- Marcin Borkowski to warszawski ratownik medyczny, który na miejsca wypadków dojeżdża jednośladem
- Marcin uległ poważnemu wypadkowi i został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej
- Jego stan się poprawia, Marcin Borkowski jest już przytomny i osobiście dziękuje za okazane wsparcie i pomoc
- Nadal można wpłacać środki na jego zbiórkę Patronite
Marcin “Borkoś” Borkowski – znany warszawski ratownik motocyklowy, który doznał poważnych obrażeń w wyniku wypadku, do którego doszło w połowie października na jednej z warszawskich ulic, odzyskał przytomność i osobiście podziękował wszystkim ofiarodawcom i darczyńcom za wsparcie i oddawania krwi, a także za wszystkie ciepłe słowa jakie do niego napłynęły po wypadku.
“Witam Was, moje kochane mordeczki! Wróciłem!” – tak Marcin rozpoczął swój wpis na facebookowym fanpage`u swojej działalności, na którym wrzucał relacje z akcji ratowniczych, w których niezliczoną już ilość razy brał czynny udział.
Marcin po bardzo poważnym wypadku, w którym jadąc swoim ratowniczym Piaggio MP3, został potrącony przez samochód, musiał zostać wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Jego sytuacja przez długi czas była bardzo poważna. Do tego stopnia, że ze względu na stan nie można było dokonywać niezbędnych operacji.
Nawet sobie nie wyobrażacie jak bardzo się cieszę, jak bardzo jestem Wam wdzięczny za te wszystkie inicjatywy i to jak wiele zrobiliście, gdy ja nie mogłem
zrobić nic…
Marcin na szczęście ma bardzo silny organizm i wielką wolę walki. Jego obecny stan, choć nadal daleki od ideału jest już zdecydowanie lepszy i w końcu można było podjąć decyzję o wybudzeniu. Marcin jest przytomny i jedno jest pewne – nadal dzieli się niesamowitą chęcią pomocy innym.
Przeczytaj też:
Pomagał, a teraz sam potrzebuje pomocy: ruszyła zbiórka na leczenie ratownika Marcina Borkowskiego
Zawsze marzyłem, aby udzielanie pomocy stało się bardziej powszechne, zachęcając i pokazując jak to robić.Dziś już wiem, że oddawana przez Was krew pozwoliła pomóc naprawdę wielu osobom.To wspaniałe, że pełniliście ten dyżur za mnie.