Livewire Del Mar pokazuje, że elektryczne motocykle zasługują na osobny świat

Elektryczne motocykle Livewire to prawdopodobnie zwiastun sporych zmian w stawce producentów motocykli

W skrócie
  • Livewire to marka powstała z inicjatywy Harley-Davidson, która ma zajmować się tylko motocyklami elektrycznymi.
  • Flagowym modelem marki jest Livewire, znany już z oferty H-D. Obecnie jednak największy szum robi S2 Del Mar, który jest motocyklem klasy średniej.
  • Na ten moment nie ma jeszcze wielu salonów marki Livewire. Patrząc jednak na niezłe zainteresowanie tymi motocyklami w USA, pewnie niedługo nastąpi ekspansja na inne rynki.

Doszliśmy do takiego momentu w motocyklizmie, że stworzenie elektrycznego motocykla jest dla wielu bardziej obrazoburcze niż naplucie na godło i spalenie flagi. Wystarczy, że choćby cień plotki o elektryku będzie związany z producentem spalinówek i rodzi się burza. Wygląda jednak na to, że tę kwestię psychologiczną łatwo obejść, co pokazuje przykład Livewire Del Mar.

Ciekawie ostatnio dzieje się w motoryzacji. Niektóre marki dopracowują prawie do perfekcji obecne rozwiązania, wiele z nich stosuje nowe technologie, a jeszcze inni pielęgnują tradycje i historię. Śmiem twierdzić, że na rynek w końcu wraca różnorodność. A jednym z czynników tej różnorodności bez dwóch zdań są motocykle elektryczne. Motocykle, które wywołują równie skrajne emocje jak parada równości. Bardzo dobitnie widać to po komentarzach pod wszelkimi publikacjami na temat „e-motocykli”.

Radykalizm obrońców „prawdziwej motoryzacji” osiągnął już granicę absurdu. Ostatnio widziałem nawet, że przy opublikowanej na FB informacji prasowej na temat akumulatorów do Hondy (takich rozruchowych), zdarzyły się w komentarzach podjazdy typu „elektryczne g…o”, „nie czytam nic co związane z elektrykami” itp. Generalnie absurd poganiany absurdem i zacietrzewieniem. Co prawda nie zamierzam tu długo rozwodzić się na temat tego jaki jest sens motocykli elektrycznych i ich ekologii. Tak na marginesie dyskusja o ekologii w tym przypadku przypomina dyskusję nad wyższością świąt, bo przecież przy tylu zmiennych i braku wielu informacji nie jesteśmy w stanie tego rozstrzygnąć. 

Wystarczy jeden prosty trik, by oszukać opinie

Moim zdaniem elektryczne pojazdy to po prostu nowy gatunek, który ma po równi wad i zalet, podobnie jak silniki dwu i czterosuwowe czy zasilane benzyną lub olejem napędowym. Tylko, że elektryki nie warczą i nie kopcą w bezpośrednim otoczeniu. No i jeśli jakiś producent beznyniaków wprowadzi diesla do oferty, to nie jest równany z ziemią. A w przypadku elektrycznych silników już tak. Dobitnie pokazuje to przykład Harleya-Davidsona, który w 2019 roku wprowadził model LiveWire. Smród szamba jakie wylało się na markę przenikał nawet przez monitory. Ortodoksyjni fani harleya nagle zaczęli jechać po swojej ukochanej marce jak po starej kobyle. No jak to tak, przecież nie wypada, żeby marka z takimi tradycjami przykładała rękę do zabijania prawdziwej motoryzacji. Harley musi to, Harley musi tamto.

A jedyne co Harley musiał to… wyciszyć na chwilę szum związany ze swoim elektrykiem i stworzyć osobną markę zajmującą się elektrycznymi motocyklami. To jest arcyciekawe z psychologicznego punktu widzenia. Bo jeśli zaczynasz od czystej kartki i nie kojarzysz się ludziom z benzynowymi silnikami, to nagle przestajesz być zdrajcą idei. Po prostu przemykasz obok fali hejtu radykałów, a jeśli sprawnie pokierujesz marketingiem, to trafiasz głównie do osób, które są mniej lub bardziej zainteresowane elektrycznym napędem. Wtedy bardziej niż na besztanie, możesz liczyć na konstruktywną krytykę, uznanie i po prostu na normalne opinie. Nawet jeśli za tym wszystkim stoi firma z wielkimi tradycjami, a marka została nazwana tak samo jak pierwszy elektryk H-D.

Livewire S2 Del Mar. Najważniejsze informacje:

  1. Livewire to marka wydzielona z Harleya Davidsona, mając zajmować sie tylko elektrycznymi motocyklami.
  2. Seria Launch Edition pierwszego autorskiego modelu Livewire sprzedała się w zaledwie 18 minut.
  3. Livewire Del Mar stylizowany jest klimacie motocykli z amerykańskiego Flat Tracku i z tymi osiągami mógłby nawet pozamiatać tyłem. Silnik osiąga bowiem 250 Nm i pozwala na przyspieszenie 0-100 km/h w raptem 3,1 sekundy.

