Pimp my helmet!

Inność nie musi oznaczać oryginalności, napisał pewien internauta o nicku ~Placebo. Jednakże oryginalność w obecnych czasach jest bardzo względna, albowiem wielu uważa się za wyjątkowych, powielając schemat jednostki, która wprowadziła zmiany w określone schematy.

Chciałbym w tym artykule przedstawić swoją opinię dotyczącą zdobienia kasków, jak również poznać Wasze zdanie na ten temat, bądź pomysły powiązane z powyższym zagadnieniem.

Nie ukrywam, jestem strasznym estetą i gadżeciarzem, wszystko, co ładne, nowe i nietuzinkowe przykuwa moją uwagę bardziej niż okładki Sports Illustrated Swimsuit.

Ostatnimi czasy myślałem nad delikatnym tuningiem optycznym mojego Zippa Vapora, jednak moje daleko sięgające i ocierające się o granice szaleństwa plany modyfikacji mego jednośladu spełzły na niczym, kilka szkicy, kalkulacja kosztów, koniec sezonu – zbyt wiele pracy, zbyt mało czasu i brak możliwości ewentualnego pochwalenia się efektami ciężkiej pracy, zadecydowały o zaniechaniu przeze mnie realizacji tych fantazji.

Przedzierając się przez różne fora skuterowe i motocyklowe, moją uwagę przykuły zdobione na różne, mniej lub bardziej egzotyczne sposoby, kaski motocyklowe. Fanatycy dwóch kółek chcąc wyróżnić się z tłumu i dodać lekkiej nutki fantazji do całego outfit’u symbiotycznego związku motocyklisty i maszyny, wyposażyli swe kaski w różnego typu dodatki, poczynając od kolców, przez uszy najsłynniejszej myszy świata, aż do diabelskich rogów i fantazyjnych fryzur.

Moja reakcja była natychmiastowa – muszę mieć coś takiego! Klik klik, największy polski serwis aukcyjny, wyszukiwane w odpowiedniej kategorii i… BINGO! Ze wszystkich aukcji, które ukazały się moim oczom, najgłośniej wołała mnie ta z irokezem, nie ukrywam, że zawsze chciałem mieć prawdziwego na swojej głowie, jednakże z tytułu wykonywanej pracy nie mogłem sobie na to nigdy pozwolić, mimo iż dobra rockowa i punkowa muzyka od lat krążyła po zakątkach mojego chorego umysłu.

Czym prędzej zapytałem o dostępność towaru i ruszyłem w drogę po uprzednim ustaleniu odbioru osobistego (przecież nie wytrzymałbym oczekiwania na kuriera, tym bardziej na „prioritaire” Poczty Polskiej – nie wybrałem sobie przecież prezentu gwiazdkowego).

Taki kask na pewno zwraca większą uwagę na kierowcę. Naprawdę, dzięki niemu jestem lepiej widoczny na drodze.

Dojechałem pod wskazany adres i stanąłem przed drzwiami sklepu komputerowego (tak, ten sklep miał wyjątkowo dużo wspólnego z jednośladami). Poprosiłem mocno pogrążonego w rozterkach egzystencjonalnych jak mniemam, Pana szczycącego się tytułem „sprzedawcy – serwisanta” o zaprezentowanie mi tego cuda, które wykopałem w Internecie. Po kilku chwilach spędzonych na zapleczu, z groźną miną ów Pan podał mi obiekt mego pożądania – pomarańczowy irokez z przeznaczeniem na kask motocyklowy/rowerowy/budowlany (niepotrzebne skreślić). Wyglądał nieźle, ba, o niebo lepiej niż na zdjęciach prezentowanych na aukcji. Była jeszcze jedna rzecz, która nie pozwoliła mi udać się prosto do kasy i odejść ze zdobyczą w kierunku zachodzącego słońca – na każdej aukcji i na opakowaniu , które trzymałem w rękach pojawiało się określenie „[…] na gładkiej powierzchni kasku…”.

