Chińskim skuterem do pracy: 8000 km

Od czerwca do września na Ince Sprint Sport przejechałem ponad osiem tysięcy kilometrów. Jak na taki pojazd, wyprodukowany gdzieś w południowym Syczuanie przez odpowiedzialną za sporą część chińskich skuterów firmę GIANT CO, to całkiem sporo. Codziennie, niezależnie od warunków pokonywałem 120 km, jako że dojeżdżałem nim do pracy. Zaiste, przy maksymalnej prędkości 52 km/h, była to obfitująca w atrakcje trzygodzinna podróż. Kilka razy skuter mnie zawiódł, w swej chińskiej dobrotliwości jednak nie było to nigdy pośrodku niczego, w nocy, w deszczu, tudzież z dala od najbardziej nawet prymitywnej formy cywilizacji. i nie powiem- te codzienne peregrynacje dały mi mnóstwo doświadczenia, przejść, przygód, stresów, ale i wiedzy, często niestety zdobywanej metodą prób i błędów.

Niewygodna kanapa? Można się przyzwyczaić.

Jazda na długim dystansie, a anatomia. Niestety, nasze skuterki to nie poczciwa Warszawa, gdzie tylne siedzenie było wielkości średniego sortu kanapy. Poza nielicznymi wyjątkami, siedziska nie są najwyższymi osiągnięciami w dziedzinie komfortu i nie są też przeznaczone do długiej jazdy. Po pól godziny w jednej pozycji odczuwałem przykre mrowienie i niedostatki krwi w części ciała o mniej szlachetnej nazwie. Po godzinie owo uczucie pojawiało się w ramionach i dłoniach. Nie było wyjścia – trzeba było opracować kilka patentów – i nie mam tu na myśli przystanków co kilkanaście kilometrów, nie chciałem tracić w ten sposób czasu. Oprócz tego, ze po pewnym czasie po prostu można się przyzwyczaić do kształtu siedziska, to bardzo dużą ulgę przyniósł kufer, a właściwie to, że zaczął stanowić bardzo wygodne i pewne oparcie dla pleców, co zacznie zwiększyło ilość możliwych do przyjęcia pozycji i odciążyło ręce. Gdy jednak nie spieszy nam się i mamy trochę czasu, polecam jednak kilkuminutowe przystanki co około 45 minut, co pozwoli wytchnąć nam i silnikowi naszego pojazdu

Podczas długich podróży silnik skutera traci wydajność

Silnik. Czterosuw chłodzony powietrzem to ciekawy przykład górnolotnej myśli technicznej Państwa Środka. O ile instrukcja zaleca w czasie ciągłej jazdy czas pracy skutera nie dłuższy niż dwie godziny, to w naprawdę upalne dni te półtorej godziny sprawiało, że cały blok silnika, wraz z pokrywą przekładni nagrzewał się do temperatury powierzchni Słońca, o tyle tylko dwa razy zdarzyło się, że musiałem się zatrzymać, bo jednostka dawała oznaki przegrzania – spadek mocy i mniejszą prędkość maksymalną. Na początku mych codziennych wojaży zostawałem sobie margines czasu na kilkuminutowy postój, ale później zaufałem silnikowi na tyle, by jechać bez przerw.

Deszcz zawsze przychodzi w najmniej spodziewanym momencie. Bądź na to przygotowany.

