LWG, czyli lewa w górę. Czy to pozdrowienie ma szansę przetrwać?

Kiedyś było tak, że podniesieniem ręki pozdrawiali się wszyscy użytkownicy jednośladów z napędem spalinowym. Nieważne, czy skuterzysta mijał chopperowca, czy też ścigant offroadowca. Gest LWG, czyli lewa w górę wędrowała zawsze, ale to było 20 lat temu… A jak jest teraz?

Wyjeżdżam jak co dzień na warszawskie ulice. Jest wiosna, motocykli stosunkowo niedużo. Jadę dużym, sportowo turystycznym plastikiem – nie da się mnie nie zauważyć. Widząc motocykl jadący z naprzeciwka praktycznie zawsze podnoszę lewą rękę w geście pozdrowienia. Dziś będzie inaczej. Czekam, nie robię nic, tylko obserwuję. Jadąc do pracy mijam się dokładnie z ośmioma motocyklistami, macha mi czterech…

Zróbcie taki test w waszym mieście, ciekaw jestem jak wam pójdzie. Jestem przekonany, że co raz mniejsza liczba pozdrowień bierze się przede wszystkim z tego, ile jednośladów jeździ na naszych ulicach. W Warszawie w sezonie jest ich cała masa. Pamiętam latem 2000 roku dzwoniłem pod wieczór do swojego kumpla, który wkręcił mnie w motocyklową zajawkę, mówiąc: „Stary!! Sezon w pełni, dzisiaj widziałem 12 motocykli!!”. W tej chwili 12 sztuk można zobaczyć stojąc przy Marszałkowskiej jakieś 5 minut. W tamtych czasach jeździło się na zloty, żeby pojeździć w większej grupie, w tym momencie, oczywiście w szczycie sezonu – zlot jest na światłach głównych miejskich arterii. Przeciskasz się przez korek, a tu na pole position 4 skutery, 5 motocykli… Zloty zrobiły się branżowe, na swoje jeżdżą goldwingowcy, swoje organizują motocykliści z jakiegoś klubu MC i nikogo innego nie wpuszczają, właściciele harley’ów jeżdżą na swoje, a właściciele skuterów Vespa czy Osa na swoje.

Nie ma się zatem co dziwić, że nie jeździ się już ciągle z łapą w górze. Po prostu się nie da. Trzeba skupić się na jeździe, na czyhających na nas zagrożeniach, a nie na „machaniu łapami”. I póki nie ma jeszcze „wysokiego” sezonu, i motocykli na ulicy nie widać masowo, to jeszcze LWG obowiązuje (przynajmniej połowicznie jak okazało się w moim doświadczeniu). Sytuacja jest zgoła inna na trasie. Poza miastem, gdzie motocykli widujemy mniej (z zasady za miasto wyjeżdżają głównie motocykle większych pojemności) raczej każdy jadący z naprzeciwka motocyklista machnie. Tylko uwaga, bo jeżeli lecicie sobie złoty osiemdziesiąt, to ręka wystawiona poza obrys motocykla od razu ląduje gdzieś za waszymi plecami, ale przecież wy to wiecie 🙂

A co w krajach, w których motocyklistów jest więcej niż u nas? Włochy, Grecja, Francja, Hiszpania, Chorwacja? Oni sobie nie machają? Otóż z tym jest bardzo różnie. Pierwszy raz w życiu, będąc we Francji spotkałem się z PWB, czyli prawa (ale noga) w bok. Motocyklista po wyprzedzeniu mnie oderwał swoją prawą nogę od podnóżka i postawił z powrotem. Przyznam, że nie zrozumiałem o co chodzi. Gdy sytuacja ta powtórzyła się kilkukrotnie, dotarło do mnie, że jest to motocyklowe pozdrowienie, oddanie szacunku, po prostu „przyziomkowanie się”. I dobrze! Nie polecam odrywania rąk od kierownicy, przy wyprzedzaniu z większa prędkością, natomiast oderwanie nogi od podnóżka wydaje się w tym miejscu rozsądniejsze.

Zostaje jeszcze gest skinienia głową. Jesteś skupiony na obsłudze sprzęgła, nie będziesz odrywał ręki od kierownicy – rusz zatem głową. Drobny gest, a cieszy. Delikatnie skinienie lub też bardziej wyraziste machnięcie głową sprawi frajdę każdemu, do kogo skierowany jest ten gest. Nie zawsze da się LWG, ale zawsze warto okazać szacunek motocyklowej braci, a wierzę, że co jak co, ale szacunek przetrwa…

Michał Brzozowski

Motocyklami jeżdżę od 2000 roku. Choć przez lata pojawiały się kolejne pasje i zainteresowania, to jednak jednoślady z silnikiem zawsze opierały się nowościom i w moim sercu do tej pory mają pierwszeństwo. Obecnie reprezentuję barwy Szybkiej Turystyki (CBR1100XX) na zmianę z Supermoto i Enduro (DRZ450E SM).

Inne publikacje na ten temat:

1 opinia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button