Gdybyśmy mieli sporządzić listę rzeczy, których brakuje w naszym kraju to na pewno byłaby ona długa. Jedną z takich rzeczy jest łatwe sprawdzanie historii pojazdów, które istnieje między innymi w Anglii. Jesteś ciekaw co to takiego?
Ilekroć szykujemy się do kupna używanego samochodu, skutera lub motocykla wertujemy ogłoszenia w poszukiwaniu jak najlepszego egzemplarza za jak najniższą cenę. Często sprzedawcy lub handlarze zapewniają nas o tym, że auto ma bardzo mały przebieg, jest w oryginalnym stanie, nigdy nie uczestniczyło w kolizji i pochodzi od pierwszego właściciela. Jak jest z tymi obietnicami przekonujemy się po przyjeździe na miejsce – rzeczony cudowny motocykl o niskim przebiegu, którym ktoś miał jeździć w niedzielę do kościoła ma wytarty lakier na baku, a różnica w odcieniach lakieru po obu stronach zdradza, że moto zaliczyło przynajmniej szlif. Handlarz twardo uważa, że motocykl nigdy nie leżał, to prawdziwa igiełka. Książka serwisowa? Jest, nawet kompletna, ze wszystkimi wpisami. Problem w tym, że w dzisiejszych czasach nawet podrobienie książki serwisowej nie jest dużym problemem. Czy jest zatem sposób na wiarygodne sprawdzenie co i kiedy działo się z pojazdem, który chcemy kupić?
W przypadku pojazdów sprowadzanych z Wielkiej Brytanii istnieje bardzo dobra baza danych o wszelkich pojazdach zarejestrowanych na Wyspach Brytyjskich. Podobnie jak w Polsce, pojazdy w GB muszą co roku przechodzić badania techniczne, zwane MOT (the Ministry Of Transport test). Podczas takich badań auta są skrupulatnie sprawdzane pod każdym kątem, a wszelkie usterki muszą być naprawione na miejscu lub – po wydaniu negatywnego wyniku badania – w późniejszym terminie, a auto musi ponownie stawić się na powtórny test. Wszystkie informacje, takie jak numer nadwozia, silnika, aktualny przebieg auta, dokonane naprawy wynikłe z poważniejszych kolizji czy awarii są odnotowywane komputerowej bazie danych VOSA (Vehicle & Operator Services Agency), wydającej certyfikaty pozytywnego wyniku testu dla każdego pojazdu. Za pomocą numeru rejestracyjnego, numeru z dowodu rejestracyjnego V5C lub numeru badania MOT, możemy na rządowej stronie internetowej sprawdzić historię danego pojazdu na podstawie jego zgłaszania się na przeglądy. Jest to bardzo wiarygodne źródło, które powie nam nie tylko, czy pojazd miał cofany licznik lub uczestniczył w kolizji, ale także czy były w nim dokonywane bieżące naprawy. Jeżeli okaże się, że pojazd nie zaliczył jednego z testów MOT i stawił się na kolejny po miesiącu czasu, to prawdopodobnie właściciel niezbyt dbał o maszynę, a później borykał się z naprawą pojazdu nadwyraz długo. Sprawia to, że zazwyczaj sprzedającemu nie opłaca się zatajać faktów dotyczących motocykla, gdyż tak czy inaczej osoba zainteresowana się o nich dowie i zniechęci się do zakupu.
Pozostaje tylko ubolewać nad faktem, że podobny system nie działa w Polsce. Możemy tylko domniemywać o ile mniej “min” czekałoby na kupujących, zachęconych wyjątkowo małymi przebiegami, czy pełną książką serwisową. Gdyby badania techniczne pojazdów były przeprowadzane prawidłowo, bez naginania i obchodzenia przepisów, gdy to na badanie przyjeżdża sam dowód rejestracyjny, taka bada danych byłaby bardzo przydatnym narzędziem w rękach kupujących.
Niestety, z racji samego sposobu dokonywania badań technicznych przez niektórych diagnostów i braku bazy danych pojazdów, możemy tylko oglądać się na inne kraje, do których nie ma co porównywać naszego rynku motoryzacyjnego. Przeglądając oferty sprzedaży pozostaje tylko omijać szerokim łukiem oferty 15-letnich turystyków z przebiegiem 10.000km…
“taka bada danych” – Badę to mam w telefonie :)
Bardzo ciekawy artykuł, dobrze wiedzieć takie rzeczy
Ale ja już słyszałem o udostępnieniu takiej bazy w Polsce już jakiś czas temu. Teraz to jest już zdaje się tylko kwestia dopasowania prawa bo CEPiK (Centralna Ewidencja Pojazdów i Kierowców) jest do tego już od dawna gotowa. Tak przynajmniej słyszałem/gdzieś czytałem.