“Mnie osobiście straż miejska kojarzy się z paniami, które handlują pietruszką, z ulicznymi grajkami, którzy są delikatnie mówiąc przepędzani przez straż miejską i to czasami w sposób bardzo brutalny. Nie kojarzy mi się niestety z porządkiem, bezpieczeństwem, z tym, że można wieczorem wyjść na ulicę” – powiedział w sejmie rzecznik RP Andrzej Rozenek.
Sporo wątpliwości budzą też polowania na kierowców. A te są faktem. Z kontroli NIK z 2011 roku wynika, że straż miejska to już częściej “straż samochodowa”, Statystyki są nieubłagane. Podczas gdy ilość interwencji komunikacyjnych wzrosła o blisko 200%, to jeśli chodzi o porządek publiczny, wartość ta wynosi zaledwie 2,7%.
Jednocześnie politycy zwracają uwagę, że straż miejska powinna współpracować ze społeczeństwem w sprawie rozwiązywania problemów lokalnych społeczności, przede wszystkim jeśli chodzi o zapobieganie przestępczości i poprawę poczucia bezpieczeństwa obywateli. Póki co – zajmuje się czymś zupełnie innym.
Nie to żebym bronił SM czy był za pomysłem Palikota lub przeciw (genralnie jest mi to obojętne), ale nie rozumiem społecznego zdziwienia odnośnie fotoradarów w SM.
Po pierwsze fotoradary to kasa, a SM jest utrzymywana z budżetu miasta gdzie wszystkie pieniążki z mandatów trafiają. Zupełnie inaczej ma się to w policji, która utrzymywana jest z budżetu MSWiA. Krótko mówiąc, im więcej mandatów w SM tym więcej kasy ma samo SM – policja bez względu na to ile wystawi mandatów kasy ma zawsze tyle samo.
Po drugie, nie prawdą jest, że SM zajmuje się tylko radarami, przynajmniej w Warszawie. Cała SM podzielona jest na referaty, podobnie jak w policji. Nie będę wymieniał wszystkich ale jest Referat Ruchu Drogowego, odmiana dzielnicowych, Referat Patrolowy nastawiony tylko na prewencję i interwencje związane z huligaństwem, dewastacją itp, są tzw patrole szkolne i milion innych.
SM jak powstawało było utworzone tylko i wyłącznie z myślą o interwencjach czysto administracyjnych i porządkowych. To ludzie sami chcieli rozszerzenia uprawnień w celu odciążenia policji. Dlatego SM zajęła się parkowaniem między innymi.
W innych miastach na pewno jest inaczej, z prostego powodu, mniej samych strażników a uprawnienia te same, więc skupiają się na tych działaniach, które przynoszą największe zyski.
A pomysł Palikota nie przejdzie bo jest “za krótki” w sejmie, żeby coś takiego przeforsować.
Straż Miejska, żeby nie wiem czym się zajmowała zawsze w oczach społeczeństwa będzie widziana przez pryzmat “babci z pietruszką”.
Patrząc na te całe zamieszanie wokoło fotoradarów mam wrażenie, że ludzie zapominają, że podstawową cechą prawa jest możliwość jego egzekwowania. Więc może zamiast walczyć z fotoradarami żeby dalej móc bezkarnie łamać prawo zacznijmy walczyć z nieraz bezsensownymi ograniczeniami prędkości? Gdyby chociaż połowa tej siły która sprzeciwia się wszelkim fotoradarom i kontrolom poszła w tym kierunku może udało by się coś realnie osiągnąć. Władza nie zrezygnuje tak łatwo z zysku 🙂