Jazda w deszczu. Mówi się, ze pierwsza jazda w deszczu to efekt przypadku. Kiedy mamy przed sobą kilka, kilkanaście kilometrów, wystarczy wyjrzeć za okno i już wiadomo, czego się można spodziewać. Niestety, przy dłuższych trasach, zwłaszcza podczas lata, gdzie pogoda zmienia się lokalnie i gwałtownie, trzeba być przygotowanym na konieczność poruszania się przy silnym opadzie. Gdy ma się czas, można po prostu schronić się pod wiata np przystanku autobusowego, bądź zjechać na najbliższą stacje benzynową, ale gdy goni czas i nie ma takiej możliwości, trzeba się na to zawczasu przygotować. Kurtka z membraną nie jest fanaberią i naprawdę warto w nią zainwestować. Nie jest oczywiście tak, że taka kurtka jest całkowicie nieprzemakalna – po jakimś czasie odczujemy wilgoć w najbardziej wystawionych na deszcz miejscach, ale i tak zapewni komfort przy dłuższych trasach. Oczywiście warto też mieć odpowiedniej klasy motocyklowe spodnie, ale tańszą alternatywą może być na przykład przeciwdeszczowy kombinezon roboczy. Dla mnie największą niedogodnością była ciągle zaparowana szyba kasku. O ile krople deszczu przy większych prędkościach miały radosna tendencję do bycia zdmuchiwanymi przez pęd powietrza, o tyle pomimo fabrycznego AntiFog‘a, przy dużej wilgotności jedyną metodą na uniknięcie skrajnego ograniczenia widoczności było uchylenie szyby, co z kolei powodowało dostawanie się wody do środka kasku. Polskie drogi są jakie są i niestety kilka razy gdzieś w koleinach doświadczyłem również aquaplaningu – czułem jakbym jechał po wodnej poduszce, i czułem, że skuter rozważa właśnie decyzję, czy położyć się na prawo , czy na lewo. Na szczęście do tego nigdy nie doszło, ale jazda po kałużach bardzo skutecznie uczy utrzymywania równowagi.

 

Bear Grylls?

Jazda w nocy (i w deszczu). Nocna jazda w terenie miejskim była dla mnie prawdziwą przyjemnością, lecz zmieniała się w walkę o przetrwanie, gdy wyjechałem poza teren oświetlony światłami miasta. Tu kamizelka odblaskowa skutecznie obniżała mi poziom stresu i zwiększała komfort jazdy, a także, mam nadzieję, widoczność. Innymi atrakcjami było poszukiwanie prawej krawędzi jezdni w raczej ubogim snopie skuterowej przedniej lampy oraz omijanie nagle pojawiających się przeszkód – gałęzi i niestety, potrąconych zwierząt. Jednak było to niczym w porównaniu do jazdy w nocy przy padającym deszczu. To jest moim skromnym zdaniem prawdziwy test umiejętności posiadacza skutera. Prędkość rzędu 35 km/h, skrajnie wytężona uwaga i światła samochodów, skutecznie oślepiające przez to, że rozpraszane były na kroplach deszczu na szybie kasku, a wyprzedzające pojazdy podnosiły z mokrej nawierzchni wodną mgiełkę, która z owej szyby nijak nie chciała spłynąć. Bywały więc chwile, że na kilka sekund traciłem widoczność całkowicie. Warto pamiętać, by przed dłuższą jazda ustawić właściwie światła naszego pojazdu, to wbrew pozorom naprawdę dużo daje.

Zerwany pas napędowy, środek nocy i trzy klucze

Zestaw małego skuterowca. Posiadacze chińskich skuterów dobrze wiedzą, jak kapryśny potrafi być ich pojazd. Nigdy nie wiadomo, co może się stać w dłuższej trasie, gdy do najbliższego warsztatu jest kilkadziesiąt kilometrów. Osobiście przeżyłem zerwanie paska napędowego oraz utratę odprowadzenia masy, skutkujące brakiem możliwości odpalenia pojazdu, na szczęście obydwa te wydarzenia zdarzyły się w środku cywilizacji. Ale zawsze miałem przy sobie bardziej niż podstawowy zestaw kluczy, np do pokrywy przekładni, do regulacji gaźnika, do zdejmowania pokrywy silnika itp, a także zapasową świecę zapłonową.