Inspirowany tuńczykiem, Kalifornią i flat trackiem

Zarząd firmy Harley-Davidson w 2022 roku uruchomił osobną markę z myślą o produkcji i sprzedaży motocykli elektrycznych. Co ciekawe stworzenie marki Livewire miało na celu nie tylko wyodrębnienie dwóch skrajnie różnych produktów, ale też pozyskanie nowych dotacji na rozwój elektromobilności. A żeby sytuację finansową jeszcze poprawić, marka trafiła na amerykańską giełdę, a więc jest pierwszym notowanym producentem motocykli elektrycznych. Model biznesowy wydaje się całkiem sprytny, a to pozwoliło na stworzenie całkiem sprytnych motocykli. Do oferty właściwie z automatu trafił model Livewire, przeniesiony żywcem z portfolio Harleya, z tym, że zyskał w nazwie dopisek One. O tym modelu napisano już wiele dobrego i złego i to on w teorii pozostaje modelem flagowym. W praktyce jednak marka stara się zrobić więcej hałasu wokół pierwszego autorskiego modelu jakim jest Livewire S2 Del Mar. Trzeba przyznać, że nazwa, choć wzięta od pięknego miasta w Kalifornii, nie kojarzy się szczególnie charakternie. Równie dobrze pasuje do puszkowanego tuńczyka. Można to jednak wybaczyć, bo motocykl naprawdę wygląda obiecująco.

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Patrząc na S2 Del Mar, pierwsze skojarzenie jakie przychodzi mi na myśl to Harley-Davidson XR 750, czyli mistrzowska maszyna z amerykańśkiego flat tracku. Livewire wyczuł więc mocne strony amerykańskich stylistów i gusta klienteli i postawił na street trackera. I bardzo dobrze mu to wyszło. Sprzęt wygląda stylowo, świeżo i młodzieżowo. A przecież to młodsze pokolenia mają być docelowym odbiorcą tego motocykla. Niestety raczej będą to reprezentanci szlachetnie urodzeni albo obdarzeni talentem do zarabiania pieniędzy. Livewire S2 Del Mar to nie są groszowe sprawy, bo na rodzimym rynku producent wycenił go na 17 000$, czyli ok. 73 000 zł. Niby taniej niż Livewire One, który w przeliczeniu kosztuje ok. 100 tys. zł, jednak wciąż sporo jak za miejski motocykl.

Livewire Del Mar czyli krótko, ale intensywnie

Tanio niby nie jest, ale czy ta cena jest czymś usprawiedliwiana poza świetnym, przynajmniej moim zdaniem, designem? Przede wszystkim świetne osiągi. Silnik elektryczny generuje 80 KM, co może i nie zachwyca, ale w elektrykach ten parametr nie ma kluczowego znaczenia. Ważniejsze jest to, że ten bzyk wykręca aż 250 Nm, co pozwala mu osiągnąć setkę w raptem 3,1 s! Takimi wartościami spalinówki pochwalić się nie mogą, a już na pewno nie tych gabarytów.

Do tego jak na motocykl elektryczny, Livewire Del Mar jest lekki, bo waży 200 kg. No i pozostaje jeszcze najważniejsze – zasięg i czas ładowania. Producent zapewnia zasięg w mieście w okolicach 160-170 km, czyli szału nie ma, ale coś za coś, w końcu wagę trzeba było na czymś zgubić, a najefektywniej robi się to w obrębie baterii. Ładowanie na szczęście nie trwa długo, bo od 20% do 80% zajmuje ok. 75 minut przy użyciu ładowarki poziomu drugiego, czyli tej mocniejszej. Jeśli nic wam to nie mówi, to wiedzcie po prostu, że to niezły wynik, którego nie można się wstydzić nawet na tle bardziej doświadczonych konkurentów jak chociażby Zero motorcycles. 

Warto dać im szansę

Nie sposób powiedzieć na razie nic o tym jak Livewire Del Mar jeździ, bo na razie na ulicę wyjechało raptem 100 egzemplarzy. Livewire jeszcze nie wprowadził tego motocykla do regularnej sprzedaży, ta ma ruszyć lada moment. We wrześniu jednak do obiegu wypuszczono limitowaną wersję launch edition, w ilości 100 sztuk właśnie. Co ciekawe, nakład choć niewielki, to rozszedł się raptem w 18 minut i to wszystko wyłącznie przez internet i nie w każdym miejscu na świecie. Dystrybucja Livewire jest dopiero w trakcie tworzenia i obejmuje przede wszystkim rynek amerykański. Nie wątpimy jednak, że prędzej czy później sieć dealerska rozrośnie się na inne rynki.

Najbardziej jednak ciekawi nas odbiór tego motocykla wśród nowych pokoleń motocyklistów, ale i tych obecnych. Jeśli bowiem okaże się, że Livewire będzie dość ciepło przyjęty, to tym samym niewykluczone, że rozpocznie się nowy trend na rynku motocyklowym. Mianowicie trend wydzielania marek wyłącznie elektrycznych motocykli. Byłoby to ciekawe i na pewno wprowadziłoby świeżości, nie tylko pod względem wyboru, ale i stylistycznym. Nie oszukujmy się, każda marka będzie potrzebowała swojej stylistycznej wizytówki. Na ten moment w poczynaniach Harleya i Livewire, najbardziej jednak ciekawi nas jak będzie jeździć Livewire S2 Del Mar. I w którym kierunku pójdzie nazewnictwo marki, bo Haras ze swoimi Road Kingami, Fat Boyami, Dyna itd. Wypadał nieźle. A Livewire… dajmy im szansę!

Dane techniczne  Livewire Del Mar
Silnik Elektryczny
Moc 80 KM (58,4 kW)
Moment obrotowy 249 Nm
Sprzęgło Brak
Skrzynia biegów Brak
Rama Aluminiowa, grzbietowa
Zawieszenie przód Teleskopowe, upside down
Zawieszenie tył Amortyzator centralny, wahacz aluminiowy
Hamulec przedni Pojedynczy, tarczowy
Hamulec tylny  Pojedynczy, tarczowy
Wysokość siedzenia 762 mm
Masa pojazdu na sucho 200 kg
Zasięg w mieście 170 km

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button