No i jak, Bzyczku? Nie znudziło ci się stać w ciemnym garażu? Bo mi się już nudzi tu bez ciebie… Widzę to słońce za oknem i mam ochotę pośmigać. Ot, tak – bez celu… Tak po prostu – dla obejrzenia świata z wysokości siodełka, z tego “kibla”, którym tak wielu gardzi, ale bez którego byłoby jakoś tak pusto, zwyczajnie… A może dla mnie “zwyczajnie” już znaczy z perspektywy tych dwóch aluminiowych trzynastek, którym zdarzy się wpaść w jakąś dziurę gdy się na coś zwyczajnie zagapię? Bo może “niezwyczajnie” jest czekać na 516, którego jako jedynego na pętli jakoś nigdy nie ma gdy podchodzę…
Tak, wiem – miałem po ciebie jechać w lutym, ale był śnieg. Miałem jechać wczoraj, ale wypadły mi inne sprawy. Poza tym nie spodziewałem się tak ładnej pogody. Dziś muszę jechać po żonę i córkę i przywieźć je do Warszawy i to jest najważniejsze. Ale nie martw się – jesteś moją trzecią miłością – jak powiedziała moja serdeczna przyjaciółka.
O ile nic się nie pozmienia to za tydzień się zobaczymy. Siedzę teraz sam w mieszkaniu. Lubię to miejsce, lubię tu wracać, lubię jego zapach i klimat ale bez ciebie na dole, przypiętego do słupa to tak czegoś trochę brak…
Śnieg się topi, ciepło się robi… Do zobaczenia za tydzień, Bzyczku!
O, Leszku – dodałeś zdjęcie jakieś jeszcze…
Mam taką samą maszynę i też się w niej zakochałem