Yamaha V-Max 1200: najmocniejszy i najbardziej wymagający motocykl świata? Zdjęcia, opinie, dane techniczne

Yamaha V-MAX 1200. Motocykl stworzony z myślą o wyścigach na 1/4 mili

W skrócie
  • Yamaha V-Max 1200 zadebiutowała w roku 1985.
  • Na pomysł stworzenia Yamahy V-Max wpadł Akira Araki, kierownik biura projektowego Yamahy, który w roku 1980 odwiedził USA i po raz pierwszy zobaczył wyścigi na 1/4 mili.
  • Silnik Yamahy V-Max pochodzi z motocykla XVZ 12T. Zanim jednak został przeszczepiony do ramy nowego motocykla został poddany całej masie modyfikacji.
  • W dniu premiery V-Max był najmocniejszym seryjnie produkowanym motocyklem świata.
  • Największe wady Yamahy V-Max.
  • Więcej tekstów o najlepszych motocyklach świata znajdziesz na naszej stronie, jednoslad.pl

Yamaha V-Max została zaprezentowana w Las Vegas w roku 1984 i otworzyła całkowicie nowy rozdział w historii nie tylko Yamahy, ale całego motocyklizmu. Po raz pierwszy mogliśmy wyjechać z salonu motocyklem gotowym do wyścigów na 1/4 mili.

V-Max nie należał do najtańszych. Był cholernie trudny w prowadzeniu i dysponował mocą, która potrafiła zwalić z nóg niejednego doświadczonego sportowca. W ramie wylądował silnik o mocy 145 KM – to robiło wrażenie, tym bardziej, że nadal mówimy o motocyklu wyprodukowanym w latach 80-tych.

Yamaha V-MAx 1200: od wyścigów na 1/4 mili do seryjnej produkcji

A jaki był V-Max? To jeden z najciekawszych, najgorszych, a przy okazji najlepszych motocykli jakim jeździłem, a uczciwe muszę przyznać, że miałem w swoim życiu przyjemność objeżdżać całe stado motocykli. Z jednej strony legendarna moc, ogromny moment i świetne przyspieszenie, z drugiej wiotkość ramy, kiepski zawias, problematyczne elektryka i słabe hamulce – każdy kto jechał motocyklem wyprodukowanym w latach 80-tych, wie że były to jednostki dalekie od doskonałości. Taka jest droga rozwoju. Poza tym, z wieloma bolączkami modelu użytkownicy poradzili sobie sami, a dzisiaj mało już kto z nich pamięta o problemie np. opony diagonalnej w osi tylnej, przez którą naprawdę ciężko było prowadzić sprzęt z prędkościami powyżej 160 km/h.

Yamaha V-Max 1200 2001

Zaraz, zaraz? Czy mówimy o cruiserze, w kategorii “V-Max”? Cóż, taka jest jego nazwa. Poza tym sportowych porównań nie unikniemy, bo właśnie gdyby nie sport i wysokie prędkości maksymalne, to V-Max nigdy by nie powstał. Historia Yamahy V-Max w pewien sposób rozpoczęła się w Stanach Zjednoczonych. Akira Araki, ówczesny kierownik działu projektowego udał się w roku 1980 w podróż do USA, a tam trafił na wyścigi na 1/4 mili. Totalnie opadła mu kopara kiedy zobaczył wyścigowe dragstery i do Japonii wrócił z gotowym planem działania: zbudować motocykl, który będzie z jednej strony podobny do motocykli biorących udział w wyścigach, z drugiej dostępny dla każdego i od razu po zakupie gotowy do zabawy. Poza tym era chopperów właśnie rozkręcała się na dobre, a Yamaha potrzebowała w swoim katalogu takiego cacka.

Yamaha V-Max 1200. Za mało miejsca na turbo

Postanowiono, że dawcą silnika będzie model XVZ 12T, napęd na tylne koło będzie przenosić wał Cardana, a zbiornik paliwa trafi pod kanapę. O ile z większością zabiegów nie było większych problemów, o tyle z silnikiem pracy było co nie miara. Przede wszystkim chodziło o uzyskanie jak najwyższej mocy silnika. Oryginalnie XVZ 12T  osiągał zaledwie 90 KM, a moc V-Maxa miała oscylować w granicach 150 KM. Do osiągnięcia planowanej mocy brakowało zatem 60 KM. Przyznacie zadanie trudne.

Yamaha V-Max

Początkowo planowano doładowanie silnika za pomocą turbosprężarki. Nigdy jednak turbo nie trafiło do motocykla. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: nie było wystarczająco miejsca, aby w ramie motocykla upchnąć kolejny podzespół. Zamiast tego dragster Yamahy otrzymał technologię V-Boost. Zasada działania była prosta. Do 6000 obr./min V-Max zasilany był jednym gaźnikiem, powyżej tej prędkości obrotowej dwoma. System obsługiwany był specjalnie zaprojektowanym na tę okoliczność elektrycznym serwomechanizmem. Przykra wiadomość jest taka, że V-Max 1200 nie był w Europie dostępny z systemem V-Boost. Nie zgadniecie dlaczego… No dobra, zgadniecie: hałas i emisja spalin po raz kolejny zaorały wspaniałe rozwiązania. Finalnie europejski V-Max osiągał moc (w zależności od rocznika i kraju) 104 KM.

