- Schuberth S3 - przełom w klasie kasków integralnych
- Model S3 został dostosowany do norm bezpieczeństwa ECE-R 22.06
- Wyjątkowo cichy, opływowy i bezpieczny - S3 łączy w sobie najlepsze cechy kasków sportowych i turystycznych
Takiego testu sprzętu motocyklowego w polskiej sieci jeszcze nie było. Nikt przecież nie testował kasku motocyklowego, wyskakując ze spadochronem z samolotu. Głupie? Może i tak, ale przecież wiecie, że jestem wariatem. Poza tym, lubię robić rzeczy niestandardowe i nieszablonowe. Po całym sezonie testów klasycznych, przyszedł czas na test radykalny mojego Schubertha S3.
Na 2023 rok Schuberth przygotował zupełnie nowy kask o nazwie S3, który zastąpił nieco tracącego już myszką S2. Trzeba przyznać, że był to kask całkiem udany, ale z każdym kolejnym rokiem jego użytkownicy obnażyli jego kolejne wady, dając producentowi do zrozumienia, że konieczne jest przeprowadzenie rewolucji w segmencie sportowo-turystycznym. W podjęciu ostatecznej decyzji pomogli nie tylko sami fani marki, ale przede wszystkim zbliżająca się zupełnie nowa norma bezpieczeństwa, do której ów kask musiał zostać przygotowany. Wobec tego inżynierowie w Magdeburgu dwoili się i troili, aby ponownie zamieszać na rynku i po raz kolejny pokazać, że Schuberth słusznie znajduje się w światowej czołówce producentów kasków motocyklowych.
Tak oto pod koniec grudnia 2022 roku światło dzienne oficjalnie ujrzał model S3, a Schuberth zaprezentował kask, który wpisuje się w kanon najbardziej uniwersalnych kasków, gdyż posiada zarówno korzenie sportowe, jak i turystyczne. Sporo jest w nim rewolucji, na której szczególnie zależało właścicielom poprzedniej wersji S2.
Zanim jednak rozpiszemy się o samym kasku, to muszę opowiedzieć Wam ze szczegółami jak wyglądał mój test i o co w nim chodziło. To przecież sprawa bez precedensu.
W pewne letnie popołudnie odebrałem telefon od Schuberth Polska, a w słuchawce usłyszałem: “a co gdybyśmy Cię wyrzucili w kasku motocyklowym z samolotu, ale ze spadochronem?”. Odpowiedź mogła być tylko jedna: “głupie, robimy!”. Tak więc, wskoczyłem kilka dni później na motocykl, na głowę włożyłem swojego Schubertha S3 i pojechałem do Bielska-Białej. Tam znajduje się aeroklub, w którym miałem wykonać moje zadanie. Czekał na mnie kukuruźnik, który miał mnie i mojego instruktora od lotów w tandemie wynieść na wysokość około 3500-4000 metrów, a potem mieliśmy tylko wyskoczyć. Przyznacie, nic skomplikowanego.
Na co dzień robię sporo głupich rzeczy, więc moja głowa generalnie jest przyzwyczajona do tego typu akcji. Tym razem czułem jednak delikatny niepokój. Nie była to panika czy strach, ale podniecenie, mieszające się właśnie z niepokojem. Normalne rzeczy, chociaż atmosferę zagęścił instruktor, który zaznaczył, że nie ma pojęcia jak może wpłynąć np. na kark masa kasku przy szarpnięciu spowodowanym otwarciem czaszy. No, ja też nie miałem pojęcia. Umówiliśmy się zatem na specjalny gest dłoni, po zobaczeniu którego miałem otworzyć szybę i mocno chwycić za szczękę kasku – tak aby go ustabilizować. Dodatkowo dochodziło ryzyko, że w momencie szarpnięcia, użyję tyle siły do ustabilizowania głowy, że szarpnę się zbyt mocno i uderzę kaskiem prosto w kinol instruktora, co mogłoby skończyć się nawet złamaniem. Złamanie nosa na wysokości 3000 metrów? Raczej nic przyjemnego.
Do samolotu marsz!
Zanim wsiedliśmy do kukuruźnika, odbyłem krótkie, ale bardzo treściwe szkolenie, które miało usprawnić moment przechodzenia do włazu samolotu, ułożenia ciała w locie i najważniejsze: zachowania się w trakcie lądowania. To jest zaledwie parę rzeczy, ale trzeba o nich pamiętać. W końcu nadszedł moment startu.
