Przegląd techniczny: Nowe przepisy, a biedny zapominalski Kowalski

Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa próbuje przeforsować zmiany w Prawie o Ruchu Drogowym, polegające na skomplikowaniu procedury uzyskania obowiązkowego badania diagnostycznego dla pojazdu, którego właściciel spóźnił się dokonaniem przeglądu. Zastanówmy się nad konsekwencjami tego pomysłu.

O sprawie pisaliśmy w tym artykule, ale pokrótce – spóźnisz się ponad 30 dni z przeprowadzeniem przeglądu w swoim pojeździe – musisz drałować z nim do jednej z 16 “państwowych” stacji diagnostycznych, odpowiedniej dla twojego miejsca zameldowania. Niby spóźnienie ponad 30-dniowe jest raczej trudne do wykonania, ale przecież nie niemożliwe – i to dla każdego z nas. Powiedzmy, że wyjeżdżasz na jakiś czas zagranicę, masz problemy ze zdrowiem, nie jeździsz i nie myślisz w tym czasie o swoim skuterze/motorowerze/motocyklu, masz kilka różnych pojazdów – wśród których jest też np. bardzo rzadko używana przez ciebie MZ 250 i po prostu najnormalniej w świecie o niej zapomniałeś. Takich przykładów można mnożyć dowolną liczbę – życie.

Dobra, stało się, spóźniłem się, co teraz? W sumie to ciężka sprawa. Wyobraźmy sobie, że studiuję w Krakowie i tutaj mam swoją 125tkę, a jestem z Pruszcza Gdańskiego. Żeby legalnie załatwić sprawę powinienem załadować pojazd na lawetę i zawieźć go do wojewódzkiej stacji diagnostycznej mieszczącej się na Pomorzu – najpewniej gdzieś w Trójmieście. Oprócz tego, że podróż będzie kuriozalnie droga, dochodzi jeszcze dwukrotnie droższe badanie. To nie koniec problemów. Przyjeżdżam w połowie dnia i okazuje się, że w kolejce na badanie jestem 34. Raczej nie dadzą rady mnie obsłużyć, więc czeka mnie nocowanie w hotelu w mieście lub przejazd do rodziców do Pruszcza. Teraz czeka mnie próba dopchania się na badanie następnego dnia – i wtedy zdziwienie – przyjeżdżam na godzinę 7 rano, a przede mną dwa tramwaje, trolejbus i jeden pojazd typu sam, którego trzeba dogłębnie zdiagnozować. Pamiętajmy, że już leci mi drugi dzień urlopu. W końcu doczekałem się, diagnosta bada mój pojazd i wydaje wyrok – “Poci się panu przewód od chłodnicy. Wyciek jest mały, mógł Pan tego nie zauważyć, ale ja nie mogę podstemplować Panu badania – wie Pan, tu strasznie nam patrzą na ręce.” Co teraz? Do mechanika i próba naprawy na miejscu, smutny powrót do domu i drugie podejście w późniejszym terminie? KOSZMAR!

Wiadomo – taka komplikacja nie spotka każdego, ale wiele osób na pewno tak. Jak żyć w kraju, którego rząd już i tak skomplikowane życie swoich obywateli komplikuje jeszcze bardziej… Brak mi słów na te coraz to nowe “dobre” pomysły ekipy rządzącej…

 

Michał Brzozowski

Motocyklami jeżdżę od 2000 roku. Choć przez lata pojawiały się kolejne pasje i zainteresowania, to jednak jednoślady z silnikiem zawsze opierały się nowościom i w moim sercu do tej pory mają pierwszeństwo. Obecnie reprezentuję barwy Szybkiej Turystyki (CBR1100XX) na zmianę z Supermoto i Enduro (DRZ450E SM).

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button