Wyjazd motocyklowy pod namiot czy do hotelu? Czas wbić kij w mrowisko! Czyli o tym, dlaczego i jak wybieramy…

Czy w tym przypadku można znaleźć konsensus?

W skrócie
  • Podobno jazda motocyklem do hotelu jest mało męska, ale czy serio ktoś uwierzy w takie głupoty?
  • Wyrozumiałość - to klucz do sukcesu podczas wyjazdu motocyklowego i wyboru noclegu
  • Król buszkraftu vs fan all-inclusive - jak znaleźć nić porozumienia?
  • Namiot zły, a hotel jeszcze gorszy... to może lepiej zostać w domu?!
  • O podróżowaniu, noclegu, przygodach w trasie, pogodzie, zdrowiu i awariach... czyli samo życie na dwóch kołach

Każdy motocyklowy podróżnik lubi organizować wyjazdy według własnych zasad, przekonań i doświadczeń, ale jest niejako jeden czynnik, który łączy wszystkie wyprawy – chodzi oczywiście o nocleg. Jedni są przekonani, że prawdziwi globtroterzy śpią jedynie pod namiotem, żują pszczoły i nie potrzebują prądu. Drudzy z kolei lubują się w najlepszych hotelach oczywiście z opcją śniadania, basenu i strefy wellness. Która opcja jest lepsza?

Są takie miejsca na mapie świata, w których faktycznie jesteśmy skazani jedynie sami na siebie, jednakże akurat tam dociera bardzo niewielkie grono podróżników na dwóch kółkach, którzy świadomi są warunków, które mogą tam napotkać. Zdecydowana większość jakichkolwiek wyjazdów to jednak tereny zamieszkałe, tętniące życiem i dobrze rozwinięte, gdzie sam wybór zarówno rodzaju tras czy typu noclegu zależy jedynie od nas, naszego charakteru, pogody czy zasobności karty płatniczej. Nadal jednak najważniejszy aspekt, który od zawsze towarzyszył motocyklom jest zachowany bez względu na wszystko, czyli wolność wyboru.

Wielu z nas nie wyobraża sobie spania w namiocie, ale ta sytuacja występuje też na odwrót. Sam wielokrotnie pamiętam rozmowy z osobami, które kompletnie nie mają styczności z motocyklami i niezwykle zdziwione były ekwipunkiem, który mogą pomieścić kufry. Dla nas to obecnie przecież nic dziwnego tym bardziej, że wszystkie niezbędne akcesoria zostały już tak zmniejszone, że możemy współczuć tym twardzielom, którzy najpiękniejsze trasy pokonywali na przełomie lat dwutysięcznych. Współczuć? Oczywiście, że podziwiać, bo wtedy wszystko było znacznie trudniejsze i nie o samych wymiarach chociażby prostego ręcznika mowa. A brak telefonu? Internetu? Nawigacji? To dopiero była prawdziwa przygoda.

Najważniejsze informacje:

  1. Czy wyjazd motocyklowy musi wiązać się ze spaniem w namiocie? Oczywiście, że nie!
  2. Obecne akcesoria dostępne na rynku są absolutnie obłędne – ich rozmiary, sposób działania i mnogość funkcji pozwalają naprawdę spakować biwakowy szpej w jeden kufer.
  3. Prawdziwi globtroterzy z mnóstwem naklejek poszczególnych krajach na kufrach też śpią w hotelach i nie jest to żadna ujma na honorze.
  4. Namiotowania każdy powinien spróbować – wiążący się z nim klimat wieczornego ogniska, skorzystanie z porad ojca z wieku dziecięcego i konieczność poradzenia sobie w każdej sytuacji jest niesamowita.
Spanie na dziko – najpiękniejsza, a zarazem najbardziej wymagająca forma noclegu.

Bez względu jednak na wybrany typ noclegu najważniejsze jest same podjęcie decyzji o wyjeździe i eksplorowanie świata zza kierownicy motocykla. Osoby, które mają za sobą już wiele lat doświadczenia w podróżowaniu oraz dziesiątki, a nawet setki tysięcy kilometrów przejechanych w najróżniejszych warunkach atmosferycznych znają jednak realia prawdziwej trasy. Nawet jeśli są największymi fanami buszkraftu czasami wybierają hotel, a wpływ na to ma tak wiele czynników, a kilka z nich rozpatrzymy w dalszej części, abycmniej doświadczeni mogliby nieco dowiedzieć się o realiach jazdy przez kilka dni na drugim końcu Europy na przemian w deszczu i upale, problemach z motocyklem czy zdrowiem. Jest naprawdę różnie, dlatego absolutnie nikogo nie powinniśmy oceniać poprzez wybór noclegu.