Dopiero wtedy poczułem delikatny stresik, chociaż i tak był niczym wobec strachu, który przeżywał mój samolotowy towarzysz. Obok mnie rozsiadł się facet, któremu żona kupiła skok w tandemie i był przerażony. Założę się, że nie był to pierwszy raz, kiedy na pokładzie samolotu znajdował się różaniec.
Wystartowaliśmy. To nie tylko miał być mój pierwszy skok ze spadochronem, ale i przy okazji w kasku motocyklowym. Mało tego! Pierwszy raz w życiu miałem lecieć tak małym samolotem. Jak się okazało to niezwykłe uczucie. Jego przyspieszenie, nikła bezwładność, wszechotaczający zapach paliwa lotniczego i hałas docierający do środka dodatkowo podkręcał atmosferę dziwności sytuacji – ja ciągle w kasku motocyklowym. Dla absurdu całej sytuacji, muszę dorzucić jeszcze jedną informację. Wspominałem, że w trakcie szkolenia mówiono mi o przesuwaniu się do włazu. Właściwie, to ja na włazie siedziałem, bo włazem był zwykły kawałek plandeki, który po opuszczeniu (pozycja zamknięta) leżał na podłodze samolotu, a ja na nim siedziałem. Przed samym skokiem, miałem go zwinąć i zawiesić w specjalnych uchwytach. Do tej pory wszystko było okej.
Skok w kasku motocyklowym. Czy to już panika?
Kiedy chwilę przed skokiem go zwinąłem, a moim oczom ukazała się olbrzymia dziura, dostałem małpiego rozumu. To nie była panika. To był strach, mieszający się z podnieceniem i tak naprawdę dopiero w tym momencie zdałem sobie sprawę z tego co zaraz się wydarzy. Nie było jednak czasu na filozofowanie. Mój instruktor zaczął mnie przesuwać ku włazowi i na chwilkę usiedliśmy na jego krańcu. Niesamowite uczucie. Oto świat w całej swej doskonałości pojawił się na wyciągnięcie ręki, a jednocześnie nie chciałem się zbyt szybko do niego zbliżyć. Zacząłem czuć w tętnicach mocno pulsującą krew. Takiego wyrzutu adrenaliny jeszcze nigdy nie przeżyłem.
Z moich przemyśleń wyrwał mnie instruktor, który rozkazał mi mocno zgiąć nogi w kolanach i wcisnąć je pod samolot. Usłyszałem: “Skaczemy”. Nie miałem chwili na przemyślenie sytuacji i analizowanie komendy: nagle świat zaczął się obracać. Obracaniu towarzyszyło przyspieszenie jakiego nigdy nie czułem. Przyspieszenia motocyklowe, to przedszkole w porównaniu do tego, co wydarzyło się ze mną zaraz po skoku. Czy się bałem? Teraz tak. Jak cholera się bałem.
W końcu instruktor ustabilizował nasz lot. Przestaliśmy się obracać i prawdopodobnie rozpędziliśmy się do prędkości maksymalnej lub zwyczajnie przestała mnie zaskakiwać ponieważ zrobiło się spokojniej, a ja mogłem w huku prędkości 200 kilometrów na godzinę lub jak kto woli 55 metrów na sekundę próbować trzymać zwieraczę, bo przypomnę: leciałem jak kamień w kierunku ziemi. Huk był olbrzymi. Początkowo kask podrywało mi do góry i czułem, że trzyma się dzięki pewnemu chwytowi na polikach i oczywiście dzięki paskom. Potrzebowałem chwili, aby zrozumieć jak powinienem go ułożyć w locie, aby jego aerodynamika odpowiadała wymaganej sytuacji. W końcu się udało i faktycznie głowa podróżowała ku przeznaczeniu stabilnie i pewnie. Największym atutem sytuacji, w której się znalazłem była możliwość oddychania. Nie miałem większego problemu z zaczerpnięciem powietrza, dzięki temu, że hamowała je szczęka.
Zanim przejdę do końcowej fazy lotu, to zdradzę Wam rąbka tajemnicy. Tak, przeżyłem ten lot – w końcu czytacie ten artykuł, więc to żadne zaskoczenie. Piszę o tym dlatego, że jak po wylądowaniu zdjąłem kask z głowy, to zobaczyłem, że moje włosy na czubku są tak wykręcone, jakbym dopiero co zrobił sobie “trwałą”. To przez wentylacje w górnej części. Zapomniałem ją zamknąć przed skokiem i ta największa suszarka do włosów na świecie zrobiła swoje. Łeb miałem jakby we mnie piorun uderzył.
