Chcesz kupić motocykl? To od razu kup też sobie trumnę!: #54 Szybcy i Wolni Vlog

“Motocykl = śmierć”, “Nie kupuj skutera, bo nie mam zamiaru chodzić do Ciebie na cmentarz”, “Do motocykla od razu sobie kup trumnę”… Ile razy to słyszeliście kiedy oznajmiliście, że chcecie motocykl? Jak przekonać innych, że to wszystko stereotypy?

Sam słyszałem to kilkanaście razy, kiedy tylko oznajmiłem rodzinie, że chce kupić swój pierwszy skuter 50 ccm. W Polsce z pewnych względów ciągle postrzega się motocyklistów przez pryzmat dawców. Tymczasem 90% ludzi na jednośladach to osoby, które pod kaskiem mają mózg zamiast waty.

Owszem, zgadzam się, że motocykl nie jest najbezpieczniejszym środkiem lokomocji. Jednak zabić można się jadąc nawet na rolkach czy rowerze. Wszystko zależy od ilości oleju w głowie oraz także szczęścia. Jako motocykliści nie mamy wpływu na wszystko i wszystkich. Wymuszenia czy zajechanie pasa ruchu to dla motocyklistów chleb powszedni. Kluczem jest posiadanie bardzo ograniczonego zaufania do innych kierowców oraz dawanie im szans na zauważenie siebie.

Jazda z prędkością 150 km/h po mieście prowokuje wręcz wszelkie wymuszenia – jesteśmy bowiem zbyt “mali” i zbyt szybcy, ani wszyscy mogli nas za wczasu dojrzeć. Z tego względu moim zdaniem wynika gros niebezpiecznych sytuacji z winy kierowców osobówek.

Jeśli jeździmy rozsądnie, z głową pod kaskiem i stosujemy się do mega ograniczonego zaufania, wówczas mamy spore szanse na przetrwanie, nawet w trakcie niebezpiecznych sytuacji. To jest moim zdaniem prawdziwy argument przeciwko głosom bazującym wyłącznie na wyobrażeniach i doniesieniach medialnych o “dawcach”.

Cześć, tutaj Leszek. Lewa w górę do was, kciuk górę polecam wam wcisnąć, tak samo jak klawisz subskrybuj. Dzisiaj podzielę się z wami swoimi wrażeniami z zakupu pierwszego moto, co miało miejsce kilka, kilkanaście lat temu. Pamiętam, że jak powiedziałem swojej rodzinie, tacie, czy dziewczynie, że będę kupować coś, co jest zasilane silnikiem i będzie posiadać dwa koła i nie będzie to rower to usłyszałem:”od razu sobie kup trumnę do tego”. I jak wielu z was spotkało się właśnie z takim stwierdzeniem, kiedy tylko pierwszy raz wspomnieliście o tym, że chcielibyście jeździć, podróżować na motocyklu takim jak chociażby ten. To jest Romet SCMB 250, dwucylindrowa V’ka. Bardzo fajnie się prowadzi, ale dzisiaj nie o tym motocyklu, a o tym, że w Polsce bardzo głęboko jest zakorzeniony stereotyp, taki mit, że jak ktoś kupuje sobie motocykl to kupuje od razu śmierć i karnet do zakładu pogrzebowego. Trochę się nie dziwię, bo jednak dosyć często słyszy się o wypadkach motocyklowych, ale moim zdaniem to jest taki sam schemat, kiedy dochodzi do jakiegoś wypadku, katastrofy lotniczej. Jak rozbija się jakiś motocykl w Warszawie to możecie być pewni, że wszystkie serwisy lokalne i ogólnopolskie będą pisać o tym. Jechał i zginął!To tak samo jak z syndromem BMW. Jeżeli jakiś samochód bierze udział w wypadku i jeżeli jest to BMW to zawsze się pisze: młody kierowca BMW nie opanował pojazdu, rozbił się, zabił się, a przy okazji ranił jeszcze 4 Bogu ducha winne osoby. Niestety media czasami przesadzają w różnych sformułowaniach i tak samo jest z motocyklistami. 90 % motocyklistów to są tacy, którzy jeżdżą używając mózgu. Wiadomo, że w tym dosyć szerokim polskim gronie jest sporo takich kierowców, którzy uważają, że jazda poniżej 130 km/h w terenie zabudowanym to jest po prostu dziecinada. I jeżeli ktoś nie używa mózgu to jest w stanie tak samo zrobić sobie krzywdę nożem kuchennym, czy sokowirówką. Tak naprawdę kupując motocykl nie jest istotna pojemność jaką wybierzemy tylko to ile mamy oleju w głowie, nie tylko w silniku. Ja wychodzę z założenia takiego, że jest duża szansa, że nie z naszej winy może dojść do wypadku motocyklowego, ale my sami najlepiej zadbamy o swoje bezpieczeństwo jako motocykliści wiedząc, że nie możemy liczyć na nikogo dookoła. To nie inni mają uważać na nas.