Mój kask nie jest gładki, jest jakby gumowany i jego powierzchnia nie jest błyszcząca i śliska, taka, jak zalecana przez producenta do użycia z omawianym produktem. Z pewnym wewnętrznym niepokojem zapytałem sklepowego filozofa czy ten właśnie wymarzony przeze mnie irokez połączy się w jedność razem z moim kaskiem, mimo jego „inności” od sugerowanych przez fabrykanta, i czy wytrwają w tej miłości jak Tristan i Izolda…

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Odpowiedź brzmiała – „Nie wiem, nie znam się, bezpieczniej mi powiedzieć – NIE”.

Myślę sobie, kurczę, rozumiem, że to jest sklep komputerowy, a nie motocyklowy czy skuterowy, ale nawet Pani Gienia w warzywniaku wie, co sprzedaje i do czego może być użyte oferowane przez nią dobro naturalne w postaci np. marchewki.

Mimo negatywnej odpowiedzi, wydobyłem z portfela poczet królów polskich, zapłaciłem i wyszedłem zniesmaczony lekko ignorancją bohatera sklepowej lady.

Po krótkim zapoznaniu się z zawartością opakowania, uznałem, iż założenie „fryzury” na kask, jest bardziej niż łopatologiczne i całość tej poważnej operacji zmieściła się w 3 minutach.

Zobacz przykładowy sticker.

Wracając do sedna sprawy – jeżdżąc na co dzień po Warszawie z „odpicowanym” już kaskiem, zauważyłem, że stałem się bardziej widoczny dla kierowców samochodów! Ponadto spotykam się z ich aprobatą dla tej ozdoby nagradzaną wyciągniętym kciukiem za szyby auta.

Jedynym incydentem, który wstrząsnął mną niebywale był szyderczy śmiech dwóch strudzonych sportowców w dość naznaczonych już piętnem czasu dresach, sygnowanych trzema paskami, widocznie zmęczonych życiem, błądzących po przepastnych zaułkach warszawskiej Woli.

Konkludując – są gusta i guściki, jednym się podoba, innym nie. Ciekaw jestem Waszych opinii… Część z Was widziała mnie na pewno na sobotnim zakończeniu sezonu, więc mogła „na żywo” obejrzeć i ocenić ten rodzaj ozdoby. Tych, którzy nie byli, zapraszam do obejrzenia zdjęć, można tam spotkać również i mnie wraz z moim iro.

Na koniec chciałbym dodać, że nie widziałem na swej drodze więcej niż jednego kierowcy jednośladu krążącego po Warszawie z takim właśnie dodatkiem.

MrSpesone

Honda CBF 600S

Inne publikacje na ten temat:

6 opinii

  1. Do tego typu rzeczy mam zawsze podejście – jak się komuś to podoba, to czemu nie?
    Osobiście bym nie założył na mój kask, bo nie odpowiada to zarówno mojej “stonowanej nudnej charakterystyce” (która przekłada się na styl ubierania – ot tak zwany standard), jak i chyba i troszeczkę z racji wieku (chociaż w kasku nikt nie widzi, że już jestem “stary baran” 😉 ), ale też i nie mam nic przeciwko jak ktoś takową ozdobę ma (co prawda jeszcze się nie spotkałem z tym w realu, ale sądzę że “szoku bym nie dostał”, a na pewno nie zareagował negatywnie).

    Co do reakcji ludzi:
    – ogólnie prawdą jest, że nasze społeczeństwo nie lubi wychodzenia poza tak zwane “utarte standardy”, więc i tak masz fuksa że tylko Ci dresiarze tak zareagowali (może w dużych miastach jest lepiej pod tym względem).

    Wyobraź sobie, że ja np., spotkałem się z opinią że jestem “idiotą” bo ubieram się na skuter w ciuchy motocyklowe (kurtka i spodnie), b zdaniem niektórych ludzi gdzie mieszkam “kreuje się na motocyklistę nie będąc nim”, gdyż standard jaki się utarł, jest w stylu “na skuter w podkoszulce i w jeans`ach”.

    Po prostu trzeba mieć takowe docinki gdzieś i tyle, bo jak ktoś jest złośliwi to przyczepi się zarówno takiej ozdóbki, jaki głupiej kurtki.

  2. Jak ktoś ma taką zajawkę to czemu nie;D
    Ważne, żeby te zdobienia były “z gustem”, czyli nie obrażały nikogo i nie były wulgarne.

  3. Mógłbyś napisać w którym sklepie zakupiłeś ten irokez? Nie mogę znaleźć nigdzie takiego “puszystego”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button