- Zontes 350 D - nowy maksiskuter, który ma za zadanie stanąć w szranki z najmocniejsza konkurencją w klasie
- Bogate wyposażenie, przemyślana konstrukcja i wygląd, który zdecydowanie może się podobać
- Czy Zontes 350 D zostanie tegorocznym bestsellerem wśród maksiskuterów na prawo jazdy A2?
Jeszcze rynek nie zdążył do końca przyzwyczaić się, ze wśród maksiskuterów z górnej półki pojawił się pojazd przypominający Tie Fightera z Gwiezdnych Wojen, a już przyszła kolej na pierwsze testy kolejnego nowoczesnego pojazdu należącego do maksiskuterów dostępnych na prawo jazdy kategorii A2. Mowa o skuterze Zontes 350 D, który zdaje się mieć na papierze wszelkie atuty by zostać królem mocno rozwijającego się segmentu. Sprawdziliśmy zatem co kryje się pod szumnymi zapowiedziami.
Zacznijmy od aspektów wizualnych. Pojazdy tej marki dały się już poznać z odważnego i niebanalnego designu. Momentami nawet zahaczającego o kontrowersję. W przypadku Zontesa 350 D jest moim zdaniem modnie, ciekawie i przyjemnie dla oka. Sportowa dynamika przeplata się z nowoczesnością i elegancją. To oczywiście rzecz gustu, czy dany pojazd podoba się czy nie, ale Zontes 350 D już podczas postoju potrafi zauroczyć dopracowanym designem, stylistycznymi smaczkami i skrupulatnym wykonaniem. Ostro poprowadzone przednie światła płynnie komponują się z licznymi przetłoczeniami nadwozia. Nie ma tu ostrych, ciętych brzytwa linii, ale wygląda to w mojej opinii bardzo foremnie i nowocześnie. Wygląd 350 D jest także bardziej wyważony niż np. bardzo odważny design modelu 310 M. Zontes 350 D już na postoju zapowiada pełną sportowej dynamiki jazdę nie pozbawioną nowoczesnej elegancji. Słowem, jest bardzo dobrze.
Prezencja to zatem na pewno jego mocna strona. Ale nie jedyna, bo nowy Zontes 350 D ma do zaoferowania znacznie więcej niż mogący podobać się wygląd. W tym skuterze mocno postawiono na dopracowane detale nie tylko nadwozia, ale i samej konstrukcji. Autorskie rozwiązania dotyczące geometrii podwozia oraz stworzona specjalnie na potrzeby tego pojazdu nowoczesna i bardzo wydajna jednostke napędowa, mają być kluczem do sukcesu groźnego konkurenta w segmencie. 36,7 KM oraz 38 Nm to wartości, które przy współudziale odpowiednio dobranej przekładni bezstopniowej muszą zapewniać wysoką dynamikę. I tak jest w rzeczywistości. 350-ka błyskawicznie wkręca się na obroty i przekazuje płynnie i zarazem zdecydowanie napęd za pomocą przekładni CVT. Silnik jest chłodzony cieczą, ma czterozaworową głowicę i tuleje cylindra odlewaną wraz z blokiem. Jej powierzchnia wewnętrzna została pokryta specjalnym spiekiem zmniejszającym tarcie. Jednostkę stworzono stosując zabiegi technologiczne pozwalające na podniesienie stopnia sprężania do wartości 11,8:1. Efekt? Skuter startuje spod świateł szybko i zdecydowanie i osiąga bez problemu prędkości zakazane nawet na naszych autostradach. A przy tym potrafi zadowolić się bardzo rozsądnymi ilościami paliwa. 3,5-4 litry na 100 km podczas typowo miejskiej jazdy w stylu stop & go, to dobry wynik, biorąc pod uwagę masę pojazdu wynoszącą 190 kg.
