Motocyklowy American Dream: czy to już koniec?

W skrócie
  • Rozmyślania o motocyklowym American Dream

Każdy region świata ma swoją specyfikę i dotyczy to również podejścia do motocykli. W przypadku Stanów Zjednoczonych produkowane tam Harleye i Indiany zawsze wpisywały się w klimat amerykańskiego snu. Cruiser z chromami i bulgoczącym V2, otwarta i szeroka droga oraz wiatr we włosach – te rzeczy przez dekady stanowiły wyobrażenie na temat tego, jak powinna wyglądać jazda jednośladem po USA. Teraz wiele wskazuje jednak na to, że po amerykańskim śnie zostały już tylko wspomnienia.

W 1979 roku Anna Jantar śpiewała, że nic nie może przecież wiecznie trwać i nie inaczej jest z amerykańskim snem. Jaki był kiedyś i jaki jest teraz? W drugiej połowie XIX w. i na początku XX w. obserwowaliśmy największy przypływ ludności z Europy do USA. Emigrowali tu Włosi, Brytyjczycy, Rosjanie, Polacy, Austro-Węgrzy i Irlandczycy. Wikipedia podaje, że w samym 1907 r. do USA przybyło 1,2 mln osób. Znajdowali zatrudnienie w fabrykach i na budowach, a amerykańskie miasta coraz szybciej się rozrastały.

Kraina wolnych i dom odważnych

Od samego początku swojego istnienia Stany Zjednoczone były postrzegane jako kraj, który daje ludziom wolność. Już w 1780 r. Francis Scott Key pytał w słowach hymnu Stanów Zjednoczonych, że usiany gwiazdami sztandar faluje już nad krainą wolnych i domem odważnych. Ten obraz USA wzmocnił się po II wojnie światowej, którą Amerykanie zainteresowali się głównie z powodu tego, że zostali zaatakowani przez Japończyków w Pearl Harbor. Po wypowiedzeniu wojny Japonii automatycznie znaleźli się w stanie wojny z jej sojusznikami, a więc Niemcami oraz Włochami.

W XX w. Stany Zjednoczone stały się symbolem prosperity i godnego życia. Były też ucieczką dla ludzi dotkniętych traumą dwóch wojen światowych. Obraz typowego American Dream zaczął rodzić się w latach 50. i 60., kiedy to rozwijały się nowe technologie oraz motoryzacja. Mówiąc nowe technologie należy mieć na uwadze nie tylko programy kosmiczne, ale też rzeczy bardziej przyziemne jak roboty kuchenne, odkurzacze, telewizja itp. Ameryka była dobrym miejscem dla każdego, kto miał jakiś fach. Nawet późniejsze kryzysy nie odstraszały chętnych do osiedlenia się w USA.

Weterani, hipisi i Easy Rider

Już po II wojnie światowej, kiedy weterani wrócili z frontu, motocykle stały się dla wielu sposobem na życie. Dodatkowo w sprzedaży pojawiło się wiele maszyn, które zostały wycofane z użytku na froncie. Cywile kupowali je, a następnie przerabiali. Można powiedzieć, że Harley-Davidson WLA był fundamentem obrazu amerykańskiego motocyklizmu.

W latach 60. w USA zaczęły rodzić się różne ruchy społeczne, które wyrosły w oparciu o to, że Stany Zjednoczone to kraj, w którym każdy znajdzie swoje miejsce. Wtedy też powstał film “Easy Rider”, w którym dwóch hipisów z Kalifornii wybiera się w podróż motocyklami po Stanach Zjednoczonych. Te wszystkie elementy zbudowały motocyklowy American Dream, na którym później przez dekady bazował Harley-Davidson.

