Skoda Octavia Tour 1.6 MPI i mój powrót do codzienności

Tym razem Skoda Octavia Tour 1.6 MPI w roli pojazdu zastępczego podczas mojego pierwszego dnia powrotu do normalności po wizycie w szpitalu Medicover. Sprawdzimy jak sytuacja na Węźle Salomea, a przy okazji spalanie w porannym szczycie w Warszawie

No i opony zostały zmienione w ostatnich chwili. Dzisiaj w nocy były pierwsze przymrozki, a zanim zaświeciło tak naprawdę w pełni słońce to wszystko pokrywała szadź, więc pewnie niektórzy, którzy nieco przeciągali decyzję o zmianie ogumienia, mogli się zdziwić. Ja się też zdziwiłem, bo jest naprawdę zimno, a w nocy był jeden stopień na plusie, a teraz już jest dalej poniżej 3, więc zima proszę państwa, zima. Dzisiaj mój pierwszy dzień, dziewiczy kurs do codziennych zajęć powrót. Czyż nie jest to piękna pogoda właśnie na pierwszy dzień po zwolnieniu z prawie wszystkich obowiązków. Tydzień obijania ze względu na nogę zrobił naprawdę dużo dobrego. A dzisiaj znów na pokładzie niezniszczalnej Octavii, który służy mi jako rodzinny pojazd zastępczy. Pięknie przy tej okazji wygląda nowy węzeł, południowa obwodnica Warszawy ze zjazdem na aleje Jerozolimskie w stronę Pruszkowa. Za chwilę zobaczymy jeszcze nowy węzeł Salomea, który jest już praktycznie na ukończeniu i trwają jego odbiory techniczne, przed końcem roku ma być w pełni gotowe i przejezdne co najważniejsze.
Teraz wam jeszcze pokaże, gdzie aktualnie znajduję się moje auto. O tu, pięknie sobie stoi na parkingu i mam nadzieję, że już do mnie nie wróci. W sumie zobaczymy, może już dzisiaj się to okaże co będą dalej robić z tym autem, bo drogi są trzy. Pierwsza jest taka nic z tym nie zrobią i zostawią mnie z tym problemem samemu i właściwie pozostanie już tylko droga do sądu, bo samochód spędził już w serwisie cztery miesiące i dalej nikt nie potrafił dojść do wniosku co jest przyczyną tego, że ten pojazd tak bije. Druga ewentualność jest taka, że go wyślą do Poznania do centrali Skody, żeby go tam kompleksowo przebadać. Trzecie wyjście, że go po prostu wymienią na nowy. Mam pewien szalony plan związany z tym, w części już go zrealizowałem, w części będzie on jeszcze realizowany, a my tymczasem jedziemy dalej przez o dziwo nie aż tak zakorkowaną Warszawę jakby to się mogło wydawać w poniedziałek o godzinie 9 rano. Jeszcze z takich ciekawostek, asfalt jest nieco biały i mam podejrzenia, że już dzisiaj w nocy solono w Warszawie. Przed nami nowo wybudowany wiadukt służący do podróżowania kierunkiem na centrum, a tuż obok praktycznie gotowy już węzeł Salomea, który czeka właściwie teraz na wszystkie kwestie formalne i formalne, oficjalne otwarcie. Do końca roku ma być on już przejezdny i mega odciąży całe aleje Jerozolimskie i droga na dwójkę i do alei Krakowskiej w jedną i drugą stronę będzie naprawdę bardzo prosta. Nawet Ci, którzy normalnie skręcali w Łopuszańską i kierowali się na na Mokotów chyba będą jednak decydowali się, żeby ten kawałek podjechać południową obwodnicą Warszawy, bo nigdzie po drodze nie muszą się zatrzymywać, droga jest płaska jak stół i stosunkowo bardzo przyjemna. Powiem wam, że otwarcie tego węzła, na które czekano tyle lat i które tyle lat jest opóźnione będzie dosyć sporym komunikacyjnym przełomem dla Warszawiaków i nie tylko i myślę, że wreszcie normalnie będzie można podróżować przynajmniej po tej części miasta i przynajmniej normalnie będzie można planować swój dzienny kalendarz i praktycznie co do minuty dojeżdżać na przykład w kierunku Mokotowa.
O, tu jakiś biedny skuterzysta, 2 stopnie Celsjusza i skuter… Kiedyś też przez to przechodziłem, ale na szczęście się wyleczyłem. No dobra, dwa i pół stopnia. To jest naprawdę pierwszy poranek tej jesieni kiedy jest tak zimno. Co prawda tego się aż tak nie odczuwa, bo świeci na szczęście słońce, ale na skuterze myślę, że te słońce dużo nie pomaga, ale z drugiej strony jak sobie pomyślę co by było gdyby były dwa stopnie i deszcz. W takich warunkach też mi się zdarzało jeździć i kolana bolą mnie na samą myśl z zimna.
Kolejny fotoradar z ograniczeniem do 50 km/h i z dosyć niezwykłą umiejętnością – rozpoznawania tego kto jedzie na czerwonym świetle. To jest chyba druga taka instalacja w Warszawie, pierwsza jest na Sikorskiego i tam na Sikorskiego prawie dałem się złapać, niewiele brakowało, naprawdę niewiele brakowało.
Jeszcze z rzeczy wartych do podkreślenia to jest wynik spalania tej wycieczki – 7.2 litra, 7.1, ha! Dwa i pół stopnia mimo słońca, dwa i pół stopnia w cieniu i mimo to, że był taki przymrozek dzisiaj w nocy to trawa jest dalej zielona. Jakby nie patrzeć na temperaturę to można by było sobie wyobrazić, że praktycznie mamy jakąś dobrą połowę wiosny.
I cel numer jeden dzisiaj został już osiągnięty, ale to jest dopiero początek dnia. Nawet widać księżyc. To może być dobry znak.

Leszek Śledziński

Emerytowany dziennikarz motoryzacyjny portalu Jednoślad.pl

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button