I Polski zlot Can-Am Spyder i Ryker, który odbył się w dniach 24-26 maja, to już kolejna, bo szósta taka impreza w naszym kraju i zarazem pierwsza, na której do Can-Am Spyderów, dołączył nowy model Ryker.
Była to niepowtarzalna okazja, by w towarzystwie osób pozytywnie zakręconych na punkcie trójkołowych Can-Amów pojeździć po urokliwych górskich okolicach Zakopanego i całego regionu, a także by wypróbować najnowszego trójkołowca spod znaku BRP, czyli oryginalnego pod każdym względem Can-Am Ryker. Dostępny w kilku odmianach trójkołowy roadster wzbudza ogromne zainteresowanie wszędzie tam gdzie się pojawi. Minimalizm, który aż kipi stylem oraz niecodzienna konstrukcja, w połączeniu z agresywną linią sprawiają, że aż chce się sprawdzić jak ten wynalazek jeździ. A były ku temu okazje, bo wszystko, co obiecywał organizator – firma Taurus Sea Power, czyli wyłączny dystrybutor pojazdów BRP w Polsce, spełniło się i to z nawiązką.
Nie zabrakło wesołej rodzinnej atmosfery, świetnie ulokowanej bazy wydarzenia w postaci Zajazdu Białczańskiego w Białce Tatrzańskiej, gdzie sielski klimat Podhala zachęcał do integracji z nowoprzybyłymi zlotowiczami, a co najważniejsze – nie zabrakło pogody jak na zamówienie, dzięki której całą sobotę można było przeznaczyć na relaksujące wycieczki krajoznawcze w zróżnicowanych grupach. Piątkowe zajęcia ograniczyły się do przyjazdu na miejscu imprezy oraz wieczornej integracji. Było bardzo wesoło, bo większość zlotowiczów to stali bywalcy, którzy już zdążyli się ze sobą dobrze poznać i stworzyć zgraną paczkę.
Za to plany na sobotę były zdecydowanie rozbudowane. Zaraz po śniadaniu i podzieleniu przyjezdnych na zgodne z ich preferencjami grupy, przyszedł czas na wspólną fotkę oraz wyjazd na wspólne wycieczki po bliższej i dalszej okolicy Podhala. Trasy obejmowały różne warianty i pozwalały najeździć się dowoli po górskich drogach usianych malowniczymi widokami.
Dla tych, którym nigdy nie dość przygotowano najdłuższą, bo liczącą ponad 300 km trasę po Podhalu oraz podtatrzańskich terenach Słowacji. Pośrednia grupa miała w planie do nawinięcia ok 200 km, a najbardziej „lajtowa” pod względem długości trzecia ekipa pokręciła się po okolicy nawijając nieco ponad 100 km na koła. Po drodze oczywiście robiono przerwy na kawę, obiad, czy podziwianie widoków i sesje foto. I tak, w pięknych okolicznościach przyrody oraz przy bardzo sprzyjającej pogodzie, upłynęła główna część programu zlotu.
Po pełnym wrażeń dniu w siodle, wieczorne opowieści przy piwku i pysznej strawie w typowo góralskiej oprawie, pozwoliły szybko rozkręcić się biesiadnej atmosferze, która udzielała się każdemu. Fani pojazdów Can-Am to bardzo pozytywni maniacy jazdy z dwoma kołami przed sobą, dlatego chętnie witają poszerzających ich zastępy, kolejnych zarażonych „spajderowym” bakcylem.
Kameralny klimat zapewniała ograniczona liczba uczestników – aby wziąć udział w imprezie, należało wypełnić odpowiedni formularz na stronie organizatora i potwierdzić swój udział. Taka formuła zapewnia, że na każdego będzie czekać przygotowane zaplecze. Usprawnia to także organizację imprezy i realizację planu przygotowanych atrakcji.
Na imprezę przybyło ok. 40 pojazdów z rodziny Can-Am, a do sporej części zlotowiczów dołączyły także rodziny. I taka też była atmosfera tego zlotu, który właściwie nie ma sobie równych. Tak jak ciężko porównać trójkołowe Can-Amy do innych pojazdów, tak ciężko znaleźć drugą taką imprezę. Tego po prostu trzeba doświadczyć za sterami trójkołowego potwora. Uczestniczy z marszu zapowiedzieli swoją obecność na kolejnej oby równie udanej edycji.