Śląsk otworzył sezon motocyklowy

Sezon skuterowy na Śląsku i Zagłębiu się rozpoczął. Zainicjowaliśmy go sami nie czekając na 100 procentowe przyjście wiosny. Termin początkowo był ustalony już na dzień 26 marca jednak pogoda “nakazała” nam go przełożyć.

Pomysł w ogóle wyszedł od Adama, naszego kolegi ze Skuterowo.com. Z Nim znam już się blisko 2 lata i to on zapytał mnie czy nie pojechalibyśmy na Pustynie Błędowską.

Pomysł przypadł mi do gustu bo od zeszłego roku nigdzie w trasę skuterem nie wyruszałem. Przekazałem propozycje na Forum Skuterowo.com.

Zapał do wycieczki na otwarcie sezonu spory. Sporo nas się zebrało do wycieczki. Udział w niej deklarowali: Adam “Goth79”, Piotrek “Wodzu”, Piotr “Pietro”, Marcin “Kapuchon”, Patryk “Patrykk”, “ragaz” oraz Waldek “bosmal” wraz z synem”Yuuhi”. Powiem szczerze – grupa prawie była znikoma, bo zbiegło się kila rzeczy niezależnych od nas. Nagłe wyjście do pracy o którym dostałem informacje raptem w piatek bodajże od Gohta i Wodza, który jednak pojawiła sie ku radości wszystkich. Niestety Bosmal i Yuuhi byli zawiedzeni stanem swoich “rumaków”. “ragaz” z powodu pogody zmuszony był wrócić. Szkoda jednak, że nie dał namiarów lub wziął od nas żeby nam przekazać jakiekolwiek info. Nawet “Patrykk” stanął na wysokości zadania i poskładał sprzęt przed samym wyjazdem. Tyle na wstepie. Zebraliśmy sie o 10 rano na stacji  w Czeladzi, zlokalizowanej przy głównej trasie przelotowej. Wyjazd nastąpił po dotarciu Patrykk’a czyli około 11.

Trasa prowadziła jedna z fajniejszych dróg przebiegających po Śląsku i Zagłębiu, konkretnie drogą nr 79. Wiem, czytający ten mój blogowy wywód, którzy mieszkają na Śląsku powiedzą czemu nie przez Dąbrowę Górniczą? Otóż przejeżdżaliśmy przez Dąbrowę ale tylko w minimalnym stopniu. Planując trasę wybrałem tereny po których mało poruszamy się na co dzień. Zaraz po wyruszeniu z Czeladzi przejeżdżaliśmy przez Będzin oraz koło samego zamku Będzin należącego do szlaku turystycznego Orlich Gniazd.

Po opuszczeniu Będzina wjechaliśmy do Dąbrowy Górniczej. Przemykając po mieście niepostrzeżenie dotarliśmy do aquaparku NEMO. Każdemu trasa się podobała. Droga łatwa, “wygodny” asfalt (czyt. minimalna ilość niespodzianek drogowych). Pełna atrakcja zaczęła się gdy opuściliśmy miasto. Każdy mógł poczuć jak wycisnąć maksymalne siły z “rumaka” jakiego dosiadał, nie zapominając o przepisach drogowych oczywiście… Trasa urozmaicona długimi podjazdami jak również i zjazdami ze wzniesień. Nasza prędkość była dostosowana do prędkości “Kapuchona”.  Mijający nas kierowcy byli wyrozumiali i życzliwi (podczas mijania zachowywali dosyć duża odległość). Może tylko po za jednym wyjątkiem, Pani kierującej samochodem marki Peugeot, którą serdecznie pozdrawiamy, życząc większej rozwagi na drodze. Pytacie dlaczego? Jej brak rozwagi o mało nie doprowadził do kolizji. Zagadana z przyjaciółką nie zauważyła ze zbliża się do skrzyżowania na którym oczekiwaliśmy na zmianę świateł. Tylko jej refleks uchronił od tragedii. Poszkodowanym mógł zostać “Wodzu” mój i wasz serdeczny przyjaciel. Gdyby tak się stało nie oszczędził bym tej Pani słodkich słów uznania nie zważając na jej reakcję. Wróćmy jednak do trasy. Po minięciu z dala miejscowości Sławków oraz Bolesław dotarliśmy do zjazdu z trasy nr 79 (o której do tej pory była mowa) i skierowaliśmy się w stronę Zawiercia i drogi nr 791.  Dystans ten około 35 kilometrów pokonaliśmy w niecałą godzinę jazdy.  Na zbiegu tych dróg czekał na nas Piotr “Pietro”.

Po spotkaniu na trasie z nim. Ruszyliśmy dalej drogą. Wiedzie ona lasem położonym na byłych terenach pustyni Błędowskiej. Pierwszym naszym Punktem był postój na najwyższym wzniesieniu pustyni noszącym nazwę Czubatka. Znajduję się na niej wieża obserwacyjna (dostrzegania)  p/poż (przeciw pożarowa).

Żeby już tak mocno się nie “rozciągać” przejdę do następnych atrakcji wycieczki. Kolejnym punktem w jakim się zatrzymaliśmy to było miejsce dowodzenia gen.Romera . Po samym stanowisku zostały tylko szczątki uwiecznione na fotkach.

Znalazła się tam też "tyrolka". Kto miał z tym styczność wie o czym mówię. Zjazd na "tyrolce" potrafi dać dużo zabawy i frajdy.

Po sesji poszukiwania terenu na ognisko. Jak harcerze poszukaliśmy miejsca które było odpowiednie. Ja wraz Patrykiem i Marcinem poszliśmy po kije na kiełbaski, a Wodzu i Pietro w tym czasie “składali” ognisko.

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Teraz opowieść o tym jak to z “rumaka” Marcina  wyrósł “ogier”. Już podczas organizacji Marcin z Pietro ustalili, że w warunkach polowych dokonają kontroli zaworów  w jego skuterze. Ze słów przeszło do czynów. Zamieszczam fotki które są na to dowodem, że nawet w warunkach polowych “pacjent” może przeżyć taką operacje skomplikowaną

Polowa regulacja skutera. Pacjent żyje...

Podczas tej operacji pacjent miał “zapaść”. Kontrola ustawienia iglicy mogła spowodować “zgon”. Pietro jednak wypatrzył winowajce w śród trawy. Była nim zapinka z iglicy. Gdy upadła ona w trawę biedny Marcin miał prawie że… gacie, a jak się odnalazła to kamień spadł mu z serca. Po takich przeżyciach udaliśmy się przez OWR Sosina do Jaworzna by odprowadzić Pietra do domu. Tam Pietro poczęstował mnie i Wodza mocną kawą, a chłopakom przygotował ciepła herbatę. Po tym niedługim postoju podróż do domu. Trasa przebiegała jak typowa wycieczka gdzie każdy odłączał się po drodze. Tzn odprowadziliśmy Wodza do domu, potem Patrykka, a ja odprowadziłem, aż do samego Zabrza pod dom naszego “najmłodszego”  uczestnika czyli Marcina. Sam w domu zjawiłem się około godziny 23-ej. Przebyłem blisko 200km i są to nie zapomniane kilometry i chwile.

Zobacz więcej zdjęć z naszego rozpoczęcia sezonu:
[nggallery id=36]

Fot.: KrzysiekP

KrzysiekP

inca street 50 2T

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button