Yamaha Cygnus 125 ccm: Skuterem po Londynie

Od kilku lat mieszkam w stolicy Wielkiej Brytanii – Londynie. Początkowo dojeżdżałem do pracy metrem, autobusami czy też kolejką – w zależności gdzie pracowałem i gdzie mieszkałem. Ostatnio po zamieszkaniu z moją narzeczoną i zmianie adresu zamieszkania zacząłem bardziej myśleć o skuterze (Yamaha Cygnus 125cc), zwłaszcza, że kilku kolegów z pracy bardzo chwaliło sobie ten środek transportu.

Pierwsze spotkanie z jednośladem miałem dopiero na kursie CBT, jest to jednodniowy kurs składający się z wykładów teoretycznych, zasadach ruchu, ubiorze, bezpieczeństwie, następnie jazda po placu. Jeśli nauczyciel uzna że jesteś gotowy czeka Cię około dwugodzinna jazda po mieście na zasadzie dwóch uczniów, a za nimi koleś kontaktujący się przez zestaw słuchawkowy. Zazwyczaj ogranicza się do mówienia kto ma pierwszy jechać i gdzie. Jeśli wszystko pójdzie gładko otrzymasz papier o przebyciu szkolenia CBT – upoważnia Cie ono do jazdy jednośladem do 125cc, bez pasażera, z przyklejonymi “eL-kami”. Do tego zakaz wjazdu na autostrady i jest ważne przez 2 lata, koszt około 120 funtów, w międzyczasie można zdać na kat.A .

Po zaliczeniu szkolenia CBT postanowiłem zakupić maszynę. Nie znałem się zupełnie na skuterach, troszkę kolega mi pomógł w wyborze, ale można powiedzieć, że kupiłem prawie w ciemno.Wybór padł na używany skuter Yamaha Cygnus 125cc z 2009 roku z przebiegiem 2400 mil (około 4000 km). Miał już opłacony ROAD TAX (na skuter koszt 16 funtów na rok) i obowiązkowy przegląd MOT (koszt około 28 funtów). Kupiłem go od starszego Pana jak się później okazało z polskimi korzeniami. Niestety okazało się też, że koszty ubezpieczenia skutera na rok wyniosły około 700 funtów i wpływa na to wiele czynników. Są tu inne zasady, niż w Polsce, ale już w następnym roku powinienem mieć dwukrotnie tańsze.

Nadszedł więc czas na pierwszą jazdę. Od domu dawnego właściciela do mnie, jakieś 15 km. Na początku ciężko mi szło manewrowanie, jak i sama orientacja w terenie, gdyż w ogóle nie wiedziałem gdzie jestem. Pomogła mi nawigacja w telefonie. Na szczęście dotarłem do domu i od tego czasu skuter jest moim oczkiem w głowie i jazda na nim daje mi wiele radości. Po pierwsze służy mi jako transport z domu do pracy, trasa około 16 km skróciła się do 22 minut z 45 transportem publicznym. Ma on już kilka zadrapań -raz mi przewrócił się z nóżki, raz wywróciłem się w deszczu podczas jazdy. Złamała mi się stopka centralna, ale niedługo ją naprawie. Co do samej jazdy jest ona przyjemna, chociaż w Londynie często pada deszcz. Za to temperatura rzadko spada poniżej zera, więc mając odpowiedni ubiór da się i w czasie zimy jeździć, co też robię.  Kultura innych kierowców zwłaszcza tych w “puszkach” jest zupełnie odmienna niż w Polsce. Tutaj traktują skuterowców jak każdego innego członka ruchu, nie zajeżdżają Ci drogi, nie wymuszają pierwszeństwa, a jeśli już wyprzedzają to w miejscach bezpiecznych i robią to umiejętnie. Często mnie przepuszczą, ustąpią przejazdu itp. Widać tu inną kulturę na drogach, pieszy przykładowo nie czeka godziny przed przejściem dla pieszych, gdyż pierwszy nadjeżdżający samochód go przepuści. Tu własnie nie przepuszczenie pieszego czy też zajeżdżanie drogi słabszym, tzn rowerzystom czy skuterzystom odbierane jest jako chamstwo. I pisze tu o mieście takim jak Londyn, gdzie jest zbieranina ludzi z całego świata, a co dopiero powiedzieć o mniejszych miastach. Naprawdę jeździ się bardzo przyjemnie i rzadko zdarzają się nieprzyjemne czy też niebezpieczne sytuacje.

Krótko ujmując jestem zadowolony z zakupu skutera i jeżdżenia nim po tak wielkim mieście jak Londyn, zwłaszcza, że inni uczestnicy ruchu nie utrudniają mi tego. Takiej kultury jazdy życzyłbym w Polsce w zaczynającym się 2013 roku.

Inne publikacje na ten temat:

1 opinia

  1. Też jeżdżę Cygnusem po Londku i Croydon. 2008 rok i 22000 mil nalotu 😀 Skuterowanie zacząłem od rozwożenia żarcia w 2006 roku. Treaz tylko do pracy i z powrotem + zakupy czasem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button