Motocyklem 125 cm3 na tor? Już lepiej nie jechać w ogóle…

Tor wyścigowy i motocykle o mocy nieprzekraczającej 15 KM? Przecież to nie ma sensu...

W skrócie
  • Motocyklem o pojemności 125 cm3 na tor? Tylko litrem!
  • Za mały, za słaby i zbyt prosty - czy warto słuchać się internetowych znawców?
  • Wyjazd na tor to nabycie wiedzy fundamentalnej - rozprawiam się ze stereotypami

Jazda na torze z każdym kolejnym rokiem staje się coraz bardziej popularna, a niemalże na każdym obiekcie zlokalizowanym w Polsce, co tydzień odbywają się najróżniejsze szkolenia, track day’e, a także mniej i bardziej zaawansowane puchary. Utarło się, że tory wyścigowe to miejsce dla ultrasportowych maszyn, lśniących kombinezonów skórzanych z całą masą kolorowych naklejek i osób, które po prostu mają talent. Miejsca dla motocykli o pojemności 125 cm3 tam po prostu nie ma.

Miałem to szczęście, że po raz pierwszy na tor wyścigowy w Bydgoszczy pojechałem już pełnoprawnym motocyklem, bo tak można mówić o Hondzie CBR 600 F4. Był rok 2016, a ja już wtedy zostałem torowym ekspertem, połykając wszystkie wątki na najróżniejszych forach internetowych. Mogłem pochwalić się wiedzą, że drogowo-sportowe opony Pirelli Pilot Power 2 CT są dla lamusów – nie trzymają, nie kleją, przegrzewają się i w ogóle mądre łby z Mediolanu, które zajmowały się ich stworzeniem, powinny właśnie leżeć na pryczy w najstraszniejszym więzieniu we Włoszech. Konieczne jest kupienie wyścigowych opon, które jakimś cudem otrzymały homologację drogową, a to już nie tylko na samym padoku, ale również po wjeździe na nitkę toru dodaje wam co najmniej 50% do szacunku i umiejętności. Tak też zrobiłem.

To, że na kolanie jeździłem na każdym swoim motocyklu, łącznie z TZR 50 i NSR 125, piłując od rana drogę wiodącą ze Szklarskiej Poręby do Harrachova, miało swoje efekty. Fakt, potrafiłem całkiem nieźle jeździć, ale i mój kombinezon miał kilka ran wojennych. To wszystko wpływało na to, że natychmiast po pierwszej sesji zrobiło się o mnie głośno. Najpierw za sprawą całkiem niezłego tempa, a chwilę później poprzez 2 widowiskowe gleby. Widzieli je chyba wtedy wszyscy, łącznie ze sprzedającymi i kupującymi na pobliskim pchlim targu.

Najważniejsze informacje:

  1. Tory są tylko dla sportowych, szybkich i mocnych motocykli – fakt czy mit?
  2. Szkolenia, szkolenia i jeszcze raz szkolenia. Trenujmy i bądźmy świadomymi motocyklistami.
  3. Rozprawiam się z internetowymi historiami raz na zawsze.

Wkręciłeś się w jazdę torową? Te motocykle są dla Ciebie!

5 najlepszych motocykli do rozpoczęcia swojej przygody z jazdą na torze – RANKING TOP5 DLA POCZĄTKUJĄCYCH I ZAAWANSOWANYCH

Wtedy już wiedziałem, że drzemie we mnie potencjał co najmniej pokroju filigranowego Marca Marqueza, a przewidując przyszłość powinienem ostrzec Pedro Acoste, Milana Pawelca czy chociażby niewiele starszego ode mnie Pecco Bagnaie. F4 natychmiast powinna trafić pod młotek, a w jej miejscu powinien pojawić się model, który już samą nazwą manifestuje swoje sportowe, a raczej wyścigowe DNA, pochodzące bezpośrednio z garażu mechaników pracujących przy motocyklach startujących w klasie królewskiej. Litr, to brzmi dumnie, a najlepiej bez jakichkolwiek ograniczeń w postaci ABS czy trybów jazdy. Przecież te, to zupełnie niepotrzebny wymysł szatana, a komputer nie jest w stronie zastąpić mojej prawej i lewej dłoni.

