Ponad 1000 km po Polsce na Bajaj Dominar 400. Jak wrażenia?

Dominar w naszej redakcji gościł już kilka razy. Zaczynaliśmy na polskiej premierze, potem było jeżdżenie po Warszawie w typowo miejskich warunkach. Później wypad na tor do Łodzi, gdzie Rudy złamał obojczyk, a w międzyczasie ja byłem w Indiach sprawdzać Dominara w jego domowym środowisku. Zabrakło tylko… no właśnie, porządnej wycieczki!

Rudy kilka tygodni temu zabrał Dominara na Dolny Śląsk żeby sprawdzić, czy motocyklem na A2 można podróżować.

Trasa prosta: Warszawa – Jelenia Góra i w drugą stronę. Z jeżdżeniem na miejscu strzeliło ponad 1000 km. Pytanie numer jeden to oczywiście jak ten sprzęt spisuje się na drugach szybkiego ruchu. Ponad 40 KM wystarcza, żeby bez problemu utrzymywać 140 km/h i mieć zapas do wyprzedzania. Przy lekkim riderze prędkość maksymalna oscyluje w granicach 170 km/h – oczywiście sprawdzaliśmy po niemieckiej stronie.

Warto do tego dodać, że Dominar niedużo pali, a jego 13-litrowy zbiornik wystarcza na tankowania co 300 km. To daje nam okolice 4 L / 100 km, więc bardzo przyzwoicie. Z minusów trzeba wymienić słabą ochronę przed wiatrem, ale jakby nie patrzeć w „nakedzie” to raczej nic dziwnego. Rozwiązaniem byłaby akcesoryjna szyba, którą można dokupić u dealera.

Autostrady to jedno, ale Dominara doceni się najbardziej na bocznych ścieżkach. Tam gdzie są zakręty, wąskie drogi, szybkie zmiany kierunku. Jednocylindrówka czuje się tu jak ryba w wodzie. Dominar jest na tyle gabarytowo duży, że nie siedzimy jak na „pierdziawce”, a z drugiej strony na tyle lekki że można nim jeździć dużo dynamicznej niż np. rzędową czwórką. Musicie uwierzyć na słowo, że 40 KM na krętej drodze potrafi utrzeć nosa nawet mocniejszym motocyklom. Obok silnika i masy sprzyjają temu też niezłe hamulce ByBre, czyli budżetowej marki Brembo, i ciasno zestopniowana skrzynia biegów. Tutaj też mała uwaga: opony na suchym dają radę, ale brakuje im przyczepności na mokrym – dramatu jednak nie ma.

Hindusi reklamują Dominara jako furę turystyczną, bo na ich rynku 400-ka to właśnie pojemność „dużych sprzętów”. U nas jest nieco inaczej. Zapomnieliśmy już, że kiedyś podróżowało się pojemnościami zupełnie małymi i motocyklami, które na codzień służyły jako środki transportu z punktu A do B.

Dominar to właśnie taki sprzęt i to w bardzo dobrym znaczeniu. Bo za 15 000 zł kupujecie kompana na dojazdy do pracy, którym bez większych przeszkód można pojechać na drugi koniec Polski. Myślę, że nawet we dwójkę. Opcjonalnie tylko, dla wygody, wyposażylibyśmy go w akcesoryjną szybę i torby albo kufry. Ale i bez tego dacie radę!

[trending]

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button