Absolutnie wyjątkowy zlot. Byliśmy na BMW Motorrad Days 2018 Garmisch-Partenkirchen

BMW Motorrad Days 2018 – magiczna pod wieloma względami impreza, która w tym roku obchodziła wyjątkowe, bo 18. urodziny. Nie mogło nas tu zabraknąć – zobaczcie jak wygląda ten największy na świecie zlot fanów marki.

Wylatując z Warszawy żegnaliśmy się z piękną słoneczną pogodą. Stolica Bawarii przywitała nas zupełnie odmienną aurą. Ten fakt nie zdołał jednak w najmniejszym stopniu zgasić naszej chęci dotarcia do Garmisch. Na lotnisku wskoczyliśmy na motocykle R nineT i polecieliśmy do mekki miłośników bawarskiej marki, czyli do BMW Welt (świata BMW).

To miejsce, jest zdecydowanie pozycją obowiązkową dla każdego fana motoryzacji. Nie brakowało motocykli, akcesoriów, a także obecnie produkowanych pojazdów we wszelkich odmianach,  prezentowanych z rozbudowaną oprawą multimedialną, udało nam się również zwiedzić arcyciekawe muzeum, pokazujące bogatą historię wszelkiej maści pojazdów, układów napędowych i innych mechanizmów wykorzystywanych w transporcie. Od silników samolotowych, przez motocykle, samochody, pojazdy tworzone do zdobywania trofeów w przeróżnych dyscyplinach sportu motorowego, na elektrycznych pojazdach i nowoczesnych technologiach „eco friendly” kończąc. To robi wrażenie.

Po kilku godzinach wskoczyliśmy z powrotem na motocykle i bocznymi drogami Bawarii zaczęliśmy jechać dalej w kierunku Alp. Im bliżej celu, tym więcej jednośladów spotykaliśmy na trasie. Od razu można było zauważyć, że nie tylko nas nie odstraszył deszcz. Zwłaszcza, że wielu z przyjezdnych miało do pokonania znacznie większy dystans. Tu przyjeżdżają ludzie z całego świata.

To co zobaczyliśmy na miejscu, przerosło wszelkie oczekiwania. Ogromne tłumy motocyklistów, którzy do Garmisch przybyli na przeróżnych motocyklach. Oczywiście zdecydowanie dominowały maszyny BMW w każdej możliwej wersji. Od najnowszych modeli, przez najbardziej popularne, po historyczne perełki, na customowych i totalnie odjechanych projektach kończąc. Nie zmienia to faktu, że wstęp na imprezę jest darmowy, a każdy motocyklista, niezależnie od tego na jakim motocyklu przyjedzie, jest mile widziany wśród uczestników.

Organizatorów trzeba zdecydowanie pochwalić za ilość przygotowanych atrakcji. Epicentrum imprezy jest wielki namiot, w którym zmieściła się niemała scena koncertowa, a także strefa kateringowa z rozbudowaną kuchnią i miejscem gdzie można nacieszyć się typowo niemiecką kuchnią oraz płynnym chlebem. Wieczorami miejsce to przeobrażało się w wielki bawarski festyn, który chyba każdemu przywodził na myśl skojarzenia z Oktoberfestem. Litrowe kufle piwa, obsługa w tradycyjnych strojach i muzyka pod nogę. Tak, to zdecydowanie sprzyja integracji.

Na zewnątrz nie zabrakło stoisk z gadżetami, prezentacji jednośladów BMW i produktów z nimi związanych – od firm zajmujących się customizingiem, poprzez strefę tuningu, po biura turystyki motocyklowej. Słowem wszystko co może kręcić posiadaczy bawarskich motocykli. Nie brakło również szkoleń enduro, czy pokazów stuntu, albo łamania praw fizyki na motocyklach trialowych. A to już funkcjonująca nieprzerwanie od 1928 roku „beczka śmierci”. Kolesie robili w środku takie show, że zdecydowanie warto było swoje odstać w potężnej kolejce.

Żeby nie było – jeśli ktoś liczył na trochę więcej spokoju to mógł na przykład relaksować się przy ognisku i granych na żywo. Z kolei dla fanów muzyki z odtwarzacza, nie zabrakło klubu z DJ-em.

BMW zadbało również o strefę kibica, gdzie na żywo można było zobaczyć m. in. jak Chorwacja dokopuje Rosji w karnych. BMW Motorrad Days, to jednak nie tylko niekończąca się biesiada. Kto dotrze w te rejony, tego aż nosi, by pozażywać miejscowych winkli, na znanych z dobrej jakości asfaltu trasach. Każdy chętny, mógł wziąć udział w wycieczce krajoznawczej z przewodnikiem, gdzie na swoim motocyklu mogłeś pozwiedzać piękne okolice i przy okazji poprzycierać sety o asfalt. My również nie mogliśmy nie skorzystać z tej okazji, zwłaszcza, że pogoda dała za wygraną i odsłoniła w sobotę i niedzielę słońce, pozwalając wyschnąć asfaltowym agrafkom.

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Agenda imprezy była na tyle bogata, że nie dało się skorzystać w czasie jej trwania z każdej atrakcji. Ma to jednak swoje plusy. Zebranych ok. 50 tysięcy fanów marki dzieliło się na podgrupy, co pozwalało rozładować ścisk i nie sprawiać wrażenia wielkiego spędu. Organizatorzy zdecydowanie zdali egzamin na piątkę z plusem, a atmosfera wydarzenia jest tak wyjątkowa, że pierwsze co robisz po powrocie to sprawdzasz, czy wyznaczono już termin na kolejną edycję. Do Garmisch, na święto bawarskiej szkoły motocykli po prostu chce się wrócić i to jak najszybciej. Jeszcze tu wrócimy!

Piotr Ganczarski

Z wykształcenia inżynier mechaniki i budowy maszyn. Motocykle są jego życiowym przekleństwem i chorą miłością. Buduje, przerabia i remontuje jednoślady. Zarówno te nowsze, jak i starsze. Fan motoryzacji i podróżowania na różne sposoby. Oprócz tego lubi pohasać na rowerze i przeczytać dobrą książkę.

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button