Jest jednak kilka ogólnie przyjętych czynników, które w największym stopniu wpływają na podjęcie ostatecznego wyboru zarówno jeszcze przez rozpoczęciem samego wyjazdu, jak i w jego trakcie. Oczywiście są to moje subiektywne spostrzeżenia, jednakże na przestrzeni mojej motocyklowej przygody zauważyłem, że z każdym kolejnym sezonem są one znacznie bardziej wyeksponowane.

Plastikowy dobrodziej

Czym byłoby życie, gdyby nie środki finansowe zgromadzone na kawałku plastiku z naszym imieniem i nazwiskiem? Czasy podróży za kilka drobnych ze skarbonki już się skończyły, a ludzie już nie mają takiej odwagi jak nasi chociażby rodzice czy dziadkowie. Wówczas budżet starczyć miał jedynie na paliwo, zakup kilku najtańszych konserw i wieczornej flaszki – w razie jakichkolwiek problemów nieokazaną pomocą byli sami ludzie, którzy do podróżników podchodzili z duszą na ramieniu. Nikt nie chciał wtedy żadnej zapłaty, a przyjaźnie zawiązane w kryzysowych chwilach w wielu przypadkach przetrwały po dziś dzień.

Obecnie jednak podjęcie decyzji o wyjeździe wiąże się z koniecznością zaoszczędzenia pewnej kwoty, oczywiście z naddatkiem, bo przecież nigdy niewiadomo co może nam się przytrafić. Dodatkowo koszty najdroższego ubezpieczenia na zdrowie, transport zwłok, awarię motocykla i holowanie, nowy kombinezon, kask, interkom i przede wszystkim GoPro oraz telefon z nadgryzionym jabłkiem, aby wszystko sumiennie wrzucać w social media. W tym przypadku od budżetu zależy nocleg – jeżeli stać nas na wszystkie te dobrodziejstwa to z automatu klepiemy luksusowe hotele w malowniczych Alpach, a jeśli w nasza sakiewka świeci pustkami to twardziele decydują się na spanie w namiocie, a ci mniej twardzi rezygnują z wyjazdu. Szkoda…

Kompletnie rozcięta opona w Rumunii – przymusowy postój w hostelu przy głównej drodze.

Pogoda potrafi nieźle namieszać

W trasie nie ma możliwości przygotować się na wszystkie okoliczności i nawet najlepsze komplety przeciwdeszczowe nie sprawią, że każdemu kolejnemu przejechanemu kilometrowi towarzyszyć będzie uśmiech na twarzy. Po prostu tak nie jest i nigdy nie będzie, no chyba, że w finalnie dwa koła zamienimy na cztery i z uśmiechem będziemy bawić się prędkością wycieraczek oraz temperaturą grzanego fikołka widząc jadącego w deszczu motocyklistę z odległego kraju.

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Jadąc kolejny dzień w trudnych warunkach mamy już po prostu dosyć namiotu. Jego codziennego pakowanie w akompaniamencie odbijającego się od liści deszczu doprowadza do szaleństwa, a ponownie zakładanie przemoczonych do granic możliwości butów i rękawic powoduje reakcje wymiotne na samą myśl o jeździe motocyklem. Można mieć najlepszy i najdroższy sprzęt, ale z żywiołami wygrać się nie da. Warto jest zawsze ze sobą mieć w miarę możliwości akcesoria biwakowe, gdyż naprawdę jest tak wiele pięknych miejsc, w których można spędzić noc na świecie, że szkoda czasu na hotele. W wielu przypadkach trzeba, a nawet powinno się schować jednak dumę do kieszeni i zarezerwować łóżko w przydrożnym hotelu.

Strach przed nieznanym

Jeśli namiot to camping albo spanie na dziko, a to z kolei oznacza pałąki, linki, śledzie (a także inne robaki), a tak w ogóle to trzeba to umieć rozłożyć, a potem złożyć na tyle umiejętnie, aby zmieściło się do fabrycznego opakowania, które oczywiście standardowo jest za małe już od momentu wyjechania z fabryki. Wypadałoby rozpalić jeszcze ognisko, ale bez podpałki warto wiedzieć czym można ją zastąpić korzystając z dobrodziejstwa natury. Parcele na glampingu? Są świetne, ale ludzi sporo, a do tego z każdego namiotu wystaje przedłużacz. Ktoś na forum napisał, że jest wysyp kleszczy i mrówek, a blisko wody lata mnóstwo komarów. A jak w nocy napadnie mnie na Półwyspie Helskim niedźwiedź polarny, albo co gorsza od strony zatoki wyjdzie hipopotam?