W końcu nastała cisza
Wróćmy jednak do lotu. Po dłuższej chwili, mój instruktor oznajmił mi za pomocą gestu dłoni, że za chwilę otworzy się czasza. Otworzyłem szybę, złapałem mocno i pewnie za szczękę i poczułem ogromne szarpnięcie. W ciągu sekundy zrobiło się cicho i spokojnie. Nie zdążyłem się otrząsnąć i dojść do siebie, po tym co przed chwilą przeżyłem, a instruktor zapytał mnie czy mam ochotę wykonać manewr skręcania. Pewnie, że miałem ochotę. Do rąk dostałem te specjalne uchwyty, którymi wykonuje się manewry. Jedną ręką miałem zluzować linę, drugą pociągnąć w dół. Kiedy to zrobiłem cały spokój, o którym pisałem powyżej zniknął i zaczęło nas obracać. Oczywiście instruktor trzymał liny nad moimi dłońmi i panował nad sytuacją i założę się, że dociągał je jeszcze mocniej. W pewnym momencie miałem wrażenie, że stopy mam wyżej niż głowę. Zaczęło nami obracać, a mi zaczęło się ściemniać w oczach. Chyba nie byłbym najlepszym pilotem F16.
Po jednym i drugim manewrze skręcania czułem się jakbym wyszedł z pralki ustawionej na wirowanie. Byłem realnie zmęczony fizycznie. Ostatnią fazą lotu miało być lądowanie. Jeszcze kilka pomniejszych i delikatnych zakrętów i usłyszałem komendę: “nogi do góry”. Podniosłem ile umiałem i dotknęliśmy trawy. Myślałem, że to będzie ból, jakieś dziwne uderzenie. Nic z tych rzeczy. Lądowanie przypominało mi zjazd po zjeżdżalni.
To był koniec. Stałem na trawie, mogłem podziękować mojemu instruktorowi za niesamowite atrakcje i pójść do motocykla, którym przyjechałem. Wierzcie lub nie, przez ilość atrakcji i bodźców, które moja głowa dostała tego dnia, nie umiałem jechać. Nie byłem w stanie się skupić na jeździe. Powrót na motocyklu był chyba jeszcze bardziej niebezpieczny niż sam skok. Inną sprawą jest to, że czułem się niesamowicie zmęczony. Zupełnie tak, jak bym dopiero co wyszedł z treningu na siłowni. O zakwasach na następny dzień nie wspomnę. To było coś genialnego!
Mógłbym teraz rozpisywać się jakie są moje wnioski z odbytego testu, ale zachęcę Was do kliknięcia filmu powyżej. Tam znajdziecie wszystko, co chciałbym jeszcze dodać. Tymczasem, posłuchajcie o samym kasku, bo jest co opowiadać.
Schuberth S3. Najważniejsze informacje:
- Do produkcji S3 użyto nowego materiału EP, który jeszcze lepiej tłumi wstrząsy. Posiada dwie gęstości dla części głównej oraz jego boków, a dodatkowo skorupa z włókna szklanego została wzmocniona jedną warstwą włókna węglowego dla lepszej amortyzacji oraz mniejszej wagi.
- Schuberth S3 spełnia nową normę ECE-R 22.06 i posiada system S.R.S. (SCHUBERTH RESCURE SYSTEM), dzięki któremu możliwe jest szybkie wypięcie wyściółki policzkowej, co pozwala na ściągnięcie kasku wywierając mniejszą siłę na kark motocyklisty. Dodatkowo cechuje się nową pozycją mocowania paska podbródkowego w celu poprawy komfortu w okolicy gardła oraz ma rozwiązanie o nazwie A.R.O.S., które zapobiega zrolowaniu kasku z głowy w momencie wypadku.
- Kask posiada dwa wloty powietrza na szczęce kasku zapewniające wydajniejszą wentylację, a także tylny spojler, który pełni funkcję wylotu ciepłego powietrza.
- S3 posiada system komunikacji Plug and Play oparty na systemie Sena 50S z głośnikami, anteną Mesh, anteną FM i anteną Bluetooth preinstalowanymi w skorupie kasku.
