Jadę z kumplem na wyjazd motocyklowy, czyli jak pojechać i nie zwariować [PORADY]

Jak pojechać i nie mieć siebie dosyć?

W skrócie
  • Ten marudzi, ten nie ma czasu, a tamten pokłócił się z żoną...
  • W prawo, a może w lewo? Możemy jeszcze jechać prosto...
  • Twój motocyklowy kompan nie może taki być!

Wyjazdy motocyklowe nie są łatwe, a szczególnie te, które odbywają się na początku naszej drogi podróżniczej. Samo podjęcie decyzji, obranie trasy i sposób pakowania wymaga od nas sporo odwagi, a także doświadczenia. Sporo problemów może narodzić się także dobierając sobie na ów wyjazd kompana.

Sama jazda na motocyklu jest już niezwykle wymagająca i w tej pasji na dłuższą metę pozostaną jedynie ci, którzy naprawdę lubują się w dwóch kółkach. Brak klimatyzacji, oddziaływujące na każdym kroku warunki atmosferyczne, niewygoda, stosunkowo kiepskie możliwości załadunkowe, ciężki kombinezon, kask… nocy zabrakłoby żeby wymienić wszystkie minusy. Pomimo tego, wielu z nas decyduje się na swój pierwszy wyjazd z nadzieją na odkrycie zupełnie nowych horyzontów, sposobu podróżowania i własnych limitów. Nie można jednoznacznie stwierdzić, że wyjazdy motocyklowe są be, bo każdy kto spróbuje, zazwyczaj zakochuje się w nich bezpowrotnie.

Wyobraźcie sobie, że zwykła niedzielna przejażdżka potrafi nagromadzić w was tyle wolności, pozytywnej energii i radości, że czasami wieczorem ciężko jest usnąć, bo w głowie analizujemy wszystko, co zaobserwowaliśmy i odczuliśmy jadąc na motocyklu. Jeżeli jednak przeżyjecie to samo tysiąc kilometrów od domu to uczucia ta śmiało można pomnożyć razy 10, a dodając przejazd najpiękniejszymi trasami w Europie i zapierające dech w piersiach widoki, doskonale rozumiemy dlaczego podróżowanie właśnie na dwóch kołach jest tak wyjątkowe. Jasne, można złotą kartą zapłacić za wakacje w ogromnym kurorcie z wykupioną opcją all-inclusive, jednakże czy poza zmianą miejsca zamieszkania na kilka dni, odwiedzeniu jednej zorganizowanej wycieczki i codziennym korzystaniu z basenu hotelowego przeżyjemy jakąkolwiek przygodę? Wątpię.

W ostatnim artykule mogliście przeczytać kilka porad, które mam nadzieję, że pomogą wam w podjęciu decyzji o swojej pierwszej wyprawie. Dziś skupimy się na kolejnym ważnym aspekcie, czyli kompanie naszego wyjazdu, którym najczęściej jest nasz ulubiony kumpel. Czy długi staż znajomości jest gwarancją udanej podróży na motocyklu?

Chcę pojechać na wyprawę motocyklową, ale się boję – czy i czego powinniśmy się obawiać?

Huczny powrót na motocykl

Każdy w swoim otoczeniu ma znajomego motocyklistę, który po kilku lub co gorsza po kilkunastu latach wraca do jazdy jednośladem. W dobie dzisiejszego Internetu oczywiście jest na bieżąco ze wszystkimi nowinkami i dołączył do każdej z grup na Facebooku, która dotyczy podróży na motocyklu. Naoglądał się wspaniałych obrazków z wyjazdów, historii ludzkiej życzliwości, które chwytają za serce i po przejechaniu 1000 km w ciągu dwóch ostatnich sezonów wręcz prosi was, abyście zabrali go ze sobą. Tutaj pojawiają się schody – ów kolega zazwyczaj wyjeżdzał jedynie w niedzielę, gdy temperatura nie przekraczała 25*C, aby w lśniącym kombinezonie nie było zbyt gorąco. Jego dotychczasowe trasy, którymi chętnie chwalił się na swojej tablicy nie przekraczały 100 km w ciągu jednego dnia, ale on twierdzi, że kilometry nie stanowią dla niego problemu. Przejażdżki od kilkudniowych wyjazdów należy oddzielić grubą linią i na wszelkie sposoby konieczne jest wytłumaczenie realiów dalekich podróży. Nie sposób jest przewidzieć jak zachowa się po przejechaniu kilkuset kilometrów jednego dnia w ulewie, czy kręte alpejskie drogi z widmem urwiska nie przestraszą go na tyle, że nie ogarnie go choroba o nazwie motowstręt.

Wobec tego każdy powrót na dwa koła po wielu latach powinien przypominać powrót do szkoły, czyli nauka podstaw, przygotowanie fizyczne i mentalne do jazdy, zakup niezbędnych akcesoriów i przede wszystkim nastawienie, które jest kluczowe. Wyjazd motocyklowy to ma być przyjemność w najczystszej postaci, a nie strach i obawy przed zachowaniami naszego kumpla, który dotychczas podróżował jedynie palcem po mapie sąsiedniego powiatu.