Podwozie bardziej jak motocykl
Tej masy nie czuć zupełnie podczas jazdy. Jest scentralizowana bardzo nisko i nie wpływa na uczucie jazdy dużym klockiem. Podobnie jest przy manewrowaniu. Pomaga w tym rozsądna wysokość kanapy wynosząca 760 mm. Za lekkość prowadzenia z pewnością odpowiada także dopracowane i zarazem niespotykane w tej klasie podwozie z przednim widelcem wyposażonym w dwie półki i rury o średnicy aż 41 mm. To taki sam zawias jak w klasycznym motocyklu, gdzie skuterowe zawieszenia bardziej kojarzą się z amortyzatorami rodem z rowerów MTB. Do tego dołączają podobno specjalnie zaprojektowane dla tego modelu tylne amortyzatory z powiększonym cylindrem, które mają wpływać na czułość i precyzje wybierania nierówności. Wszystko to sprawia, że mamy sztywne i wręcz sportowe pod względem charakteru i stabilności podwozie, które połączeniu z dużym 15-calowym przednim kołem oraz 14-calowym z tyłu, daje nie tylko cenną stabilność przy wyższych prędkościach, ale także po prostu fun z jazdy. W pewien sposób płaci za to komfort resorowania, ale Zontes zdaje się traktować swoje maksiskutery jako pojazdy stworzone do dynamicznej miejskiej jazdy, a nie do bulwarowego toczenia.
Producent z Kraju Środka przyzwyczaił nas już do tego, że nie szczędzi na wyposażeniu standardowym swoich pojazdów. Gadżety elektroniczne i inne udogodnienia sypią się tu zazwyczaj jak z rękawa. Nie inaczej jest w przypadku modelu 350 D, który wręcz podnosi poprzeczkę jeszcze wyżej. Swoim bardzo bogatym wyposażeniem seryjnym chyba góruje obecnie nad rynkową konkurencją. Na pokładzie nie zabrakło wydajnego oświetlenia w technologii full-LED, kolorowego ekranu TFT z rozszerzoną funkcjonalnością i łącznością bezprzewodową. Ekran jest zupełnie nowy i o powiększonej przekątnej. Jest więc szansa, że w końcu otrzyma także działające oprogramowanie związane z multimediami itp. Oby!
ABS i kontrola trakcji w standardzie
Nad bezpieczeństwem czuwa wydajny układ hamulcowy z przednim zaciskiem mocowanym radialnie, który wspomagany jest przez dwukanałowy system ABS. Działa to tak jak należy i dobrze, że tak jest, bo przyspieszenia generowane przez napęd potrzebują porządnego homonta. O kontrolę przyczepności również podczas przyspieszania dba zastosowany po raz pierwszy w pojazdach marki Zontes układ kontroli trakcji TCS. Co ciekawe, udało mi się sprawdzić jego obecność nawet na suchym hiszpańskim asfalcie. Działa, choć znam bardziej płynnie pracujące układy kontroli trakcji, ale potrafi wywiązać się z powierzonego mu zadania. Warto na pewno także wspomnieć o dwóch trybach jazdy, bezkluczykowej obsłudze, kontroli ciśnienia i temperatury w oponach, czy elektrycznie regulowanej wysokości szyby.
Pod względem codziennej praktyczności maksiskutery uchodzą za pojazdy niemające sobie równych. W przypadku Zontesa 350 D jest podobnie. Mamy dwa schowki pod kierownicą – z czego jeden zamykany i posiadający wewnątrz podwójny port ładowania z gniazdem USB oraz PD. Ich pojemność nie jest wielka, ale najważniejsze drobiazgi się tam zmieszczą. Sam port ładowania mógłby dysponować większą mocą w przypadku korzystania ze smartfona jako nawigacji. Pod siedzeniem mieści się kask. Jeśli chcesz wozić ze sobą większe zakupy, warto pomyśleć o dorzuceniu kufra centralnego. Będzie to proste, bo uchwyt dla pasażera przechodzi płynnie w solidny aluminiowy stelaż z gotowymi gwintowanymi otworami. Schowek pod kanapą jest podświetlany i otwierany za pomocą przycisku na kierownicy. Tak samo otwiera się klapkę wlewu paliwa. Testowany egzemplarz posiadał akcesoryjną niską miejską szybkę owiewki. Ta także regulowana jest elektrycznie i ma dwie pozycje.