Schuberth S3 ze wszystkimi detalami:
Najnowsza norma o nazwie ECE 22.06 została ustanowiona przez Europejską Komisję Gospodarczą Organizacji Narodów Zjednoczonych i wprowadziła sporo zmian, które dotyczą ochrony głowy podczas jazdy motocyklem. Nowelizacja przepisów sprawiła, że nie tylko mają być one zdecydowane bardziej bezpieczne, ale zmieniają także kwestie zarówno wizjerów, dodatkowych blend przeciwsłonecznych, a także sam sposób testowania skorup.
Bezpieczeństwo i skorupa
Aby możliwe było dostosowanie najnowszego modelu S3 do nowych norm bezpieczeństwa konieczne było wprowadzenie zmian już w samej strukturze skorupy. Ta wykonana jest z materiału DFP, który dla zwiększenia wytrzymałości wzmocniono jedną warstwą włókna węglowego. Dzięki temu kask ma niższą wagę, zachowując przy tym bardzo dobre właściwości pochłaniania energii. Wnętrze kasku posiada nowe wypełnienie EPS o różnej gęstości, które jeszcze lepiej amortyzuje wstrząsy. Wszystkie zabiegi zostały zrobione z myślą o poprawie bezpieczeństwa, ale także wymuszone zostały nowymi przepisami. Wobec tego teraz sportowo-turystyczny kask z Magdeburga jest jeszcze bardziej zaawansowany pod względem użytych materiałów, co bezpośrednio przekłada się zarówno na pochłanianie uderzeń w momencie wypadku, ale także jego wagę. Ostatni czynnik również jest niezwykle ważny, gdyż jego ciężar bezpośrednio wpływa także na sam komfort jazdy.
Bezszwowa wyściółka Schuberth Individual pozwala na dopasowanie kasku według indywidualnych potrzeb, a pomaga w tym również możliwość zmiany grubości wyściółek bocznych i tylnej, dzięki czemu będziemy mogli niemalże idealnie dopasować jej wypełnienie do kształtu naszej twarzy, jeszcze bardziej poprawiając komfort użytkowania. Warto również zaznaczyć, że S3 posiada system awaryjnego zwalniania policzków S.R.S., który znacznie ułatwia ściągniecie kasku z głowy w awaryjnej sytuacji. Służby ratunkowe pociągając za dwa niewielkie paski będą mogły wyciągnąć wyściółkę policzkową, tym samym redukując siły działające na kark i ułatwiając jego zdjęcie z głowy.
Wizjer i blenda przeciwsłoneczna
Nowe normy wprowadziły również regulacje w zakresie samych blend oraz wizjerów. Schuberth S3 posiada wyjątkowo wytrzymały i odporny na uderzenia wizjer. Nie jest to jedynie czcze gadanie, gdyż zgodnie z normą ECE 22.06 muszą one wytrzymać uderzenie stalowej kulki o średnicy 6 mm i 0,86 g poruszającej się z prędkością 60 metrów na sekundę bez przebicia, rozbicia lub wyrwania osłony przez urządzenie uderzające. Oczywiście jest on przystosowany do założenia nieparującej wkładki Pinlock, a także jego demontaż jest możliwy bez użycia dodatkowych narzędzi.
Błędna przeciwsłoneczna została pokryta warstwą odporną na zarysowania z opatentowanym systemem mocowania V-lock, który znacznie zwiększa pole widzenia. Obsługa jej jest banalnie prosta i odbywa się przy użyciu jednej ręki. W tym miejscu należy również dodać, że Pinlock jest już na liście standardowego wyposażenia.
Pewne zapięcie
Producent kasków z Magdeburga w przypadku modelu S3 postawił na zoptymalizowane zapięcie Micro-lock w celu zwiększenia komfortu. Dodatkowo posiada system o nazwie Anti-Roll-Off-System zapobiegający zrolowaniu się kasku podczas wypadku. To zestaw pasków łączących w dodatkowych miejscach paski pod brodą ze skorupą kasku, które gwarantują, że prawidłowo zapięty kask samoczynnie, nawet podczas przeciążeń spowodowanych wypadkiem, nie spadnie z głowy.
