Test Benelli Pepe 50/125: Skuter nie tylko dla pań

Na naszym rynku nie brakuje skuterów sportowych i turystycznych. Jednak jednośladów użytkowych i atrakcyjnych dla kobiet jest wciąż za mało. Benelli Pepe spędził z nami tydzień, pokazał w tym czasie, że nie jest przeciętnym jednośladem jakich na naszych drogach setki.

Na pierwszy rzut oka widać, że Pepe (z włoskiego pieprz) niczego nie udaje. Nie ma nawiązań pseudo sportowych, ani pseudo maksiskuterowych. Stylistyka retro, okrągłe kształty kuszą za to sympatyków włoskiej, jednośladowej motoryzacji lat 60tych. Duże koła i cała masa schowków zdradzają jego miejskie i praktyczne przeznaczenie. Design może się podobać, podobnie jak jakość wykończenia. Wizualnie nie ma się do czego przyczepić. No może przełączników na kierownicy. Te gołym okiem zdradzają swoje chińskie pochodzenie.

Zaskakująco wygodnie. Naprawdę. Pierwsze metry Benelli Pepe były szokujące dla doznań testowego kierowcy. Świetnie zestrojone zawieszenie, wygodna i duża kanapa, duże koła (16 cali): To musi sprawiać przyjemność z jazdy. Pozycja za kierownicą w pierwszym odczuciu wydaje się dziwna. To dlatego, bo siedzi się wysoko. Odległość od kanapy do podłogi jest stosunkowo duża i jedzie się jakbyśmy siedzieli w domu, w fotelu.

Pepe zaskoczył nas komfortem.
Pepe zaskoczył nas komfortem.

Jedziemy na miasto. Dostarczony nam Benelli Pepe jest fabrycznie nowy. Na liczniku 9 km przebiegu. Po około pięciu kilometrach coś jakby było nie tak. Dziwną trakcję ma ten skuter. Ściąga go. Zatrzymujemy się i sprawdzamy mocowanie zawieszenia i kół. Po chwili mamy winowajcę… To powietrze w ogumieniu, a właściwie jego brak. Podjechaliśmy na pobliską stację, sprawdzamy… 0.5 atm. To prawie cztery razy za mało. Uzupełniamy opony jak nakazała książka serwisowa i jedziemy dalej. Pierwszego dnia na naszym liczniku już pojawiła pierwsza pięćdziesiątka przebiegu. Robimy przerwę, kontrolujemy wszystkie elementy w towarzystwie charakterystycznej woni wypalającej się farby z wydechu. Znacie ten zapach prawda? Przyjemny, bo podkreśla nowość naszego pojazdu.
Następnego dnia Benelli może się już pochwalić 150 kilometrami przebiegu. Nie zrobiły one na nim specjalnego wrażenia. No może trochę na obudowie. Przyszło nam bowiem śmigać podczas opadów atmosferycznych. Jezdnie były mokre… Mimo cienkiego profilu opon przyczepność jest niezła. Trzeba jednak uważać i nie składać się przesadnie w mokrych zakrętach. Wówczas czuć lekkie utraty przyczepności tylnego koła.

Benelli Pepe: 100 kilometrów w jedną noc. Dał radę.
Benelli Pepe: 100 kilometrów w jedną noc. Dał radę.

