu w tym motocyklu? Hamulce dysponują sporym zapasem i pozwalają na bezpieczne wyhamowanie nawet w sytuacji awaryjnej. Teren? Byle nie za ciężki. Wszelkie szutrowe drogi czy leśne dukty nie stanowią jakiegokolwiek zagrożenia dla Transa. Trzeba się tylko kontrolować, bo moto skłania do większej zabawy a swoje jednak waży (nie ma to jednak jak odkręcić gaz na szutrowym łuku). Za zachowanie w raczej lekkim terenie należy się plus. Dla mnie moto za ciężkie na różne wariacje. Drugie wrażenie: Nie ma drugiego, pierwsze się utrzymało do samego końca 😉

Bliższe oględziny zacznijmy standardowo, czyli silnik: 650 ccm pojemności i 39Kw mocy przy 7500 obrotach i 55 Nm przy 5500 obrotach. I tą moc, ten moment czuć! Jedziesz 80km/h po szutrze, czwarty bieg, ok 4500 obrotów, ruch prawą ręką i czujesz uślizg tylnego koła! Coś wspaniałego! Mógłbym tak cały dzień. Wracając do jednostki: układ dwucylindrowy V chłodzony cieczą (oj skutecznie chłodzony). Przyjemne wibracje i uciąg praktycznie od 2000 obrotów!

Mówiąc o silniku wytknę kolejny raz Hondzie skrzynie. Wiem, że są mocne, ale kurcze, czy muszą być tak głośne? No cóż, po prostu trzeba się nauczyć ją obsługiwać. Trochę cierpliwości i praktyki a może uda nam się dojść do konsensusu z wbijającym, za pomocą młotka, kolejne biegi trolem. Cieszy natomiast fakt, iż można ją łatwo zdemontować. Wracając do silnika. Jednostka zasilana jest gaźnikami o średnicy 34mm, które na każde 100km wtłaczają w cylindry 5,5-6 litrów Pb95. Dużo czy mało? Odpowiedzcie sobie sami po podsumowaniu terenu w jakim jeździcie.

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Hamulce: Jak wcześniej wspomniałem – mocne, sprawne i daj± duże wyczucie siły hamowania, co jest bardzo istotnie w terenie. Przód hamuje na dwie tarcze 256mm i dwutłoczkowymi zaciskami, z tyłu uwaga tylko jeden tłoczek na tarczy 240! Zawieszenie: Skok przodu 200mm tyłu 172mm. Niestety regulację mamy tylko z tyłu. Niemniej jednak przód działał optymalnie, skutecznie tłumiąc tak nierówności polskich dróg jak i wygładzając niedoskonałości polnych ścieżynek czy też przydrożnych pól 🙂

Nie zauważyłem pływania zawieszenia czy też znacznego nurkowania przy hamowaniu. tak typowego dla układów z dwiema tarczami hamulcowymi. Siedzenie i ochrona przed wiatrem. Siedzi się bardzo wygodnie, wysoko. Pozycja jest krzesłowa. Dosłownie. Plecy wyprostowane, kolana zgięte praktycznie pod kątem 90st. Świetna sprawa. Również pasażer nie ma na co narzekać. Wysoko siedzi, pewne uchwyty, gdyby tylko trochę inaczej zamontować podnóżki – przy mocniejszym przyspieszaniu, pasażerowi często podrywa nogi z podnóżków. Mogłyby być bardziej z tyłu.

Wiatr? Owiewka świetnie się spisuje do 130km/h. Powyżej zaczyna trochę zawiewać. Nie jest to jednak motocykl wyścigowy więc nie stanowi to problemu. Irytuje natomiast, iż z pod przedniego koła leca fontanny drobinek piasku prosto na nasz kask. Którędy? Ano przez dziurę w przedniej owiewce 🙂

Oświetlenie: Przednia lampa jest wysoko umieszczona a co za tym idzie, świetnie oświetla drogę. Snop jest dość silny i jasny przez co mroki polskich nocy nam nie straszne. Typowe dla Hondy dbanie o widoczność z przodu nie idzie w parze z oświetleniem tyłu. Lampa tylna jest dla kierowców po prostu słabo widoczna. Ale who cares? Zegary, kontrolki, guziczki i inne bajerki. Zegary odrazu skojarzą się z CBF 600SA. I nic dziwnego, CBFa je sobie zapożyczyła:) Jedna jest tylko różnica. W CBFie pożegnano wskaźnik paliwa na rzecz kontrolki ABSu. CHORE.

Przejrzystość zegarów jest natomiast na bardzo wysokim poziomie. Zastanawia natomiast kontrolka temperatury silnika – w czasie jazdy praktycznie nie dyga i dopiero na postoju leniwie podskakuje, zeby za chwile wentylator skutecznie ją umieścił na pozycji C. Trochę wizualnie brzydkie są przełączniki. Ale to nie jest choinka, żeby była śliczna i pachnąca. Irytowało tylko to, że czasami przez przypadek włączało się światła awaryjne. Tak umieszczony przełącznik…co zrobić, przecież go nie wywalę.

Denerwowało też to, że czasami bez powodu włączały się światła awaryjne. Problem prawdopodobnie leżał w alarmie, który otrzymaliśmy wraz z moto… fajny bajer, głośny jak stado rozwydrzonych dzieciaków.

Podsumowując: Transalp jest idealnym rozwiązaniem dla wszystkich osób, dla których single są zbyt ordynarne. Motocykl ten świetnie spisuje się tak w codziennej eksploatacji – miejskiej, jak i w czasie weekendowych wypadów za miasto. Wygląd, dźwięk, komfort są bardzo mocnymi stronami tego ślicznego motocykla. Gorąco go polecam.

Plusy: -silnik -wygląd -komfort -dźwięk silnika -super wydajny układ chłodzący -zawieszenie -hamulce -zegary

Minusy: -ciężki -trochę kłopotliwe mocowanie kanapy – przeszkadza gdy korzystamy z całkiem pojemnego jak na motocykl schowka -nie stoi już u mnie w garażu 🙂 -gaźniki (ssanie i inne pierdołki) Ocena 5+

Archiwum Jednoślad.pl

Archiwum portalu Jednoślad.pl 2005-2010.

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button