Strach mamy w swojej naturze, ale także w naturze wielu naturalnym czynnikiem jest walka i pokonywanie go. To właśnie obawy przed nieznanym najczęściej są powodem, dla których porzucamy wiele naszych pomysłów, które mogłby okazać się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Nie bierzmy zatem do siebie wszystkich informacji, które przeczytamy na internetowym forum, a po prostu przekonajmy się o tym sami. Uwierzcie mi, że nie ma piękniejszych widoków z rana niż z tych miejsc, które przypadkowo znaleźliśmy przeglądając mapę satelitarną. Oczywiście odsłaniają się one wraz z ustępującą mgłą oraz rozsunięciem przedniej ściany w naszym namiocie. 🙂

Namiot + motocykle = jedyna słuszna forma?

Problematyczny plecaczek

Podróżując samemu mamy większe pole do popisu. Nie chcę zabrzmieć w tym akapicie źle lub seksistowsko, bo z wieloma facetami jest tak wiele problemów wszelkiej maści, że włos się jeży. Plecaczek zatem potraktujmy również jako kompana naszej podróży. Każdy z nas ma inne problemy, ale także o innych rzeczach kilka chwil temu rozmawiał przez telefon. Jeden może czuć się dobrze, a drugi od rana jest zmarnowany, bo dostał fatalnego maila z pracy pomimo urlopu. A może to po prostu zwykłe zmęczenie albo pierwsze objawy przeziębienia? A może to właśnie “te dni” u waszej partnerki? Jesteście w trasie już kolejny dzień – bądźcie wyrozumiali.

A może właśnie twój kumpel robię teraz wszystko, aby wybić ci z głowy noc w hotelu. Może po prostu ma ochotę pobawić się w drwala, przygotować ognisko gdzieś nad brzegiem jeziora i usiąść z tobą przy piwku wygadując się ze swoich problemów? A może właśnie zakupił na jednym z chińskich portali nowiutki materac lub palnik i chciałby ci się pochwalić? A może po prostu chce spędzić noc z dala od zgiełku miast? A może wasz wyjazd znacznie nadszarpnął budżet i szuka oszczędności, dlatego namawia na namiot? Każdy z nas pod skorupą kasku ma zupełnie inne myśli, ale także różne wymagania dotyczące samego wyjazdu. Nie bądźmy samolubni.

Gdzieś w Szwecji nad samym brzegiem jeziora.

Hotelu! Ty jesteś jak zdrowie!

A ten tylko się dowie, kto zdrowie w trasie stracił. Wasza motocyklowa apteczka zawsze powinna być nienagannie przygotowana na wszelkie dolegliwości, ale czasami jest tak, że choroba rozłoży was na tyle, że nie macie nawet siły wstać z materaca, a co dopiero zgodzić się na kolejny dzień w trasie, a później wieczorne rozkładanie namiotu i całego biwaku. Rano znowu sprzątanie, porządki, a to wszystko w ubraniach motocyklowych.

Ten kto w trasie nie zachorował nie wie jakim uczuciem jest kąpiel przy użyciu ciepłej wodzie, a następnie sen w pachnącej pościeli z delikatnymi odgłosami nadciągającymi z TV zamocowanego na ścianie, ten nie zrozumie zdrowego. Choroba w trasie nie wybiera, ale z doświadczenia wiem, że czasami lepiej jest zrezygnować z namiotu na rzecz jednej lub dwóch nocy w hotelu i zregenerowaniu organizmu. Nie będzie to przecież żadna strata, ale pomoże wam, partnerce lub kompanowi ponownie odzyskać siły i tym samym czerpać przyjemność z kolejnych przejechanych kilometrów.

 

Sami widzicie, że na pytanie czy jechać pod namiot motocyklem czy do hotelu ciężko jest jednoznacznie odpowiedzieć. Czynników, które mają na naszą decyzję wpływ jest tak wiele, że nikomu nie powinniśmy w tej kwestii doradzać. Warto jest dzielić się swoimi doświadczeniami oraz przygodami, jednakże finalna decyzja może zależeć od finansów, pogody, awarii czy choroby. Podróżujmy, cieszmy się każdym kilometrem i przede wszystkim róbmy to według własnego widzimisię! Bo przecież o to w tym wszystkim chodzi!

Wiktor Seredyński

Od małego oglądał się za motocyklami do tego stopnia, że kilkukrotnie nabił sobie guza na głowie na przydrożnej lampie. Fan dalekich podróży, garażowego majsterkowania, ale także wyścigowej jazdy na torze. Wszystkie rzeczy związane z motocyklami odbywają się oczywiście w akompaniamencie Dire Straits. Podróż i jazda jest celem, a motocykle sposobem na spełnione życie.

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button