Chińskie skutery i motorowery: Moim Okiem

Trochę historii:

Niektórzy z nas pamiętają czasy, kiedy to na 10 legendarnych Aeroxów, Aprilii SR i Peguotów przypadał 1 chiński skuter… z którego i tak wszyscy się śmieli. A więc jak to się zaczęło? Nadeszły czasy w których chińskie skutery o nazwach przypominających okrzyk godowy indyka lub nazwę leku na potencję wjechały na polskie drogi. Sprowadzano je całymi kontenerami. Początki były trudne. Jedyną zaletą takich sprzętów była cena. Chińczycy nie znali się na produkcji jednośladów więc rozwiązania techniczne często były bardzo proste a jakość zwykle tandetna.

Jak to wygląda dziś?

Dziś chiński skuter może kupić przeciętny emeryt w supermarkecie obok stoiska z wafelkami (chociaż nie polecam skuterów z supermarketów ale o tym później). Chociaż te sprzęty prawdopodobnie jeszcze długo nie dorównają markowym maszynom to jednak wiele osób się na nie decyduje. Sam posiadam już drugi (i prawdopodobnie ostatni, ponieważ chcę spróbować czegoś markowego) chiński jednoślad. Zacznijmy od tego że ceny chińczyków wahają się w granicach 1500-6000 zł. Dlaczego dzieli je tak wielka przepaść? Ponieważ jak każdy wie zwykle jakość rośnie wprostproporcjonalnie do ceny. To że skuter z marketu za 1500 rozleciał się po najechaniu na krawężnik nie znaczy, że ten za 5000 z salonu zrobi to samo. Chińska motoryzacja dopiero się rozwija, i trzeba jej dać na to czas, ponieważ człowiek uczy się na błędach.

Nie wszyscy wiedzą, że np Peguot Speedfight 3 jest produkowany… w chinach. Jak to się stało że skośnoocy (przepraszam za określenie :D) dorwali się do produkcji jednośladu pod tak legendarną nazwą? Chyba nie chcielibyście doświadczyć zawału gdy wchodząc do salonu peguota zobaczylibyście cenę kilkunastu tysięcy za najnowszy model speedfighta. Chiny to centrum taniej siły roboczej przez co cena produktu znacznie spada. Ale bez obaw. Na końcu produkcji zawsze czeka ogarnięty człowiek od peguota który kontroluje jakość. Tak jest poprostu taniej i nikt tego nie zmieni.

Mój pierwszy chiński jednoślad to Zumico Eos 2t który był zakupiony pod koniec 2008r i sprzedany w całkiem niezłym stanie na początku 2013r. Drugi, kupiony na początku 2013r. to zipp pro 50, i powiem wam że przez te lata jakość uległa zmianie, plastiki są trochę solidniejsze chociaż ich jakość dalej pozostawia trochę do życzenia, silnik także jest nieco lepszy jakościowo.

Może ci się to nie podobać, ale chińska motoryzacja się rozwija. Te maszyny prawdopodobnie jeszcze długo nie dorównają markowym sprzętom, i jeśli ktoś za wszelką cenę oczekuje niezawodności to niech kupi sobie Yamahę. Tyle w temacie.

Czekam na wasze komentarze.

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Inne publikacje na ten temat:

10 opinii

  1. … tyle że (wielu ludziom znany tylko ten) sektor taniej produkcji w chińskich fabrykach celuje w niezamożnego klienta i jest to DOCELOWE. Oni nawet nie mają zamiaru podnosić jakości materiałów, bo by oznaczało podniesienie ceny końcowej. Rozwiązania muszą być proste a produkcja sprawna, żeby pokrywać duże zapotrzebowanie świata na takie pojazdy. Azja to główny rynek zbytu (czyli połowa ludzi na Ziemi). A jak wiadomo, nie jest to rynek pełen dostatnio żyjących klientów których stać na markowe drogie pojazdy. Tym samym wyjaśnia się sprawa dużego udziału klasycznych Chińskich pojazdów w rynku polskim.

  2. SingSing74 napisał:

    Peguot !!! Pośmiełem się do łessss….

