Suzuki M 1800 R Intruder. Mrówkojad niepospolity

Chociaż marka Suzuki na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się szczególnie na tle konkurencji, to musimy pamiętać, że to właśnie w Hamamatsu powstały motocykle takie jak: Suzuki Bandit 1200, Suzuki Hayabusa, GSX 1400, czy właśnie Suzuki M 1800 R Intruder. Z takim towarzystwem w katalogu ciężko o nudę!

Na pierwszy rzut oka Suzuki M1800 R Intruder może wydawać się motocyklem pozbawionym większego sensu. Ogromny silnik, jeszcze większa masa i potworne spalanie. Gdzie tu rozsądek? Gdzie logika? Logika i rozsądek nie muszą iść w parze z motocyklami jeśli te zwyczajnie chwytają za serce. Dokładnie tak jest w przypadku ogromnego power cruisera Suzuki.

Wyścig zbrojeń

Co prawda historia klasy nie była usłana różami i w dużym uproszczeniu rozpoczęła się w roku 2001: to wtedy Harley-Davidson zaprezentował model V-Rod. Ogromny silnik chłodzony cieczą, zaprojektowany w kooperacji z Porsche miał dać oddech firmie i spowodować, że w ramiona marki wpadną nowi klienci. Skutek był jednak odwrotny, zatwardziali fani marki bojkotowali istnienie modelu i V-Rod niestety nigdy nie zrobił większej kariery. Amerykanie przetarli jednak szlak dla producentów, którzy do tej pory nie byli utożsamiani z klasycznymi jednostkami widlastymi i mogli sobie pozwolić na więcej. Wkrótce rynek motocyklowy stał się polem bitwy, w którym słowo „naj” występowało bardzo często. Japońscy producenci prezentowali ekscentryczne pojazdy, które swoim momentem obrotowym miały zmieniać kierunek obrotów ziemi. Na tej fali powstał między innymi Suzuki M 1800 R Intruder.

Bądź zawsze na bieżąco dzięki Jednoślad.pl News

Power cruiser Suzuki, światło dzienne ujrzał w roku 2006 i zrobił olbrzymie wrażenie nie tylko na fanach marki. W ramie wylądował czterosuwowy silnik widlasty o kącie rozwarcia 54 stopni, a sama jednostka generowała 123 KM. Co prawda nie był to najmocniejszy motocykl na rynku – pod tym kątem numerem jeden był Triumph Rocket II, ale 160 Nm „Intruz” osiągał przy 3 tysiącach obrotów – te liczby nawet dzisiaj robią duże wrażenie. Moc silnika pozwalała na rozpędzenie tego potwora do 215 km/h i utrzymaniu spalania na poziomie 7 litrów przy oszczędnej jeździe (dane katalogowe). W rzeczywistości sprzęt ten potrafił spalić nieco więcej, ale to chyba nikogo nie dziwi.

>>>Mały Intruder, dowiedz się więcej!<<<

Intruder za sprawą swojego wyglądu oraz rozmiarów szybko zyskał ksywkę „Mrówkojad”. Motocykl był niezwykle długi (2,5 metra długości) oraz ciężki (315 kilogramów w stanie suchym). To powodowało, że prowadzenie wymagało od kierowcy sporej krzepy i konkretnego doświadczenia. Co ciekawe ogromny zapas momentu obrotowego był skutecznie tłumiony przez elektroniczny kaganiec i pełną mocą silnika „Intruz” dysponował dopiero od czwartego przełożenia. Czy zatem kierowcy powinni mieć powody do narzekania? Raczej nie, biorąc pod uwagę, że bardzo szeroka tylna opona (240 mm) przy ruszaniu bardzo lubiła przyozdabiać asfalt czarną krechą.

Suzuki M1800 R Intruder. Trochę wad posiadał…

Za wyhamowanie tego potwora odpowiadał układ hamulcowy przeszczepiony z modelu GSX-R 1000 – trzeba przyznać, że miał co robić – zatrzymanie tego kloca wymagało sporej wydajności. W osi przedniej mogliśmy znaleźć zawieszenie z odwróconym widelcem. Pozycja za kierownicą nie należy do najwygodniejszych i o tym musimy pamiętać.

Suzuki M1800 R Intruder to motocykl „jakiś”. Nigdy nie będzie uniwersalnym „wozidłem”, ale raczej sprzętem dla osób które poszukują w motocyklach „tego czegoś”. Power cruiser Suzuki przegrał walkę z coraz bardziej restrykcyjnymi normami emisji spalin. Co ciekawe przez wszystkie lata produkowany był praktycznie bez zmian. Lecz nie znaczy to, że Intruz nie miał wad. Największą bolączką tego modelu były problemy ze sprzęgłem, które usunięto (częściowo) w roku 2009. Poza tym do wad należy wysokie spalanie, krótkie interwały serwisowe oraz problemy z kołem zębatym drugiego biegu. To wszystko powodowało, że Intruder nie przez wszystkich był lubiany. Z drugiej strony „Mrówkojada” można pokochać, a wtedy te wady są całkowicie nieistotne.

[trending]

Czytaj dalej

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Back to top button