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Sporty nie lubią się z turystykami

Stare przysłowie prawdę mówi – jeden lubi ogórki, a drugi ogrodnika córki. Tak też jest w przypadku motocykli i niezmiernie cieszy mnie możliwość wyboru oraz niezliczone modele z najróżniejszych segmentów, które pozwalają wybrać jednoślad niemalże szyty na miarę. Jeżeli w waszym garażu stoi wymarzony GS ociekający niezliczoną liczbą dodatków i akcesoriów, które mają wam umilić dalekie wyjazdy to głęboko zastanówcie się, czy wyjazd z waszym ziomalem, który posiada sportowego GSX-R będzie dobrą decyzją. Ze względu na różnicę pozycji, możliwości załadunkowe i nawet najprostsze rozwiązania w formie wysokiej turystycznej szyby czy tempomatu, wasz sposób jazdy będzie zupełnie inny. Postój co 100 km? Nie myśli o tym nikt posiadający motocykl o zabarwieniu turystycznym, ale konieczny jest w przypadku supersportów. Dzienne przebiegi na poziomie 800 km? To dla was jedynie rozgrzewka, a dla niego ciężko nakręcające się kilometry w towarzystwie bólu pleców, nadgarstków i nieludzkiego szumu w kasku.

Kawaler vs żonaty

Biedny bogatego nie zrozumie, ale i kawaler żonatego. No i na odwrót oczywiście. Pierwszy z nich telefonu będzie używał jedynie do włączenia nawigacji, zrobienia kilku fotek na swoje social media i powiadomienia rodziny, że wszystko jest w porządku. Drugi z kolei odbierał będzie telefony od zmartwionej rodziny, a w słuchawce często będzie słyszał głos żony lub dzieci, którzy opowiadają jak bardzo tęsknią i jak wspólnie chcieliby, aby wrócił już do domu. Kawaler z przyjemnością wybierze się na wieczorną kolację połączoną z piwem do lokalnego baru, natomiast żonaty będzie nalegał na wieczorną posiadówkę pod namiotem lub w pokojowym hotelu. Kawaler będzie chciał bawić się każda minutą wyjazdu, natomiast żonaty będzie martwił się sytuacją w domu lub przeziębieniem swojego brzdąca. Kawaler będzie wiecznie uśmiechnięty i beztroski, a żonaty zamyślony po odbytej świeżo kłótni przez telefon. No cóż, taka jest prawda.

Chłop na przepustce

To z pewnością typ kumpla, z którym strach pojechać jest do sąsiedniej wioski po przysłowiowe bułki. Zawsze ma mało czasu, ale bardzo chce jeździć motocyklem. Chciałby też pojechać na daleką wyprawę, ale najlepiej nie zsiadając z motocykla przez 24 godziny przejechać pół Europy, zahaczyć przy tym o Afrykę i wrócić na kolację do domu. Na jedzenie szkoda się zatrzymywać, lepiej otworzyć kask i zaspokoić się owadami. Fotki też nie warto jest robić, bo przecież moglibyśmy już być całem 721 metrów dalej. Tankowanie? Najlepiej jakby mogło się odbywać w locie jak w przypadku samolotów. Woda? Napijesz się jak będzie padał deszcz i otworzysz przyłbicę. Nie ma na nic czasu, dlatego najważniejsze jest nakręcenie imponującej liczby kilometrów i jak najszybszy powrót do domu. Prawie jak w wojsku.

Maruda

Strasznie grzeje mnie “nie wiem”, “może nie dziś” albo “nie mogę się zdecydować”. Wyjazdy motocyklowe są dla osób, które wiedzą czego chcą i czego od niego oczekują. Nie ma w nich miejsca na zbędne narzekanie, marudzenie i przynudzanie. Nikt z nas nie ma ochoty wysłuchiwać kolejnych prób ograniczeń lub wiecznej niechęci i fatalnego nastawienia na podróż. To się po prostu nigdy nie sprawdza i koniec kropka. Ten typ osoby skutecznie uprzykrzy wam waszą wymarzoną trasę i sprawi, że już po kilku rozmowach sami zaczniecie zachowywać się identycznie, a radość i chęć dalszej jazdy spadnie do poziomu zerowego. Trzymajmy się z osobami bezproblemowymi, którzy nadają na identycznych falach. Wspólnie się śmiejmy, żartujmy i również wychodźmy z najgorszych opresji.

Jeżeli w obliczu nadchodzącego wyjazdu w waszym kumplu znaleźliście jedną z powyższych cech to z pewnością musicie się grubo zastanowić. Być może lepiej kilkudniowy wyjazd na południe Europy lepiej zamienić jest na niedzielną przejażdżkę bez zobowiązań, a na odkrywanie świata wybrać się samemu? To niezwykle odważna, ale finalnie bardzo obwicie zaowocuje. Zaufajcie nam.

Wiktor Seredyński

Od małego oglądał się za motocyklami do tego stopnia, że kilkukrotnie nabił sobie guza na głowie na przydrożnej lampie. Fan dalekich podróży, garażowego majsterkowania, ale także wyścigowej jazdy na torze. Wszystkie rzeczy związane z motocyklami odbywają się oczywiście w akompaniamencie Dire Straits. Podróż i jazda jest celem, a motocykle sposobem na spełnione życie.

Inne publikacje na ten temat:

1 opinia

  1. Sama prawda, z kumplami tylko wokół komina na max 3 dni. Mnie na długie wypady najlepiej jeździ się tylko z żonką (ale każdy na swoim motocyklu).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button