Motocykle 125: Tegoroczny sezon może upływać pod znakiem podwyżek cen i mniejszej dostępności jednośladów w salonach

Sezon 2017 jest dla polskiego rynku trudny. Nasz kraj jest jednym z tych najbardziej poszkodowanych przez wejście w życie nowej dyrektywy Komisji Europejskiej, która nakazała producentom i importerom podporządkowanie się nowym normom emisji spalin. To oznacza nie tylko wzrosty cen, ale również zmniejszoną podaż nowych maszyn.

Na problem zwraca uwagę Mateusz Gawin z Bankier.pl, który przytoczył wypowiedź przedstawiciela marki Junak. Mikołaj Sibora podkreśla, że ceny nowych 125 z segmentu pojazdów budżetowych wzrosły średnio o 20%. To dużo, patrząc przez pryzmat portfela Kowalskiego. Z czego wynika ten skok?

“Należy  zaznaczyć, że nowe regulacje wymogły od tego roku nie tylko stosowanie innych sposobów zasilania jednostek napędowych, ale również implementację systemów antypoślizgowych CBS – tłumaczy w rozmowie z Bankier.pl Mikołaj Sibora, Prezes Almotu – właściciela marki Junak.”

W praktyce każdy nowy motocykl 125, rejestrowany od 2017 roku musi posiadać nie tylko elektroniczny system wtryskowy czy sondę lambda, ale także bardziej zaawansowany układ hamulcowy. Unia nałożyła na producentów zastosowanie CBSu (mechaniczny układ hamujący obie osie jednocześnie) lub ABSu (elektroniczny system antypoślizgowy). Te rozwiązania generują oczywiste koszty, których żaden z polskich importerów nie może w całości wziąć na swoje barki. Bez podwyżek cen w salonach, sprzedaż 125 byłaby nieopłacalna.

Weryfikacje cenników są o wiele mniej dotkliwe w przypadku maszyn marek europejskich czy japońskich. Tutaj wzrost cen jest o wiele mniej odczuwalny dla kupującego. Pamiętać należy również, że motocykle 125 klasy premium były oferowane w wersjach Euro 4 już conajmniej od 5 lat. Stąd w tym roku kontrast cenowy nie jest tak odczuwalny.

Polscy importerzy motocykli 125 klasy średniej walczą także z problemami natury wizerunkowej. Polscy motocykliści często wskazują, że nagłe, kilkunastoprocentowe podwyżki to efekt zachłanności producentów czy dealerów. Wynika to z braku świadomości – dostosowanie się do nowych wytycznych Komisji Europejskiej wprowadza ogrom zmian w osprzęcie silnika oraz układzie hamulcowym.

Z nieoficjalnych relacji, jakie udało mi się zebrać wynika także, że duży problem generują również podwykonawcy z Azji. Spora część fabryk nie nadąża za nowymi wytycznymi, co generuje opóźnienia w dostawach na rynek europejski. Szokująca może być także informacja, że magazyny producentów układów wtryskowych również świecą pustkami. Należy do tego doliczyć także niezwykle długi czas transportu drogą morską. Wynik? Opóźnienia i problemy z dostępnością wielu modeli.

“Beneficjentem” zmian i nowych norm w dużej mierze jest Polska. Jesteśmy jednym z największych importerów budżetowych motocykli 125 ccm w Europie środkowej i wschodniej. Zachód kontynentu zdecydowanie częściej wybiera konstrukcje europejskie czy japońskie, które już od dawna posiadają na swoim wyposażeniu wtrysk czy ABS. Wyliczając przy tym różnicę w PBK per capita można dojść do wniosku, że to właśnie nasz kraj jest najbardziej poszkodowanym na skutek eko lobby. Tym bardziej, że moim zdaniem wytyczanie bardziej restrykcyjnych norm dla pojazdów klasy 50 czy 125 ccm jest zdecydowaną nadgorliwością. Przypomnę, że mamy do czynienia z niewielkimi silnikami, które emitują śladowe ilości szkodliwych substancji. Tym bardziej, że jednoślady nie są w większości krajów pojazdami całorocznymi.

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Leszek Śledziński

Emerytowany dziennikarz motoryzacyjny portalu Jednoślad.pl

Inne publikacje na ten temat:

5 opinii

  1. Ja w tym roku również planuję sobie coś sprawić ze 125 do pracy i tak myślałem nad CBR 125R całkiem fajna moc i przyspieszenie. Zawsze podobał mi się ten styl/ Wypatrzyłem go sobie w HondaPlaza i tylko czekam na zgodę żonki 🙂

  2. Romet proponuje 16 modeli na ten rok (euro 4), ale tylko jeden jz nich jest dostępny. Moim zdaniem to porażka marketingowa. Nie można również otrzymać konkretnej informacji w sprawie dostępności wspomnianych modeli, do kogo byś nie dzwonił z tej firmy, to nikt nic nie wie. Nie od dziś wiadomo że wchodzą nowe przepisy. Oni chcą sprzedać stary sprzęt za tą sama cenę, bo tyle, ile spuścili z ceny, to mogłeś wytargować, a teraz nawet zety nie chcą opuścić.

  3. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że chińskie-polskie marki praktycznie za sprawą euro 4 równają się ceną lub będą niewiele tańsze od japońskich odpowiedników. Nie widzę powodu kupując chinola za 10 tys., kiedy używany 2-3 letni Japończyk można dostać za tyle samo. Umówmy się, 125 nie są na całe życie, spadek ceny takiej chińskiej zabawki to po 2-3 latach 50%? A o ile spadnie cena takiego japońca, 15-20%? Się żalą, że przez euro4 i cbs wzrosła cena, kiedy japońce mają te systemy od dawna, zamiast wdrażać te systemy to nagle się obudzili, chciwy traci dwa razy.

  4. Oj bardzo się mylisz, bo rynek już to zweryfikował. Jak się okazało, podwyżki cen nie były tak duże jak się wydawało. Znajomy kupił parę tygodni temu nowego Bartona B-Maxa 125 poj. za niewiele ponad 8 tys. W tej cenie nie dostały ŻADNEGO markowego maxi skutera. Ba, w tej cenie mógłby mieć jedynie maleńkie, gołe 50 tki. Markowe odpowiedniki B-Maxa kosztują około 20 tys. Czy naprawdę jest sens dopłacać te 12 tys? Pozostawię to pytanie otwarte, bo można sobie gdybać, ale jest to pytanie dla osób planujących zakup. To one muszą zdecydować czy wolą motocykl tańszy, importowany czy droższy japoński. Ja szczerze mówiąc skłaniałbym się raczej ku zakupowi takiego B-Maxa, bo widziałem na żywo i mi się podoba, ale jak kogoś stać na np. Yamahę, to przecież nikt nikomu nie zabroni. W każdym razie chodzi mi o to, że nie można wyśmiewać takich decyzji, bo są one logiczne i oceniając po opiniach użytkoowników dobre. Znam wiele osób, które chwalą chińskie motocykle.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button