Tego się nie spodziewaliście, prawda? Po targach Motor Show w Poznaniu doszliśmy z Leszkiem do wniosku, że czas na coś zupełnie nowego i w serii Na Winklach będziemy zabierać przeróżne motocykle, od takich potworów, jak ten na którym siedzę, po 50-ki i 125-ki, na piękne, polskie drogi. Zaczynamy!
Kilka słów o bohaterze dzisiejszego odcinka, a bohater jest nie byle jaki. Ducati Monster R to w hierarchii model najdroższy, najmocniejszy i najlepiej wyposażony. To właśnie dlatego myjemy go w zwolnionym tempie i z wyłączonym pistoletem. Tak, wiem.
W każdym razie Monstera napędza jednostka napędowa Testtastretta podkręcona do 160 KM, co czyni z niego najmocniejszego nakeda w rodzinie Ducati. Ohlins, Brembo, Pirelli, piękne wykończenie. Na papierze wszystko wygląda idealnie.
Tak, tam po lewej stronie to jest GoPro Hero 2 i tak – bardzo często będzie w kadrze. Leszek pewnie i tak bardziej nie będzie mógł przeżyć tego, że mówię z zatkanym nosem. Nic nie poradzę – przeziębiłem się na Monsterze właśnie.
Wracajac do niekoniecznie motocykla, a tematu przewodniego naszej serii, czyli polskich dróg. Dziś tak sztampowa trasa, znana „lokalesom” ze Szklarskiej Poręby do Jakuszyc. Ma sporo plusów i minusów. Plusem są świetnie popodkręcane winkle i dobrej jakości asfalt. Minus? Z reguły jest tu spory ruch, a w sezonie także sporo motocykli.
A jak sam Monster R spisuje się na publicznej drodze? Ducati przecież reklamuje ten model jako motocykl z torowym nastawieniem. Zaskakująco dobrze, zwłaszcza jeśli chodzi o komfort. Ja przy moim niezbyt wysokim wzroście odnajdywałem się bez problemu. Podnóżki są na dobrej wysokości, ugięcie kolan nie jest męczące. Przyjechałem nim z Warszawy, na Dolny Śląsk, i byłem miło zaskoczony.
Są także minusy: czuć, że jest to pojazd dedykowany trackday’owym wypadom. Czy to w sztywno zestrojonym zawieszeniu, czy w agresywnych hamulcach Brembo czy oponach Pirelli Diablo Supercorsa SP. Średnio spisywały się w takich warunkach pogodowych. Co dało mi trochę do myślenia…
I w taki oto sposób wybrałem się na… trackday! Jeśli Monster R stworzony jest do tego typu imprez, to właśnie tu powinien być testowany. Pojechaliśmy na nowootwarty tor Silesia Ring, 30 km od Opola. Obiekt duży, o długości ponad 3,5 km i 12 m szerokości w najwęższym miejscu. Była to pierwsza impreza tego typu organizowana na Silesia Ringu.
Tam przede mną gonię kolegę Simpsonowicza na MT-10SP, a na samej imprezie jestem dzięki innemu koledze – Mariuszowi Łowickiemu i litewskiej ekipy Coffee Racers, która organizuje trackdaye także w Polsce.
Ciąg dalszy pod materiałem wideo
A jak sam Monster R spisuje się na torze? Odpowiedź: rewelacyjnie.