Ten weekend wszystkim fanom wyścigów motocyklowych przyniósł z pewnością solidną dawkę sportowych emocji. Po mocnych kwalifikacjach już było wiadomo, że w niedzielę będzie na ostro, ale chyba mało kto spodziewał się, że czeka nas taki pokaz!
Nie przywykliśmy do widoku motocykli ze stajni KTM pnących się do przodu w trakcie trwania wyścigu. Być może jednak w tym roku przyjdzie nam do tego przywyknąć, bo ekipa KTM Factory Racing ma coraz więcej atutów, a jednym z nich okazał się bezkonkurencyjny w czeskiej rundzie GP debiutant w królewskiej klasie. Brad Binder jeszcze w zeszłym roku ścigał się w klasie Moto2. Wystarczyły jednak trzy rundy w MotoGP by pewnym ruchem sięgnął po zwycięstwo! Sprawa jest podwójnie wielka, bo to nie tylko jego pierwsze zwycięstwo i to po tak krótkim stażu w klasie, ale także pierwsze zwycięstwo w MotoGP dla austriackiej marki.
Ostatni raz, gdy debiutant w królewskiej klasie wygrał wyścig w tym samym sezonie, miało miejsce aż 7 lat temu za sprawą Marca Marqueza – ten obecnie kontuzjowany, po dwóch operacjach ogląda MotoGP tak jak większość kibiców teraz – w domowym zaciszu.
Pechowy Espargaro
Mocny KTM to nie tylko Brad Binder, to także Pol Espargaro, który wykręcił drugi czas w kwalifikacjach, ale w trakcie jego najszybszego kółka wirażowi podnieśli żółte flagi w związku z glebą Cala Crutchlowa. Czas niestety, zgodnie z nowymi dość kontrowersyjnymi przepisami, został anulowany. Pol wystartował zatem z 5 pozycji do wyścigu i piął się pewnie po miejsce na podium. Niestety w walce z Johannem Zarco o trzecią lokatę doszło do kontaktu i Espargaro wylądował w żwirze. Szkoda, bo dwa KTM-y na podium to dopiero byłaby sensacja!
Zarco w gazie!
Cieszy też fakt, że Johann Zarco znów, po długiej przerwie, jest w gazie. Start z Pole Position i mocna oraz pewna walka w wyścigu zapewniły mu trzecią miejsce na pudle. Zarco jako obecnie jedyny z jeźdźców startujących na maszynach Ducati, był w stanie dogadać się z włoską maszyną na czeskim torze i przekuć jej potencjał na wysokie punkty. To sprawia także, że w MotoGP znów robi się naprawdę ciekawie i pod obecność Marca Marqueza niczego nie można być pewnym.
Brawo Franky!
Franco Morbidelli także pokazał klasę w ten weekend. Bardzo mocne kwalifikacje, dobry start z trzeciego miejsca i prowadzenie przez większośc wyścigu. Ten pilot ma już wszelkie atuty by sięgać po miejsca na podiach. Tym razem wskoczył na jego drugie miejsce i zarazem swoje pierwsze podium. Dobra forma Frankiego sprawia, ze satelicka ekipa Yamahy stała się obecnie mocniejsza od fabrycznej, w której Valentino Rossi po niezłym weekendzie wleciał na metę na piątym miejscu, a Maverik Vionales musiał obejśc się smakiem dopiero 14 lokaty.
Co z Quartararo?
Zwycięzca obydwóch poprzednich rund nie mógł w Czechach dogadać się z oponami. Kręcone szybkie czasy w kwalifikacjach i start z drugiej pozycji w wyścigu, zakończył się walką o utrzymanie 7. pozycji. Fabio z pewnością jednak pokaże w tym sezonie jeszcze nie raz na co go stać. Być może już w najbliższy weekend a Austrii. Emocje po czeskim GP jeszcze nie opadły ale już czekamy na rozwój wydarzeń!