Wyższość skutera nad komunikacją publiczną. Zanim zacząłem dojeżdżać skuterem, dojeżdżałem swojską komunikacją PKS. Zajmowało mi to w godzinach szczytu nawet 2,5 godziny. Koszt codziennego dojazdu wynosił natomiast 26zł. Za tę samą kwotę skuterem przejeżdżałem ok 200 km, a dojazd zajmował mi maksymalnie 1h 40 minut. Pomimo wszelkich niedogodności, był nieporównywalnie lepszy i tańszy sposób przemieszczania się. Sam decydowałem, kiedy i dokąd chcę jechać, nie musiałem czekać na autobus, nie musiałem stać w korku, i, co równie ważne, nie musiałem już tyle płacić.

Fot.: Skuterowo.com

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Inne publikacje na ten temat:

16 opinii

  1. Gratki za wytrwałość. Ja bym poszukał pracy bliżej domu, bym chyba nie wytrzymał codziennego dojeżdżania tyle km, albo zrobiłbym prawko A i dojeżdżał w połowę tego czasu. Tym niemniej skuter też Ci się trafił, bo nie każdy tyle by przejeździł bez masy usterek.

  2. Gdyby nie mój chinolek – Kinguś to nie miał bym pojęcia o regulacji gaźnika, zmianach pasków i innych wymianach na drodze przy “zestawie skuterzysty” 😉 – nic zupełnie bym nie umiał.
    Jak dla mnie to pierwszy skuter powinien być tani, chiński ,żeby nauczyć się wszystkiego na tych 2.000zł a nie w późniejszym czasie na samochodzie za 20x tyle.
    Super artykuł, pozdrawiam;)

  3. Ja również na Kingwayu się trochę nauczyłem, trochę zjeździłem, teraz zbieram doświadczenie przy skuterze KOS-a 🙂 Artykuł ciekawy, aczkolwiek wynika z niego, że sprzęt ma blokadę-nie można jej zdjąć???

  4. Ja tak samo uczę się wszystkiego przy moim chinolku, potem w przyszłości na pewno mi się to przyda jak przesiądę się na coś lepszego.

    A propo’s: ten skuter musi znosić niezłe męczarnie poprzez taką długą jazdę, tym bardziej że to jest silnik AC.

  5. Może jest sposób na obniżanie temperatury silnika w 4t?
    Słyszałem o chłodnicach oleju.
    Może ktoś wie jak to zamontować lub opracujemy wspólnie patenty na chłodzenie 4t.
    Podziwiam kolegę za odwagę.
    Faktycznie w nocy pokonuję tylko 15 km lecz przy tych świeczkach do dramat.
    Osobiście zwiększyłem moc żarówki z 35W na 40W jest ciut lepiej lecz na granicy wydajności prądnicy.

  6. Witam

    Ja jestem posiadaczem skutera Moto Zeta Rally. Lada moment stuknie mi na liczniku 25.000 km 🙂 skuter został wyprodukowany w 2005 roku. do pracy nie mam co prawda daleko bo raptem 2km ale do dziewczyny już 30km w jedną stronę 😉 silnik ciągle ten sam, jedynie cylinder został zamontowany 65cmm, były przymiarki do 80tki ale spalanie była za wysokie i 65 okazało się najlepszym współczynnikiem prędkości do spalania

  7. Na fotografiach widać też kymco new dink. Super wyszedł na tych zdjęciach, a na tle skuterka inca to jak S-Klasa.

  8. Wniosek : skutery chińskie – uczą i bawią albo bawią i uczą jak kto woli 🙂 A czasami i dowożą do pracy.

  9. Gratuluję autorowi determinacji i wytrwałości.
    Od trzech sezonów dojeżdżam do pracy osiemnaście kilometrów w jedną stronę skuterem Router Bassa 50 nie dawno wybiło mi 10 000km przebiegu i żadnych poważnych awarii, wymieniam olej w silniku i pasek napędowy, raz wymieniłem świecę i żarówkę czołową.
    Pozdrawiam

  10. Skuter do pracy spoko, ale polecam jakiś porządny 😛 peugeot może? naprawdę fajnie ich maszynki śmigają. Do tego coś taniej zawsze można dostać u importera generalnego, firmy scooter. A taki skuter to i korków się nie boi i dojazdy wiele na nim nie kosztują ;p

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button