Kolejne 100 kilometrów pod Warszawą. Pierwsze dwa dni pozwoliły nam obdarzyć Pepka zaufaniem. Wyruszamy na daleki, nocny dystans. Nasza trasa wiedzie Al. Krakowską na południe, przez Raszyn, Złotokłos, Piaseczno. Wiele dróg lokalnych nie posiadało nawet swojego oświetlenia. To była idealna okazja do przetestowania przedniej lampy. Ta daje mocne i w dobrym miejscu skupione światło. Czar pryska po włączeniu długich. Świecą za wysoko i za bardzo na prawo. Pewnie kwestia regulacji, jednak, aby tą przeprowadzić potrzeba nieco więcej wiedzy i czasu.
Ciekawym wydarzeniem podczas tej nocnej wyprawy było zapalenie się dwóch kontrolek na raz. Jak na choince. Lampa rezerwy paliwa i oleju. Przypomnę, że między Złotokłosem, a Piasecznem istnieje odcinek kilkunastu kilometrów na którym nie ma ani jednej czynnej w środku nocy stacji. Tym bardziej takiej na której można kupić olej do silnika dwusuwowego jakim dysponuje Benelli Pepe. Była to droga z duszą na ramieniu. Nie da się optycznie sprawdzić ile tak mniej więcej w zbiornikach znajduje się poszczególnych płynów. Do tego jeszcze wskaźnik paliwa w Pepeku praktycznie nie występuje. Mamy tylko kontrolkę rezerwy. Ale kiedy ona się zapali i na ile starczy… tego nie wiedzieliśmy. To spora wada tego skutera. Na szczęście uruchomienie sygnałów świetlnych ostrzegawczych nie miało miejsca tuż przed nastaniem suszy w baku, czy zbiorniku oleju. Udało się dojechać do Piaseczna i tam na najbliższej stacji nawodnić to, co trzeba. Teraz następnym przystankiem będzie Warszawa Ursus. Jedziemy na skróty, poprzez miejsca gdzie cywilizacja o tej porze śpi.

Prezentowane Benelli to dobry towarzysz podczas załatwiania codziennych spraw

Następne kilometry sprawdziły użytkowe możliwości testowanego skutera. Bank, poczta, urząd, małe zakupy. Nasza redakcyjna koleżanka była wniebowzięta. Duża ilość schowków: Pod kierownicą, pod kanapą i do tego jeszcze kufer. Całości dopełnił też wygląd. Do Pepe jak się okazało idealnie pasuje “dziewczyński” kask w kwiatki od włoskiej De la Prada. To połączenie sprawiło, że skuter nie mógł przejechać niezauważony.

A jak przez te wszystkie dni spisywał się silnik? Mimo, iż był na dotarciu dawał sobie sprawnie radę. Szybko przyśpieszał i nawet na długich trasach nie łapał zadyszki. Jego osiągi są niezłe mimo zablokowania na kolanku wydechu poprzez zawirowacz spalin. Co ważne jest to kaganiec łatwy do “neutralizacji”. W komplecie dostajemy zamienne kolanko. Jedno odkręcamy poprzez poluzowanie kilku śrubek i gotowe. Odblokowany Pepe śmiga licznikowe 75 km/h. Czy to jednostka trwała i bezawaryjna? Tak, identyczne silniki są montowane we wszystkich dwusuwowych Keeway’ach i sprawują się znakomicie.

Pepe ma miękko zestrojone zawieszenie.
Pepe ma miękko zestrojone zawieszenie.

Zawieszenie. Ma duży skok. W połączeniu z dużymi kołami bez problemu nawet z zakupami czy pizzą w kufrze można śmigać po krawężnikach i większych nierównościach. To zdecydowanie jedna z większych zalet Benelli Pepe. Zapomniałbym… tylny, pojedynczy amortyzator posiada możliwość regulacji twardości. To się przydaje na przykład podczas jazdy w dwie osoby.

Ciąg dalszy pod materiałem wideo
Przedni hamulec działa bez zarzutu. Z tyłu jest nieco gorzej.
Przedni hamulec działa bez zarzutu. Z tyłu jest nieco gorzej.

Hamowanie nie jest dla testowanego Benelli Pepe zadaniem trudnym. To za sprawą dużej przedniej tarczy. Dobrze, że jest tak wydajna, bo musi ona nadrabiać niedoskonałości tylnego bębna. Ten jest słaby i nawet po regulacji nie jest możliwe zblokowanie nim koła napędowego. To tylko spowalniacz, a nie hamulec.

Czepiamy się. Trzeba wspomnieć o przeciekającym przednim schowku pod kierownicą. Tutaj powinna być uszczelka. Nie mniejszym minusem jest brak tradycyjnego wskaźnika poziomu paliwa. O tym już Wam wspominaliśmy – sama kontrolka rezerwy to zdecydowanie za mało. Ostatnią rzeczą na którą chcemy Wam zwrócić uwagę to lubiące czasem poskrzypieć plastiki kierownicy podczas wykonywania skrętu i mocniejszego hamowania.