    Kisbee też jest produkowany w ChRL poszukaj w google a znajdziesz

  3. Peugeot V-Clic to jest 100% chinola z łożyskami, śrubkami i ceną włacznie.
    W speedfight III z rzeczy wyższej jakości został został silnik Minarelli (yamaha) i tylny amorek.Plastiki NIE SĄ ciut lepsze jak w chinolach- są dokładnie takie same.

    Wynika to z tego że chiny produkują motorowery w miliony i w miliony je sprzedają. Jeżeli Rromet ma 30% udział w rynku, kolejny farbowany chinol ma 27% a taka yamaha ma 1,7% to oznacza że takiej Yamahy sie nie opłaca produkować bo zbyt jest mizerny.
    Yamahe ratują dostawy silników do innych marek ale inne marki tego zaplecza nie mają.

    Co gorsza czasy sie zmieniły. Kiedyś Made In HongKong, Made in China oznaczało niską jakość, podróbę, chłam. Dziś te same chiny i te same fabryki produkują POD TYM SAMYM LOGIEM marki zarówno chłam jak i produkty z najwyższych półek.

  4. kompletnie nie prawda.
    Zlecałem produkcje wielu rzeczy w różnych częściach świata i zawsze były to wysokiej jakości wyroby. Tylko były droższe niż produkt z bazaru.
    To tylko kwestia kasy:
    – droższych materiałów
    – kompetentnej kadry
    – odpowiedniej ilości osób kontroli technicznej/utrzymania jakości

    zaangażowanie w produkcje kompetentnych ludzi oznacza podniesienie ceny wyrobu. Masa topowej elektroniki jest projektowana w chinach, wiele szwajcarskich zegarków jest robione w chinach.
    Różnica jest taka że można coś wyprodukować za 1,5 dolara i za 40 dolarów REALNYCH KOSZTÓW.
    Kilku koncernom samochodowym i ich produktom bardzo na zdrowie wyszło wyprowadzenie produkcji poza kraj macierzysty.

  5. Po przeniesieniu produkcji do innego kraju jakość NIGDY nie bedzie taka sama. Czy to skuter czy samochód… Zawsze będzie trochę gorszy.

  6. ooo kurde, peguot hehe, sorry za pomyłkę, artykuł pisałem dość późno a chciałem skończyć. Też teraz się uśmiałem 😀

  7. Dużo się mówi o marnej jakości plastików w chińczykach . I ja to poznałem w swoim Keewayu Matrixie , szczególnie wtedy gdy lekko dobiłem tyłem w ciasnym warsztacie . Tylni błotnik rozepchał boczne mocowania i musiałem się paprać żywicą . Teraz wzmocniłem go tak że można na nim cały skuter podnosić .
    Ale … z 3 tygodnie temu za mało dohamowałem na zakręcie , piach po zimie na drodze zrobił swoje i popłynąłem boczkiem po asfalcie . Wyobraźcie sobie że oparłem wszystko na 4 punktach styku z asfaltem . Widać to było później na oględzinach . Te punkty to oczywiście moje kolano , klamka hamulca i dwa miejsca nie inne jak plastikowe . Te ostatnie starte na milimetr czy dwa , ale ocalały . Nie pękły , nie roztrzaskały się . Noga spuchła jak bania , ale te marne chińskie plastiki wytrzymały . Może to szczęście , a może i trochę rośnie jakość .

  8. Witam
    Jeździłem jakiś czas Kingway Colibrem zrobiłem na nim 2200 tys. km
    Sprzedałem go w stanie bardzo dobrym i sprawnym po gruntownym przeglądzie
    I uszczelnieniu nigdy mnie nie zawiódł.

    Obecnie ujeżdżam Zumico EOS 4T kupiony w markecie po przejechaniu 10km opchałem się go do serwisu prawie 8km (serwis polecony z marketu, jako gwarancyjny) żeby się dowiedzieć ze nie mają na niego autoryzacji skończyło się na wymianie wału. Po tym incydencie już we własnym zakresie serwisuje
    Po własnych modyfikacjach i poprawkach mam w tej chwili 17500 km
    I śmiga bez zastrzeżeń zimą i latem oczywiście na oponkach Michelin deszczowo śniegowych
    Jest jednak zasadnicza różnica w cenach części w tych sprzętach jednak to nie markowce

    Pozdrawiam zibi66

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button