G…o prawda

Wracając z rozbitym motocyklem na przyczepce już przeglądałem portale aukcyjne. Na szczęście moja ekscytacja pierwszą wizytą na torze była tak potężna, że szybko oddałem się w objęcia Morfeusza. Ochłonąłem, a widok strat w stosunkowo taniej F4 nieco mnie przytłoczył. Skontaktowałem się z kilkoma bardziej zaawansowanymi kumplami, od których otrzymałem kilka mocnych słów prawdy. Głupota, bezmyślność i brak umiejętności to jedyne, co mogę wam przekazać.

Triumph Street Triple 765 RS

Cała reszta zdecydowanie nie nadaje się do publikacji, nawet pomimo tego, że nasi czytelnicy z pewnością doskonale znają łacinę. Pomimo tego, że CBR 600 F4 jest naprawdę udanym motocyklem, to cały cykl jazdy torowej zacząłem w najgorszy możliwy sposób – od durnych wygłupów na ulicach, a następnie widowiskowego orła na obiekcie przy ulicy Fordońskiej 116. Wtedy zdałem sobie sprawę, że moja kariera w MotoGP legła w gruzach, a ja wkraczając w życiową dorosłość zmuszony jestem wrócić do motocyklowego przedszkola. Bum, czyli to wszystko co przeczytałem i usłyszałem nie jest prawdą?

Powrót do przedszkola, ale czy na pewno?

Torowa zajawka na tyle mnie pochłonęła, że postanowiłem kupić motocykl typowo przystosowany do takiej jazdy. Przez dłuższą chwilę nie chciałem nawet myśleć o maszynie z silnikiem mniejszym, niż 600 cm3, bo to przecież co najmniej kilka kroków w tył. Na szczęście znałem jednego z mechaników, który pracował w zespole Wójcik Racing Team i namówił mnie do kupna pit bike. Mimo wszystkich zapewnień miałem wrażenie, że to jednoślad dla dzieci, facetów o mikroskopijnych gabarytach i do jazdy jedynie na niewielkim placu. Jakie było moje zdziwienie, gdy odnaleźliśmy wspólny język i zrozumiałem, jak ważne jest rozpoczęcie nauki w możliwie najwcześniejszym stadium. Zacząłem więcej jeździć i trenować, brać czynny udział w szkoleniach, a tam spotkałem osoby, które dziś mogłyby przemawiać do motocyklistów z mównicy, burząc utarte od wielu lat stereotypy.

Czy pojemność motocykla ma jakiekolwiek znaczenie?

To zależy – w przypadku startów w pucharach konieczne jest spełnienie wymogów, aby dołączyć do danej klasy. Jeżeli jesteście amatorami i chcecie lepiej, pewniej i bezpieczniej czuć się na motocyklu, to równie dobrze na taki obiekt możecie się wybrać motorowerem o pojemności 50 cm3. W przypadku szkoleń i treningów kompletnie nie chodzi o szukanie barier konstrukcyjnych motocykla, a przesuwanie swoich, co pozwoli wam jeszcze lepiej panować nad motocyklem, poznać pewne techniki, które ułatwią wam jazdę, pokonywanie zakrętów czy codzienne przemierzanie zatłoczonych miejskich arterii. Poprawnych nawyków uczycie się w NAJBEZPIECZNIEJSZYM miejscu, jakim jest obiekt wyścigowy – z szerokim pasem zieleni, przyczepnym asfaltem i brakiem obecności śmiertelnie niebezpiecznych krawężników, przystanków, znaków czy pojazdów ciężarowych.