W polskich salonach Zontes 350 D dostępny jest standardowo z wyższą szybą, która będzie jeszcze sprawniej odchylać strugę powietrza. To już kwestia upodobań i warunków, w których zazwyczaj jeździmy. Podobno zamiast gustownej klapki na kierownicy, można zamontować dedykowany uchwyt na smartfon. Lusterka dają dobry wgląd w to co za nami i nie wibrują nadmiernie. Ciężko jest mi zatem znaleźć poważniejsze wady związane z funkcjonalnością. Jeśli naprawdę miałbym się do czegoś przyczepiać, to chciałbym oldskulowy haczyk do zawieszenia reklamówki, czy torby nad przekrokiem. Ten prosty patent czasem okazuje się bardzo przydatny, choć spotykany jest raczej małych i wolnych skuterkach. Jazda z torbą pod kierownicą z autostradowymi prędkościami mogłaby zakończyć się różnie. Pewnie więc dlatego nie znajdziesz tutaj takiego haczyka.
Przeczytaj też:
Zontes 310M: maksiskuter dla nowoczesnych mieszczuchów?
Trochę więcej miejsca
Co może okazać się istotne dla wielu potencjalnych odbiorców tej maszyny to ergonomia. Zontes 350 D jest skuterem nieco większym niż 310 M. To z kolei sprawia, że miejsca na pokładzie także jest więcej. Różnica w rozstawie osi nie jest spektakularna, bo wynosi według danych technicznych 15mm. O tyle samo 350 D jest dłuższy o 310 M. Ale na pokładzie można poczuć się trochę swobodniej. Przy moim wzroście 186 cm i dość długich nogach na 310 M nieco brakuje mi przestronności. Zwłaszcza w trasie. W przypadku 350 D jest lepiej. Jeśli zatem należysz do osób wyższych, to raczej polecam 350-kę. Z kolei bardziej kompaktowy 310 da więcej w kwestii poręczności podczas przeciskania się w korkach. Różnice nie są wielkie, ale zauważalne.
Zontesa 350 D miałem okazje sprawdzić nie tylko podczas jazdy typowo miejskiej, w zróżnicowanym ruchu na ulicach Walencji, ale także poza miastem – na autostradzie, bocznych krętych drogach, a nawet poza trasami utwardzonymi. Dzięki temu kolejny raz utwierdziłem się w przekonaniu, że choć wolę motocykle od skuterów, to to są to pojazdy, którymi z powodzeniem, a nawet i przyjemnością można jeździć niemal wszędzie. Dążę do tego, że dobry maksiskuter jest w stanie być jedynym twoim jednośladem. I choć jego środowisko naturalne to oczywiście miasto, sprawdzi się całkiem dobrze także poza nim.
Zontes 350 D jest fabrycznie przygotowany pod montaż akcesoryjnych podgrzewanych manetek, czy osłon dłoni. Dostępny jest także fabryczny kufer centralny oraz inne dodatki umilające i usprawniające codzienną jazdę po mieście. W końcu do tego stworzone zostały maksiskutery. Wygląda na to, że pojawił się poważny konkurent w klasie skuterów o pojemności 300 +. Dla mnie ten pojazd jest najlepszym dowodem na to, że Chińczycy z Zontesa wiedzą jak grać w tę grę i produkują nie tylko niebrzydkie, ale konkurenycjne także pod każdym innym względem jednoślady. Obecna cena Zontesa 350 D to 21 999 zł, czyli dokładnie tyle samo ile jego alternatywny brat 310 M.
Zontes 350D 2023; dane techniczne:
|
Cylinder bez tulei mnie jednak zniechęca wolał bym oszczędność gdzie indziej