Kto musi kupić Benelli Pepe? Każda kobieta, która wzdycha na widok skutera stylizowanego na retro z możliwościami transportowymi. On jest stworzony do jazdy po mieście i wspólnego wizytowania sklepów i urzędów. Płeć piękna doceni też łatwość prowadzenia i stosunkowo małą masę własną pojazdu. Czy Pepe nada się do rozwożenia pizzy? Na zachodzie mnóstwo restauracji wyposaża Benelli w kufry do przewożenia żywności. To też skuter warty uwagi ze względu na niezawodność. Za 5000 PLN dostajemy oryginalną konstrukcję i zarazem skuter, któremu można zaufać. Tak, jak my. Dzięki Pepe za miło spędzone wspólnie kilometry…

Zobacz więcej zdjęć Benelli Pepe.

[nggallery id=39]
Fot.: Skuterowo.com

Przemysław Borkowski

Kocha wszystko co ma dwa koła i silnik - nawet ten elektryczny. Gdyby wiertarka miała koła, też by na niej jeździł. Prywatnie fan dobrego rockowego brzmienia i kultur orientalnych.

Inne publikacje na ten temat:

14 opinii

  1. Kiedyś benelki to było coś taka 491 H2O po prostu bajka. Teraz no cóż, szkoda że nie montują oryginalnych minarelek.

  2. Czytałem, czytałem. Mój kumpel ma tego pepe, tylko srebrny, 13 000 przebiegu miał na koniec tamtego sezonu i nic z nim się nie dizeje. Nawet olał przeglądy i od kilku tysięcy nic nie robi, tylko leje olej i paliwko.

  3. Leszku silnik Pepe montowali tez w incach street 50 2t mówię to bo sam ja przecież mam i tam jest silnik Pe40QMB a dokładniej taki opis jest na stronie inter-carsu H1PE40QMB-0902011

  4. Ten skuter jest damski ponieważ żaden facet nie chciałby na niego wsiąść ;D.

    Nie wiem czemu skojarzyło mi się toto z Yamahą Giggle. Pewnie dlatego, że oba sprzęty są równie urodziwe… Dobra, Pepe jest trochę ładniejszy ;).

  5. A ja na jednym ze zdjęć widzę wskażnik paliwa,oj trzeba tu kogoś do okulisty wysłać!Po za tym to brat bliżniak Keewaya Goccia.Występuje też z silnikiem 4T tylko nie wiem jaka firma kryje się za tą jednostką napędową.Ale powiem jedno,nie ma to jak stary dobry poprzedni Pepe…

  6. Ten drugi Pepe, który stał obok testowego był ładniejszy – miał chrom na kierownicy i bardziej stylizowany zegar.

    Leszku, jak się nowiutkim Pepe jeździło na Mixolu?:-)

  7. Oglądałem go na zlocie i ogólnie całkiem OK tylko parę rzeczy mi się nie podobało, a mianowicie ta lampa tylna… Taka mała i okrągła. Ale jak Leszek jechał to była dobrze widoczna. Wskaźnik naładowania akumulatora – kto to wymyślił ? Po kiego to komu grzyba ?! Zamiast wskaźnika paliwa dali taki bubel… A wystarczyło zmienić podziałkę, ikonkę i kabelki podłączyć do pływaka, który jest w zbiorniku. Chwałą im za diodę rezerwy…

    PS: “Przypomnę, że między Złotokłosem, a Piasecznem istnieje odcinek kilkunastu kilometrów na którym nie ma ani jednej czynnej w środku nocy stacji.” – trzeba było do Tarczyna jechać tam dwa Orleny są a ze Złotokłosu jest może ze 4 km… 🙂 A w Piasecznie w nocy są czynne: Orlen, Shell, Lotos i Lukoil. Aaaa, no i Neste, ale tam oleju się nie kupi, bo to stacja samoobsługowa. 😉

  8. Leszku zwracam honor,to co wziąłem za wskażnik paliwa okazało się…wskażnikiem ładowania hehe PS.Oj chyba sprawię sobie okulary takie jak miał Stępień z 13-tego posterunku.;-)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button