Sprawnie działająca wentylacja rodem z kasku turystycznego
W przypadku wentylacji śmiało można powiedzieć, że Schuberth ma ogromną wiedzę, którą wykorzystuje w swoich kaskach. Przyznam się wam, że prywatnie mam C4 Pro, C5 oraz SR2 i łączy je jedna wspólna cechy – fantastyczna wentylacja, która świetnie sprawdza się w najgorętsze dni. Model C3 otrzymał nowy, podwójny wlot powietrza w szczęce, który jest wyposażony w wymienny filtr powietrza. Gwarantuje on prawidłowe oddychanie w ekstremalnych warunkach, a intuicyjne przyciski w przedniej części kasku łatwo obsługiwać w rękawicy motocyklowej. Teraz wentylacja jest jeszcze bardziej wydajna, a pomaga w niej również tylny spojler, który równocześnie jest miejscem wylotu ciepłego powietrza. Dodatkowe wloty w górnej części kaski są również regulowane, dzięki czemu użytkownik S3 maksymalnie może dopasować jej działanie. Dodajmy również, że w skorupie kasku od wewnętrznej strony również znajdują się dwa niewielkie wloty wentylacyjne, które również z zależności od temperatury możemy otworzyć lub zamknąć.
Bądźmy w kontakcie!
Podobnie jak inne modele, również S3 już fabrycznie wyposażony jest w głośniki HD, niewielki mikrofon umiejscowiony w szczęce, a także ma miejsce na zainstalowanie dedykowanego interkomu Sena SC2. Oznacza to, że dokupując akcesoryjne urządzenie musimy jedynie zdemontować niewielką zaślepkę, a następnie wpiąć interkom. I ot cała filozofia. Jego działanie zostało opracowane wraz z najbardziej zaawansowaną firmą, która zajmuje się produkcją łączności dedykowanej motocyklistom, czyli Seną. Zdecydowanie jego najlepszą funkcją poza możliwością słuchania muzyki, rozmów telefonicznych czy komend z nawigacji, jest przede wszystkim system Mech 2.0, który stał się absolutnym hitem na rynku. Umożliwia on połączenie się z nieograniczoną liczbą użytkowników i gwarantuje zasięg do nawet 2 km w otwartym terenie.
Cieszy fakt, że producent już niejako oferuje nam gotowy zestaw do montażu, a w naszej kwestii pozostaje dokupienie oficjalnego urządzenia dedykowanego do S3. Później dzieje się magia, gdyż po wpięciu interkomu w specjalnie przygotowane miejsce automatycznie możemy już z niego korzystać. Dzięki temu Schuberthowi udało się nie tylko zachować wyjątkową dobrą aerodynamikę samej skorupy, ale także maksymalnie zniwelować wystające elementy, które mogłyby wpływać bezpośrednio na głośność. Docenią to wszystko podróżnicy, którzy w kasku każdego dnia pokonują setki kilometrów.
Do tańca i do różańca
Spore grono motocyklistów ma awersję do kasków szczękowych, dlatego producenci dwoją się i troją, aby uzyskać swego rodzaju kompromis pomiędzy jego sportowymi cechami oraz turystycznym zastosowaniem. Schuberth idealnie dobrał te proporcje prezentując najnowszy model S3, który łączy w sobie wszystkie najważniejsze cechy. Jest wyjątkowo cichy, ale przy tym podobać się mogą jego sportowe kształty. Spełnia wszystkie najnowsze normy bezpieczeństwa, ale także jest stosunkowo lekki. Do jego produkcji zostały użyte najnowocześniejsze materiały, a producent dodatkowo konfiguruje go w już w standardowej specyfikacji z głośnikami oraz mikrofonem.
S3 to niezwykle udany kask, który jest bezpośrednio następną wersją kultowego już S2. Inżynierowie pracujący w Magdeburgu szczególnie skupili się na jego maksymalnej uniwersalności, którą docenić mają wszyscy motocykliści – od tych, którzy lubią przemierzać kręte winkle, aż do tych, którzy uprawiają bliższą lub dalszą turystykę. Jest niesamowicie przyjazny, bezpieczny i do tego świetnie się prezentuje. Czego chcieć zatem więcej?
Od autora:
Zdjęcia ze skoku użyte w tym artykule pochodzą magazynu zdjęć i nie mają nic wspólnego z moim skokiem. W trakcie skoku nie mogłem robić żadnych zdjęć, więc dla plastyki i czytelności artykułu, użyłem zdjęć stockowych. Dzięki za zrozumienie.