Volt Lacama 2.0 – spora moc maksymalna i moment obrotowy, ale cena zwala z nóg. Koncept zadebiutuje na targach EICMA 2023

Elektryzujące osiągi i przystępna cena - czy tak wygląda recepta na dobry motocykl elektryczny?

W skrócie
  • Volt Lacama 2.0 zadebiutuje na nadchodzących targach EICMA
  • Elektryczny silnik generuje moc 150 KM i maksymalny moment obrotowy na poziomie 230 Nm
  • Na jednym ładowaniu możemy przejechać około 250 km
  • Lacama 2.0 kosztować będzie 38 000 dolarów

Wydawać nam się może, że wielu z nas w przydomowym garażu odkryło już sekret na stworzenie takiego motocykla elektrycznego, który mógłby zrewolucjonizować rynek. Sama konstrukcja jest przecież zdecydowanie prostsza od spalinowego odpowiednika, dlatego pozostaje nieco podkręcić moc, moment obrotowy i zamontować sprawnie działającą elektronikę. Dodatkowo dobra bateria, która będzie pozwalać na spory zasięg i posiadająca przy okazji krótki czas ładowania. Aha, musi być on jeszcze zdecydowanie tańszy od tradycyjnych jednośladów. Proste?

Gdyby wszystko były tak proste, jak potrafimy sobie to wyobrazić to życie wyglądałoby zupełnie inaczej. Nie zmienia to jednak faktu, że każdego dnia zastanawiam się czy takie ograniczenia konstrukcji baterii są spowodowane brakiem lepiej rozwiniętej technologii czy może jest to odgórny zakaz ze względu na wydobycie ropy naftowej i tym samym możliwość zachwiania rynku. Odpowiedzi na zadane pytania nie znam, jednakże z niecierpliwością czekam, aż w końcu któryś ze startup’ów lub producentów w końcu pokaże taki motocykl z napędem elektrycznym, który rzuci zmotoryzowany świat na kolana.

Marka Volt w swojej ofercie ma skutery elektryczne, ale w 2017 roku pokazany został koncept o nazwie Lacama 2.0, który na papierze sprawiał całkiem niezłe wrażenie. Wszystko wskazywało na to, że model ten może odnieść spory sukces, dlaczego? Miał modułową ramę, zawieszenie Öhlins, hamulce Brembo i do 100km/h przyśpieszał w mniej niż 4 sekundy. Jednostka napędzana prądem generuje 150 KM, a maksymalny moment obrotowy wynosi aż 230 Nm. Cała dostępna moc przenoszona jest na tylne koło za pomocą karbonowego pasa napędowego, który jest w stanie wytrzymać tak duże obciążenie. Motocykl gotowy do jazdy waży 219 kg, ale producent przygotował także specjalną wersję o nazwie Hyperlight, która jest lżejsza od standardowego modelu o 22 kg.

Akumulator został stworzony przez firmę Tazzari EV Technology i pozwala na przejechanie w trybie miejskim około 250 km. Rewelacji nie ma, ale źle też nie jest. Do dyspozycji są 4 tryby jazdy – WET, ECO, SPORT i ROCKET. Przy konfiguracji należy również wybrać czy nasz motocykl ma być jednoosobowy czy dwuosobowy. Potencjalnym nabywcom z pewnością spodoba się fakt, że swój ulubiony kolor można wybrać z palety aż 22 dostępnych w przypadku ramy oraz 20 różnych rodzajów tapicerki. Dodatkowo każdy egzemplarz zostanie ponumerowany. Każdy z nich kosztować będzie 38 000 dolarów.

Tutaj standardowo spore rozczarowanie, które w przypadku motocykli elektrycznych pojawia się dwukrotnie – pierwszy raz czytając zasięg i czas ładowania baterii, natomiast drugi raz przyglądając się z niedowierzaniem cenie. Największe nadzieje musimy zatem pokładać w producentach, którzy od początku istnienia marki tworzą tanie, ale względnie udane motocykle, dlatego niezmiernie cieszy mnie fakt, że już niebawem elektryk pojawi się także w gamie indyjskiego Royal Enfielda. Powstające co rusz start up’y mają bardzo dobry czas, aby strzelić się w rynek z czymś zupełnie nowym. Przyglądając się dyskusjom motocyklistów pod artykułami dotyczącymi jednośladów elektrycznych powinni oni szukać odpowiedzi i szukać w spostrzeżeniach gotowego przepisu, który przyniesie sukces. Póki co czarno, a raczej benzynową chmurą ze spalinowego wydechu to widzę.

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button