Zmiana pokoleniowa

Z czasem jednak ludzie pamiętający i doceniający klimat “Easy Rider” zaczęli się po prostu starzeć. Jeszcze w latach 90. ociekające chromem motocykle pojawiały się w “Terminator 2” czy “Pulp Fiction”. Jednak był to już zmierzch marzeń o byciu brodaczem w kamizelce, który przemierza Amerykę na wielkim cruiserze. Nawet japońscy producenci spostrzegli, że budowanie motocykli konkurujących z Harleyem po prostu nie ma sensu i skupili się na rozwijaniu lekkich, niezawodnych, naszpikowanych nowymi technologiami i dobrze prowadzących się maszyn.

Kryzys z 2008 r. dotarł do branży motocyklowej z opóźnieniem, ale jej nie ominął. Dlatego klienci jeszcze chętniej kupowali motocykle europejskich i japońskich marek. Dlaczego? Bo oferowały więcej za mniej. Harley natomiast cały czas zdawał się stać w miejscu i jechać na swojej legendzie, choć w USA nadal był numerem jeden. Żeby lepiej zrozumieć oczekiwania światowych rynków i pogodzić interesy wszystkich grup klientów producent zdecydował, że Matthew Levatich przestanie być prezesem firmy, a zastąpi go Jochen Zeitz, który wcześniej uratował Pumę.

Choć w kwietniu 2025 r. Zeitz ogłosił przejście na emeryturę i spotkał się z zarzutami, że porzucił ideały, na których zbudowano markę, to nie można mu odmówić tego, że wprowadził ją technologicznie w XXI wiek. Choć motocykle Harley-Davidson są poza zasięgiem finansowym przeciętnego Kowalskiego, a nawet bogatsza klientela często omija salony Harleya. Ciężko wskazywać tu na powody takiej sytuacji. Jednym z nich może być fakt, że przy tak ogromnym wolumenie sprzedaży lepiej i taniej kupić używanego Harleya w USA i sprowadzić go do Europy. Nawet jeśli motocykl jest uszkodzony, to nadal jest to gra warta świeczki.

Video killed the radio star

Tak jak Japonia zaatakowała USA w 1941 r., tak teraz atakuje amerykańską legendę. Kiedyś Harley-Davidson miał tak duży udział w amerykańskim rynku motocykli, że najmniejsze wahania rzutowały na wynik całej branży. Teraz został wyprzedzony przez japońskie marki. Według danych z pierwszego kwartału 2025 r., na czele stawki znajdują się Honda oraz Kawasaki.

Ameryka ma coraz większe problemy z utrzymaniem swojej mocarstwowości, w czym dodatkowo nie pomaga polityka Donalda Trumpa. Infrastruktura się starzeje, coraz więcej osób nie stać nawet na mieszkania w motelach albo przyczepy w trailer parks, które są wykupywane przez duże korporacje i następnie podnosi się w nich czynsze do niebotycznych kwot. Dlatego ze swoimi rosnącymi cenami Harley coraz częściej jest ostatnią marką, na którą potencjalni klienci zwracają uwagę, a jeśli już to robią, to raczej kierują się w stronę rynku wtórnego.

W Europie z kolei Harley jest marką dość niszową. Oczywiście, można się z tym nie zgodzić, jeśli spojrzymy np. na tak duże imprezy, jak 120. urodziny marki w Budapeszcie, gdzie zjechały dziesiątki tysięcy motocykli z całej Europy. Jednak dane sprzedażowe jasno pokazują, że klienci coraz rzadziej skłaniają się ku ciężkim, ociekającym chromem motocyklom i to pomimo tego, że w swoich materiałach reklamowych Harley już dawno zmienił image przeciętnego właściciela motocykla tej marki. Jednak widocznie młodsi i bardziej gustowni aktorzy to za mało, żeby coś się zmieniło. Pozostaje mieć nadzieję, że wkrótce zarząd wybierze nowego prezesa, a ten sprawi, że orzeł znów będzie latał.

Amerykańskie motocykle na ekranie:

Czy warto iść do kina na “Motocyklistów”?

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button