Najmocniejszy motocykl świata, Yamaha V-Max 1200

Jakie zmiany jeszcze poczyniono względem modelu XVZ 12T? Przede wszystkim zwiększono średnicę zaworów, powiększono Airbox, modyfikacjom poddano wał korbowy, wałki rozrządu, tłoku i korbowody. Chodziło nie tylko o podniesienie mocy maksymalnej, ale i zabezpieczenie silnika, aby ten po prostu wytrzymywał większe obciążenia. Sprzęt otrzymał również nowe gaźniki o większej o 1 mm średnicy przelotu. Dzięki wszystkim przeróbkom udało się uzyskać moc 145 KM przy 9000 obr./min i moment obrotowy wynoszący 118 Nm przy 7500 obr./min. Te wartości robiły wrażenie.

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Zresztą wystarczy dodać, że w 1985 Yamaha V-Max 1200 stała się najmocniejszym seryjnie produkowanym motocyklem na świecie.

Yamaha V-Max 1200

No i na tym możemy zakończyć chwalenie inżynierów Yamahy. Wielu speców zwraca uwagę na to, że dział rozwojowy tak bardzo zafiksował się na tuningu silnika, że totalnie olał resztę motocykla. Chociaż z drugiej strony dużo trafniejszym sformułowaniem mogłoby być stwierdzenie, że konstruktorzy wybiegli z konstrukcją silnika o wiele lat do przodu, jednak za tą innowacyjnością nie poszła reszta motocykla. Ta byłą twardo osadzona w latach 80-tych.

Największą bolączką była wiotka rama, słabe hamulce i archaiczne wręcz zawieszenie tylne składające się z dwóch kolumn resorująco-tłumiących. Rozwiązania te nie nadążały za silnikiem, o czym głośno mówiono w czasach świetności sprzętu. Z drugiej strony, może to my jesteśmy rozwydrzeni, a sam motocykl nie był zaprojektowany z myślą o skręcaniu czy hamowaniu. Może jego głównym zadaniem miało być wygrywanie wyścigu na dystansie 402 metrów? Jeśli tak, to nie ma problemu.

Motocykle lat 90-tych. Najlepsze co nas spotkało? Nasze zestawienie, ranking TOP7

Kolejnym problemem było wężykowanie. Przy prędkościach określonych w nazwie modelu jednoślad zaczynał myszkować po drodze. Powodem była diagonalna opona, której zastąpienie oponą radialną robiło różnicę. Na wężykowanie miała wpływ również rama oraz praca zawieszenia. Co tu dużo gadać, jazda V-Maxem nie była najłatwiejsza, a każdy kto dosiadał tej maszyny uchodził za twardziela.

Poszedłbym jednak jeszcze o krok dalej. Miałem przyjemność jeździć pewną ilością jednośladów sportowych wyprodukowanych i zaprojektowanych w latach 80-tych i wszystkie je łączyła ta sama cecha: moc silnika totalnie przewyższała możliwości podwozia. V-Max w tej dziedzinie był królem.

Motocykl na co dzień, czy od święta?

Yamaha V-Max 1200 raczej nie był jednośladem, szczególnie chętnie wybieranym do jazdy na co dzień czy na dłuższe wycieczki turystyczne. Największą przeszkodą był zasięg motocykla. Potężny silnik lubił wypić, a sam zbiornik mógł pomieścić zaledwie 15 litrów paliwa. Poza tym pozycja za kierownicą nie była wzorem komfortu, a  dodatkowo ochrony przed wiatrem nie było wcale. Oczywiście użytkownicy przerabiali swoje sprzęty: montowano szyby, zmieniano kierownice, opony, zawieszenia czy zaciski hamulcowe. To wszystko sprawiało, że jazda nim była łatwiejsza, przyjemniejsza i przede wszystkim bardziej bezpieczna.

Charakter Yamahy V-Max sprawiał, że nie był to motocykl dla każdego. Ba! Był to sprzęt dla najbardziej wytrawnych motocyklistów. Z drugiej strony potężnie wytuningowany silnik dał się zapamiętać jako solidny, mocny i bardzo wytrzymały. Warto jednak pamiętać, że nie był najłatwiejszy w serwisie i to właśnie on jest kluczem do sukcesu.

Typowe awarie dotyczyły instalacji elektrycznej. Rozrusznik, moduł zapłonowy, regulator napięcia czy alternator były elementami, które szczególnie często ulegały awariom. Poza tym narzekano na połączenia kabli i wszelkiego rodzaju styki.

Czy warto?

Totalnie nie, jeśli jesteś laikiem. Totalnie tak jeśli zawsze go chciałeś mieć. V-Max to zupełnie inny poziom wtajemniczenia motocyklowego, to sprzęt dla najbardziej doświadczonych motocyklistów, zarówno w jeździe jak i w serwisie. Poza tym ceny. Te nie są najniższe i trzeba dysponować pokaźną sumą pieniędzy, aby stać się właścicielem tego pocisku.

 

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button