Yamaha NIKEN 2018 w naszych rękach. Motocyklowy carving

Yamaha prezentując wielośladowego NIKEN nawiązała do jazdy na nartach carvingowych. Sprawdziliśmy jak tym sprzętem szusuje się po asfaltowych stokach.     

Yamaha NIKEN Tour – pod tym hasłem odbyła się w dniach 25-27 czerwca w Jaworzu k. Bielska-Białej polska edycja dni testowych rewolucyjnej Yamahy NIKEN, w których miałem przyjemność wziąć udział. Wydarzenie było także polską premierą tej maszyny, lecz zostało zorganizowane nie tylko dla dealerów Yamahy oraz mediów. Mógł w nim wziąć udział każdy, kogo ciekawość jak ten dziwoląg jeździ przyciągnęła do podnóża Beskidu Śląskiego. 

Organizator, czyli Yamaha Motor Poland, postarał się o wytyczenie zróżnicowanych tras testowych, na których można było sprawdzić zachowanie NIKENa na szybkich łukach drogi ekspresowej, czy wąskich i ciasnych, a także często pofałdowanych podmiejskich winklach. To pozwoliło przekonać się o tym na ile hasło „ride the revolution”, które promuje nowy wieloślad Yamahy jest prawdziwe. 

Aby o walorach tego pojazdu mogło przekonać się szersze grono motocyklistów, Yamaha przygotowała specjalną ciężarówkę, w której po całej Europie podróżuje aż 20 testowych egzemplarzy wraz z serwisem i wyposażeniem eventowym. Już samo jej wypełnione inspirowanymi budową skorpionów trójkołowymi potworami wnętrze robiło spore wrażenie. Rozbudowane zaplecze sprawiło, że w ciągu dwóch przeznaczonych  dla dealerów oraz klientów dni testowych, NIKENem miało okazję pojeździć ponad 150 motocyklistów. 

Wrażenia z jazdy, jakie udało nam się zebrać od uczestników, nie zawierały praktycznie żadnej krytyki. Jedyna uwaga jaką zanotowaliśmy (oprócz kontrowersyjnego dla niektórych wyglądu), to podkreślany przez osoby o niższym wzroście brak wstecznego biegu. Gotowy do jazdy NIKEN waży ok. 260 kg, a jego przesunięte nieco w tył (w stosunku do standardowego jednośladu) siedzenie umieszczono na wysokości 820 mm. To sprawiało pewne trudności osobom o krótszych kończynach dolnych w manewrowaniu na pochyłym terenie. 

Za to przednie, oparte o rozbudowany system dźwigni i przegubów zawieszenie, będące znakiem szczególnym tego pojazdu, swoją precyzją, neutralnością i stabilnością, ujęło chyba wszystkich, w tym również mnie. Zwiększona masa własna, już po ruszeniu, zupełnie przestaje być odczuwalna. Motocykl nie ma w sobie nic z ociężałego parowozu, prowadzi się płynnie, lekko i bardzo przewidywalnie. Wystarczy przejechać kilka zakrętów, by nabrać wrażenia, jakby jeździło się nim od zawsze. Co więcej – pokonywane z początku z rezerwą poprzeczne i wzdłużne nierówności, studzienki, czy nawet większe dziury, już po kilku kilometrach przestawały mieć jakiekolwiek znaczenie. 

