MotoGP: Aż cztery gleby Marqueza i mandaty za prędkość? Wszystko to podczas fracuskiego GP!

Tegoroczne GP Francji będziemy długo wspominać

W skrócie
  • GP Francji to pierwszy od 2017 wyścig królewskiej klasy ze zmianą motocykli w jego trakcie
  • Zmienna pogoda, rewia upadków i mandaty za prędkość - GP na torze w Le Mans nie zawiodło!

Jak stwierdził Jack Miller, przewidywanie pogody w Le Mans to jak przewidywanie pogody na australijskiej Phillip Island – możesz również dobrze po prostu usiąść i obserwować. Jack więc usiadł, ale na motocyklu, a to cała reszta stawki obserwowała jak w skrajnie zmiennych warunkach pogodowych pognał pewnie po swoje drugie z kolei zwycięstwo w motocyklowym Grand Prix. 

Francuskie GP zawsze było nieprzewidywalne, ale tym razem kapryśna pogoda pokazała na co ją stać w tym rejonie Francji. Wszystkie klasy ścigały się w ciężkich warunkach, począwszy od Moto3, którego wyścig rozpoczął się na całkowicie mokrym torze, a kończył jazdą po mokrych i suchych łatach asfaltu. W tej klasie pewne zwycięstwo po niemal bezbłędnej jeździe wywalczył Sergio Garcia. Jest to także jego pierwsze zwycięstwo w karierze. Drugie miejsca przypadło Czechowi Filipowi Salacowi. Dobre wyjście ze startu i wyważona jazda pozwoliła pewnie wpaść ze sporą przewagą nad trzecim Riccardo Rossim. Czwarty był szybko John McPhee, który w końcu nie popełnił błędu i nie wdał się w żaden konflikt.

GP Francji: gleby, gleby, gleby…

Oczywiście nie zabrakło spektakularnych gleb i przetasowań stawki. Antonelli, Suzuki, Masia, Alcoba, tylko kilku z załatwionych przez uślizgi na mokrym riderów. Wszyscy z pewnością z uwagą przyglądali się temu co zrobi 16-latek, o którym obecnie jest najgłośniej. Pedro Acosta startował z odległej 21. pozycji, ale już po chwili zaczął ocierać się o pierwszą dziesiątkę. Tym, razem jednak prawa fizyki były dla niego nieubłagane. Wyglebił na słynnej francuskiej szykanie i jeszcze jego motocykl nie zdążył się całkowicie zatrzymać po szlifie, a ten już na niego wsiadał by walczyć dalej. Spadł z powrotem na 21. pozycję i od nowa zabrał się za odrabianie strat. Tym razem już bez szarżowania. Ekipa z teamu przekazywała informację “P8 OK”, by ostudzić ambicje młodego gniewnego. Efektem było 8. miejsce na mecie i ważne, bo powiększające przewagę w generalce punkty.

W Moto2 także nie obyło się spektaklu dzwonów i szlifów. Tym razem wyścig był suchy, ale sam tor nie wszędzie pozwalał na utrzymanie maksymalnej przyczepności. Ten wyścig pokazał, że Sam Lowes znów ma problemy z zachowaniem zimnej krwi. Co prawda nie przepałował już na samym początku wyścigu, ale dokonał tego chwilę później, zabierając ze sobą Xaviego Vierge. Wiele wskazuje na to, że Lowes okupi ten incydent karą, która zostanie wymierzona podczas następnej rundy na torze Mugello. Sam wyścig został rozegrany przez Raula Fernandeza, który startował także z pole position. Co prawda Hiszpan stracił prowadzenie na rzecz Marco Bezzecchiego, a gęsto robiło się także za jego plecami za sprawą szybkiego w Le Mans Joe Robertsa, Arona Caneta. To właśnie ten ostatni rozpoczął festiwal gleb i szlifów, których w ten weekend ewidentnie nie brakowało. Augusto Fernandez, Baubier, Luthi, Garzo, Roberts Manzi, Lopez to piloci, którzy uzupełnili listę kończących zmagania we francuskim żwirze. Walka o pudło trwała niemal do końca i nie wiadomo jak potoczyłyby się losy czołówki, gdyby będący ewidentnie na fali wznoszącej Joe Roberts nie przesadził i nie skończył w piachu. Podwójna guma na mecie dwóch zawodników Red Bull KTM Ajo świadczy najlepiej o tym kto obecnie rozdaje karty w klasie pośredniej.