To my musimy uważać przede wszystkim na siebie i nie ważne czy my mamy pierwszeństwo, czy go nie mamy, sami musimy dbać o siebie i o swoje bezpieczeństwo nie ufając nikomu kto uczestniczy w ruchu drogowym. I to moim zdaniem jest taka podstawa, ta kanwa, jeżeli chodzi o zapewnienie samemu sobie bezpieczeństwa. I to jest moim zdaniem najlepszy argument na wszystkie tego głosy, że motocykl to jest pewna śmierć. Zgadza się. Motocykl jest niebezpieczny pod tym względem, że nie mamy stref zgniotu, nie mamy poduszek powietrznych, pasów bezpieczeństwa. To co nas chroni to tak naprawdę nasze ciuchy i kask i to co najważniejsze, czyli zdrowy rozsądek, którego jeżeli nie mamy to nie pomogą nam żadne spodnie, nie pomoże nam żadna kurtka i żaden kask i nie ma znaczenia, czy my kupimy kask za 500, czy 2500 złotych. Ma znaczenie, jeśli kupimy kask za 35 złotych, bo w naszej Polsce jest to w dalszym ciągu dosyć popularny atrybut początkujących użytkowników dwóch kółek nad czym szczerze mocno ubolewam, więc zakup motocykla jest przepustką do naszych pasji, do spełnienia marzeń. Jeżeli mamy chociaż trochę pomyślunku i IQ choćby na poziomie 50 to damy sobie radę słuchając naszych odruchów bezwarunkowych w ruchu drogowym. To jest, moim zdaniem, absolutnie najważniejsze. Zabić się można jadąc na rowerze, zabić się można na przejściu dla pieszych, można zabić się samochodem i tak samo można zabić się motocyklem. Jeżeli ktoś ma pecha to wiadomo, że palec złamie w pewnej części ciała także, więc serdecznie was zachęcam do tego, żebyście rozmawiając ze swoją rodziną przytaczali racjonalne argumenty tak, żeby wasi bliscy czy znajomi nie posługiwali się tylko i wyłącznie stereotypem i wizerunkiem małoletniego ściganta, który na pierwsze moto po zdaniu prawka kupuje sobie przysłowiowego litra i śmiga 170 km/h jadąc po mieście, bo jeżdżąc z takimi prędkościami nie możecie liczyć na to, że macie gdzieś pierwszeństwo, że gdzieś byliście pierwsi, że to inni mają uważać. Nie. Po pierwsze przy takiej prędkości niektórzy mogą wam wymusić pierwszeństwo z tego względu, że nie zdążą was zauważyć.

To tyczy też takiego podstawowego przypadku, kiedy to zajeżdża się motocykliście drogę na pasach ruchu takie jak te, ale naprawdę robiąc ogromną liczbę manewrów przy bardzo dużej prędkości stajemy się siłą rzeczą niewidoczni. Przelatujemy obok innych samochodów z taką szybkością, że nie są w stanie zauważyć nas przykładowo w swoich lusterkach. Często gościmy też w martwych polach ze względu na to, że motocykl jest dosyć małym pojazdem i o tym też musicie pamiętać podczas jazdy motocyklem…

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Leszek Śledziński

Emerytowany dziennikarz motoryzacyjny portalu Jednoślad.pl

Inne publikacje na ten temat:

4 opinii

  1. ale dużo jest w tym racji. Ja w okresie miedzy 15 a 20 rokiem życia pożegnałem 3 kolegów własnie z powodu jednośladów.
    To były trochę inne czasy, inne motocykle i motorowery, mniejszy rygor na drodze i stanowczo mniej samochodów. Dużo spraw szło na spontanie pełnym. To już w warszawie jeszcze bywały zdrutowane motocykle klasy WSK cross a to co stało po szopach na wiochach jak się gdzieś jechało to masakra była.

  2. U mnie było identycznie :/ Na szczęście część rodziny jezdziła wcześniej na jawie 250 i junaku m10, wspomogła mnie z przekonaniem reszty.

  3. Jazda z prędkością 150km/h po mieście czyni jedynym winnym we wszystkich “wymuszeniach”. Są już na to wyroki sądu. Przepisy dotyczą wszystkich, a nie tylko osobówek.

  4. Jak u mnie rodzina sie dowiedziała ze kupiłem sobie 125cc zamiast samochodu, to szkoda gadać.Ale postawiłem ich przed faktem dokonanym.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button