NIKEN połyka nierówności „bujając” układem zawieszenia LMV to z jednej, to z drugiej strony i nie przenosząc przy tym praktycznie żadnych reakcji na kierownicę. Efekt jest taki, że zamiast, jak to mamy w zwyczaju, omijać wszelkie niedoskonałości nawierzchni, zaczynasz specjalnie na nie wjeżdżać, by utwierdzić się w tym jaki kawał dobrej roboty wykonali japońscy inżynierowie. Jedynie tylne zawieszenie daje wtedy znać o pokonywanych wertepach. Patrząc obiektywnie na tą wysublimowaną konstrukcję, ciężko, z poziomu jazdy doszukać się w tym rozwiązaniu jakichkolwiek wad. NIKEN, dzięki dopracowanemu układowi, opartemu na dwóch 15-calowych kołach przedniego zawieszenia, potrafi dać mnóstwo radości z jazdy po wszelkich zakrętach. Ten motocykl jest wręcz stworzony do cięcia zakrętów. Przednie zawieszenie ani na moment nie daje znać o swojej złożonej konstrukcji, a takie zalety jak zminimalizowana zmiana geometrii podczas hamowania i przyspieszania oraz zredukowany do minimum efekt prostowania podczas hamowania w zakręcie, wyciąga jak asy z rękawa, by pozwolić cieszyć się dynamiczną jazdą bez podświadomego wyczekiwania na moment uślizgu przedniego koła, czy wynoszenie z zakrętu podczas dohamowywania w złożeniu. Wszystko to sprawia, że NIKEN szybko buduje poczucie pewności i przewidywalności, które wcale nie jest złudne. 

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Oczywiście nie należy dać się ponieść temu uczuciu i zapominać o prawach fizyki. Tutaj przód również potrafi „odjechać”, ale jeśli już do tego dojdzie, robi to w bardziej kontrolowany i przewidywalny sposób. Za to tylne koło, zwłaszcza na mokrym asfalcie, lubi nieco popłynąć, zachęcając tym samym do ćwiczenia flattrackowych driftów na winklach. Tu z pomocą przychodzi pracująca w dwóch trybach kontrola trakcji. Pierwszy z nich pozwala na kontrolowane uślizgi, drugi (polecany do jazdy w deszczu) gdy tylko wychwyci taką tendencje, kastruje zapędy w zalążku. NIKEN zachęca do mocniejszego odkręcania gazu w złożeniu i aż chciałoby się zaprzyjaźnić z nim na dłużej, wyłączyć system TCS i potrenować pokonywanie winkli w stylu Garrego McCoya. 

A jest czym odkręcić, bo pochodzącemu w prostej linii z serii MT-09 silnikowi nie brakuje wigoru. Co prawda zmienił się jego temperament, bo został nieco przekonstruowany – przytyły wykorbienia wału oraz wzmocniono zębatki w skrzyni biegów. Pierwszy z zabiegów pomógł lepiej dostosować pracę napędu do charakteru maszyny – jego praca stała się bardziej płynna i przewidywalna. Drugi to ukłon w stronę zwiększenia żywotności kół zębatych, które mają za zadanie uczestniczyć w napędzaniu motocykla cięższego o ok. 45 kg od Tracera 900. Napęd może pracować w trzech trybach. Sport, Standard oraz Wet, czyli ze skastrowanym temperamentem.

Mówiąc o Yamasze NIKEN, nie można nie wspomnieć o oryginalnym wyglądzie maszyny. Już samo zawieszenie z podwójnymi rurami teleskopów upside-down wzbudza niemałe zainteresowanie praktycznie każdego przechodnia. Podkreślająca pozbawioną plastikowych osłon technologię linia nadwozia z przymrużonymi ślepiami tworzy elegancką, dynamiczną i zarazem mroczną całość. Fotograf eventowy przyznał, że nie tylko my widzieliśmy w tym sprzęcie niegrzecznego potworka. Jego aparat niejednokrotnie wykrywał twarz nie w kasku, lecz na przedniej owiewce NIKENa.

Autor publikacji: Piotr Ganczarski

Yamaha NIKEN 2018 – galeria zdjęć:

[trending]

 

Piotr Ganczarski

Z wykształcenia inżynier mechaniki i budowy maszyn. Motocykle są jego życiowym przekleństwem i chorą miłością. Buduje, przerabia i remontuje jednoślady. Zarówno te nowsze, jak i starsze. Fan motoryzacji i podróżowania na różne sposoby. Oprócz tego lubi pohasać na rowerze i przeczytać dobrą książkę.

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button