Królewska klasa rozpoczęła zmagania na suchym, ale kaprysy pogody dały szybko o sobie znać. Atomowy start bolońskiej rakiety Millera sprawił, że startujący z Pole Position Fabio Quartararo mógł tylko obserwować jak Jack Miller wpisuje się jako pierwszy w zakręt za prostą startową. Początek wyścigu był bardzo nerwowy, głównie za sprawą dość chaotycznie jadącego Marca Marqueza. Hiszpan ciągle szuka swojego rytmu i stara się nadrobić niedostatki w pełnej kontroli nad motocyklem. Jednym z efektów był żwir Franca Morbidelliego i upadek spowodowany kontuzją kolana, której nabawił się na rancho Rossiego. Franky nie mógł zaliczyć tego weekendu do udanych. To samo tyczy się ekipy Suzuki, której nie dane było ukończyć wyścigu. Miller nie cieszył się zbyt długo prowadzeniem, bo szybki w ten weekend Maverick Vinales przeskoczył go na jednym z łuków. Chwilę później walkę Vinalesa i Millera wykorzystał Quartararo, któryw mistrzowskim stylu przeskoczył obydwóch i zdążył jeszcze wpisać się w patelnię w głębokim złożeniu. To właśnie wtedy zabawa rozkręciła się na dobre za sprawą ogromnej ciemnej chmury, która przyniosła ze sobą nad tor obfite opady deszczu połączone z porywistym wiatrem. Wichura przewracała metalowe płotki w paddocku, a wywieszona przez sędziów flaga oznaczała, że można był zjechać na wymianę motocykli na te obute w deszczowe opony. Cała stawka jak jeden mąż zaczęła meldować się w boksach. U Millera oraz Bagnai najprawdopodobniej nie zadziałał speed limiter i obydwaj fabryczni jeźdźcy Ducati przekroczyli dozwoloną w pit lane prędkość. Obydwaj także zostali ukarani podwójnym przejazdem po dłuższej pętli toru. Z kolei Fabio Quartararo w całej tej zadymie pomylił boksy i odstawił swój motocykl do garażu Vinalesa, musiał przez to podbiec do swojej maszyny w boksie obok. Pomimo tego, że to on był stratny na tym manewrze, dostał także karę przejazdu przez dłuższą pętlę.

Na podmiance motocykli najwięcej zyskał Marc Marquez, który wyleciał na tor jako pierwszy. Niestety szczęście kibiców 8-krotnego mistrza świata nie trwało długo. Marquez zaliczył groźnie wyglądającą wysiadkę, po której się pozbierał i robił wszystko by z 17. pozycji nadrobić straty i dojechać w punktach. Niestety po odrobieniu kilku oczek kolejna gleba pokrzyżowała te plany i Marc musiał uznać totalną porażkę. Hiszpan musi jeszcze poczekać na swój moment, ale widać, że jest głodny powrotu na pudło.

Stawce przewodził teraz Fabio Quartarao, który miał już w tym wyścigu na koncie kilka pięknych sytuacji, łącznie z kontaktem na 4. okrążeniu z Jackiem Millerem i kilkukrotną wymianą pozycji. Jednak tym, którego wszędzie było pełno w ten weekend był Australijczyk. Zdążył zaliczyć najlepszy start, a także żwir na piątym okrążeniu, zgarnąć podwójna karę w formie mandatu za prędkość w pit lane, dwa razy odwiedzić dłuższą pętlę, a potem pewnie wygrać w arcytrudnych warunkach w Le Mans. Jack Miller był po prostu niepokonany w ten weekend. Przed przecięciem linii mety jeszcze obejrzał się przez obydwa ramiona by się upewnić, że może spokojnie podnieść przednie koło i przeciąć metę w triumfalnym geście. Drugi za Johann Zarco również pokazał, że potrafi byc piekielnie szybki w trudnych warunkach. Fabio Quartararo nie miał w ten weekend odpowiedzi na moc Ducati, które nawet na deszczowych oponach i na ponownie suchym od połowy wyścigu asfalcie dały radę do samego końca. Po wyścigu El Diablo był wyraźnie szczęśliwy z faktu, że udało mu się dowieźć trzecie miejsce i bardzo cenne punkty, które pozwoliły mu znów wskoczył na pozycję lidera w generalce. Następna runda w ostatni weekend maja na włoskim torze Mugello. Już odliczamy dni!

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Piotr Ganczarski

Z wykształcenia inżynier mechaniki i budowy maszyn. Motocykle są jego życiowym przekleństwem i chorą miłością. Buduje, przerabia i remontuje jednoślady. Zarówno te nowsze, jak i starsze. Fan motoryzacji i podróżowania na różne sposoby. Oprócz tego lubi pohasać na rowerze i przeczytać dobrą książkę.

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button