Testowanie kasku Airoh Stardom stało się dla mnie doskonałą okazją do przemyśleń jak bardzo można pomylić się przy próbie pierwszej oceny. I to dwa razy podczas jednego testu ! Zacznijmy od pozytywnych wrażeń, czyli:
Pierwsza miłość Po odpakowaniu pudełka moim oczom ukazał się bardzo atrakcyjny i ciekawy stylistycznie kask. Przetłoczenia ciągnące się „za uszami” oraz „na skroniach” kasku płynnie przechodzą w elementy takie jak układ wentylacji i wizjer. Elegancji czarnemu malowaniu dodają drobinki brokatu zatopione w użytym lakierze. Pojedynczy wlot powietrza z przodu oraz górny tunel są ładne, estetyczne i dokładnie wykonane. Pierwszy kontakt z elementami wizjera wywołał bardzo dobre odczucia. Sama szyba płynnie i bardzo lekko podnosi się i opada. Łatwo dostrzegalne małe rogi w miejscach mocowania wizjera okazały się sprytnym systemem szybkiej wymiany tegoż elementu.
Otwarcie mówię, że nie spotkałem się wcześniej z tak bezproblemowym w obsłudze i intuicyjnym rozwiązaniem szybkiego zdejmowania szyby bez użycia narzędzi. Wystarczy przekręcić oba zatrzaski o 90 stopni i… gotowe! W pudełku znalazłem również wyczerpującą instrukcje, która dokładnie opisuje pod postacią tekstu oraz obrazków wszystkie podstawowe czynności jak prawidłowe zakładanie, zdejmowanie, regulacja i konserwacja kasku.
Po założeniu kasku na głowę nastąpiło niestety, pierwsze niewielkie rozczarowanie… Czyżby tylko zauroczenie? Trudno uznać to za jakąś wadę ale wyściółka jak dla mnie jest zbyt standardowa pod względem ukształtowania. Nie to czego byśmy oczekiwali po wrażeniach z wyglądu zewnętrznego. Co prawda nigdzie nie uwiera ani nie uciska, do jej wykonania użyto Coolmax`u oraz Sanitized`u (dla zapominalskich: ten pierwszy materiał usprawnia działanie wentylacji, jest oddychający. Drugi pomaga utrzymać wyściółkę w czystości i działa antybakteryjnie.), a samą wykładzinę możemy łatwo wyjąć i uprać. Jednak nie przypadła mi ona do gustu. Próbując jednak nie zrażać się tym bądź co bądź jedynie subiektywnym odczuciem ruszyłem w trasę. Przy prędkości około 100 kmh w mojej głowie pojawił się mniej więcej taki dialog: -Izzy: zaraz zaraz, czy ja to na pewno założyłem kask na głowę ? -resztki mózgu Izziego: tak, masz go na swojej łepetynie ! -Izzy: to czemu świszczy tu jak na dworcu w Koluszkach ? -resztki mózgu Izziego: Nie wiem, ale na Twoim miejscu już by mi się to nie podobało! Słowem – szum i gwizd.
Odnalezienie źródła tego zjawiska nie trwało długo. Głównym powodem jest tu mocno wystający poza obrys skorupy, górny system przewietrzania kasku. Co prawda niewątpliwie zwiększa on skuteczność wentylacji, ale spotkałem takie systemy w innych kaskach i nie powodowały one aż takich nieprzyjemnych wrażeń akustycznych. Kolejną rzeczą, która przy dłuższym użytkowaniu zraziła mnie do Stardoma był wspomniany już system mocowania szyby. Przejawia on niepokojące zamiłowanie do demontowania się bez naszej chęci. Jeden fałszywy ruch ręką oznaczał spędzenie 15 minut przy drodze na poszukiwaniu zagubionej części. Po prostu drobny element trzymający szybę nie jest niczym zabezpieczony przed wypadnięciem.
Owszem, sam z siebie nigdy nie odleciał ale kilka razy myślałem, że już go więcej nie zobaczę. A jednak coś w nim jest… Powyższe drobne niedogodności na długo sprawiły, że ten Airoh stracił w moich oczach i zawsze znajdowałem wymówkę, aby testować coś innego. Jednak data zdania kasku do importera zbliżała się nieubłaganie i postanowiłem jednak pośmigać i w tym garnku. Pierwsze naprawdę ciepłe dni tego sezonu spędziłem ze Stardomem na głowie… ciepłe… co ja mówię?! Gorące!
Na szczęście po otwarciu wszystkich wlotów powietrza czuć było wyraźną poprawę i moim szarym komórkom nie groziło przegrzanie. Pomijając hałas, na trasie kask sprawuje się bardzo dobrze. Nawet po całym dniu jazdy nie czułem zmęczenia mięśni szyi, co mogłyby być spowodowane zbyt dużą masą. Nie ma mowy o żadnych obtarciach lub podrażnieniach od źle osłoniętego zapięcia czy paska. Jakość wykonania samej szyby stoi na wysokim poziomie. Jest ona bardzo przejrzysta, a zastosowana powłoka zapobiegająca rysowaniu się naprawdę działa. Dzięki temu nawet po zmroku nie występuje zjawisko nieprzyjemnych refleksów od świateł samochodów. Oczyszczenie jej z owadów to pestka.
W mieście sprawa ma się podobnie. Kask zapewnia szeroki kąt widzenia. Nie jest ciężki przez to częste kręcenie głową na boki nie jest męczące, a wiadomo – warunki miejskie zmuszają nas do ciągłego rozglądania się. Dzięki małemu „noskowi” nie ma problemów z parowaniem szyby w zimniejsze dni (wieczorem temperatura nie była już taka rozpieszczająca). Z kilometra na kilometr coraz bardziej przekonywałem się do Stardoma. Jego liczne zalety górują nad kilkoma, mało znaczącymi wadami. W ogólnym rozrachunku kask sprawdził się na pięć z minusem. Gdyby tylko poprawić ten szum i zatrzaski… W podsumowaniu zazwyczaj umieszczam komu poleciłbym ten kask. Tym razem jednak miałem z tym duże problemy. Łatwiej jest mi powiedzieć komu nie polecać – turystom. Wymienione wady dyskwalifikują go z miana kasku turystycznego. Użytkownicy maszyn sportowych jeżdżący po mieście lub na krótkich odcinkach trasy będą zadowoleni. Posiadacze motocykli uniwersalnych również. Jednocześnie cena 610zł za podstawową wersję nie jest przerażająca z punktu widzenia skuterzysty dosiadającego 50ccm.
Krótko mówiąc: dobry kask o uniwersalnym charakterze. Wszędzie sprawdzi się dobrze, ale nigdzie nie będzie mistrzem.