Test Romet Division 125: Pozory mogą mylić – Test Skuterowo.com

O powrocie Rometa Division 125 było już głośno w ubiegłym roku. Z obserwacji wynikało, że polska marka chce, aby ten właśnie motocykl został flagowym przedstawicielem segmentu jednośladów na prawo jazdy B. Skuterowo.com postanowiło dziś sprawdzić tę propozycję.

To nie jest najtańszy sprzęt – Romet Division to wydatek blisko 7 000 PLN. W tym przedziale cenowym panuje zacięta rywalizacja – stąd pojawia się pytanie – czy warto zdecydować się na pegaza?

Na pierwszy rzut oka przyznam, że Romet Division 125 wygląda intrygująco i agresywnie. To zachęca do wymiany bliższych spojrzeń. Mnóstwo tutaj ostrych linii i kształtów. Spójrzcie np. na zbiornik paliwa czy liczne owiewki. Podobny charakter wyraża przedni klosz i tylne, minimalistyczne lampy LED. Generalnie szanowni widzowie Skuterowo.com dochodzimy do wniosku, że Romet pod względem stylistycznym pozycjonuje się do wyższego segmentu. Gdyby nie boczne oznaczenia pojemności można pomyśleć, że mamy do czynienia z trzysetką. To sprytny i pożądany zabieg, dzięki któremu można się poczuć nieco doroślej na tym sprzęcie.

A propos odczuć i emocji jakie towarzyszą podczas jazdy Divisionem 125: Warto spojrzeć na to co kierowca widzi z pozycji kanapy. Jesteśmy zaskoczeni designem deski rozdzielczej. To fajny zestaw analogowo – cyfrowy, który wygląda naprawdę solidnie. W tym miejscu należy się dla producenta laurka. Nim ruszymy z miejsca pokażemy Wam jeszcze jeden bajer – odtwarzacz mp3 z wejściem na kabel aux i kartę SD. Nie czarujmy się – ten zestaw nie gra jakoś rewelacyjnie, brak mu głębi, a przy wyższym poziomie głośności strasznie zniekształca naszą ulubioną muzę. Pytanie czy ta opcja będzie dla Was przydatna i czy koniecznie chcecie ze swojego moto robić jednośladową dyskotekę? My chyba odpuszczamy sobie demonstrowanie tej funkcji Rometa publicznie.

Skupmy się na tym co najważniejsze – na jeździe. Spodobała się nam ta sportowa, typowa dla nekeda pozycja za kierownicą. Chwilę po zagrzaniu się silnika sprawdzamy jego maksymalne osiągi. Romet Division 125 rozpędza się bardzo dynamicznie i po kilku chwilach widzimy 70 km/h. Powyżej tej wartości silnikowi zaczyna brakować tchu, ale bez problemu dobiliśmy do licznikowej setki. To dobry rezultat jak na jednostkę chłodzoną powietrzem i zasilaną zwykłym gaźnikiem. Chyba największą wadą tego silnika pozostają wibracje, które przy maksymalnej prędkości obrotowej są na dłuższą metę nieprzyjemne. Stąd też nasza rada – starajmy się Divisiona nie piłować w wniebogłosy.

Na plus na pewno trzeba zakwalifikować brzmienie wydechu z podwójnym wylotem. Jest basowe i absolutnie niepozorne, przez co możemy wkręcać znajomych, że Romet wyposażony jest w coś więcej, niż tylko 125 ccm. Taki żarcik branżowo – sytuacyjny.

Romet Division 125 bŁykamy kolejne kilometry i zauważamy, że zawieszenie jest bardzo rozsądnie zestrojone. Widelec nie nurkuje podczas hamowania, a jednocześnie dobrze wybiera nierówności. Na tyle z kolei pracuje centralny amor, który być może jest trochę za twardy, jednak tylko taka charakterystyka jest w stanie zapewnić precyzję w zakrętach. Dobre wrażenia potęgują też szerokie i miękkie opony, które przyzwoicie spisują się na mokrym asfalcie, również podczas gwałtownego wytracania prędkości. Układ hamulcowy Rometa Division 125 składa się z dwóch hamulców tarczowych. Nie zaskakują swoją wydajnością, są po prostu wystarczające. Przy tym szkoda, że nie zdecydowano się szersze klamki, zarówno przedniego hamulca, jak i sprzęgła.

Przy okazji tego, że patrzymy na kierownicę warto też zwrócić uwagę na jej kształt i metalizowany lakier. Szkoda, że wykończenie niektórych elementów takich jak przełączniki czy lusterka pozostawia nieco do życzenia. To są może detale, ale akurat my zwracamy na nie uwagę. W jaki sposób one rzutują na całość? W naszym odczuciu nieznacznie, zwłaszcza w przypadku sprzętu za 7000 PLN.

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Po tygodniu Romet Division 125 opuszcza nasz garaż. Nastukaliśmy tym sprzętem ponad 150 km po Warszawie i okolicach. To motocykl za sprawą którego dokonaliśmy kilku miłych wypadów, które będziemy dobrze wspominać, myśląc o sezonie 2015. Patrząc na Wasze zainteresowanie i ilość sprzedanych egzemplarzy w tym roku można powiedzieć, że wielu z Was podzieli te nasze dość pozytywne wrażenia.

Przemysław Borkowski

Kocha wszystko co ma dwa koła i silnik - nawet ten elektryczny. Gdyby wiertarka miała koła, też by na niej jeździł. Prywatnie fan dobrego rockowego brzmienia i kultur orientalnych.

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button