ZONTES TOR ŁÓDŹ

Na takich szkoleniach dla początkujących mile widziani są zarówno właściciele chopperów, stodwudziestekpiątek, turystycznych adventure czy sportowych motocykli, a wszystko dlatego, że pierwsze wasze spotkania to powrót do jakże istotnego przedszkola, gdzie nauczycie się fundamentalnej wiedzy, pozbywając się nieprawidłowych nawyków, które wdrożyliście po usłyszeniu kilku historii obcego typa przy ognisku na zlocie. Zapomnijcie o tym, że tylny hamulec to zło, a przedniego w zakręcie należy unikać jak ognia. Zapomnijcie o tym, że należy mocno trzymać kierownicę rękami i siedzieć blisko zbiornika paliwa. Zapomnijcie o tym, w co nigdy nie powinniście byli uwierzyć.

125 na tor? Proszę bardzo!

Po 5 latach spędzonych na torach wyścigowych zauważyłem, że pojemność nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Nawet najmniejszego, bo już na pierwszej wizycie dostrzeżecie, jak gościa na litrowym sporcie w lśniącej skórze wyprzedza 10-latek pędzący na swoim “dziecięcym” pit bike o pojemności 140 cm3, który generuje 13, a nie 150 KM. Szczególnie w Polsce, gdzie królują niewielkie obiekty kartingowe, moc nie ma żadnego znaczenia.

Proste pomiędzy zakrętami są na tyle krótkie, że nie jesteście w stanie zrobić przewagi korzystając jedynie z tego parametru, bo natychmiast trzeba hamować i zacząć przerzucanie 200 kg motocykla z prawej na lewą stronę, walcząc przy tym z gabarytami, masą i manetką gazu, gdzie każdy niewielki jej ruch może spowodować highside. Mniejszy motocykl = więcej zabawy i skupienia skierowanego na poprawę techniki jazdy, a także znacznie mniejsze koszty związane ze zużyciem opon czy zawieszenia. Mniej w przypadku rozpoczęcia swojej przygody z jazdą na torze oznacza znacznie więcej, ale wiem, do pewnych rzeczy trzeba dojść przekonując się o nich na własnej skórze.

Nie zwlekaj! Jedź!

Dziś wiem, że wizyta na torze wyścigowym powinna być obowiązkowym elementem kursu na prawo jazdy. To moment, w którym w końcu zrozumiesz jak działa zawieszenie, na ile przyczepne są Twoje opony i jak wiele może znieść nawet wschodni motorek o pojemności 125 cm3. Idealnym przykładem jest Tobiasz, który wraz z Kacperkiem wybrał się na event organizowany przez Zontesa na Torze Łódź. Szaleńcza pogoń na 125 U1 za 350 T omalże nie skończyła się highsidem. Uwierzycie, że motorek o mocy nieprzekraczającej 15 KM prawie wystrzelił w kosmos jakże doświadczonego dziennikarza klasy C? Zresztą zobaczcie sami:

Bądź świadomym motocyklistą!

Niech torowanie nie kojarzy wam się odrazu z MotoGP, ponaddźwiękową prędkością, jazdą na łokciu i potężnymi glebami. To obraz, który widzicie w telewizji, a gwarantuję wam, że wizyta na obiekcie wyścigowym jest zupełnie inna. To miejsce, które w pierwszej linii służy do poprawy umiejętności jazdy, następnie do zrozumienia działania poszczególnych podzespołów w motocyklu, a na samym końcu są wyścigi i najróżniejsze starty. Jako nowicjusz masz dobrze się bawić, a przy tym słuchać wskazówek instruktorów i trenerów, którzy robią wszystko, aby zrobić z uczestników szkolenia motocyklistów świadomych zagrożeń, ale również znających prawidłową technikę jazdy i potrafiących reagować na pojawiające się zagrożenia, które mogą nas spotkać podczas codziennych przejażdżek. Nie wierz w internetowe brednie, że to miejsce dedykowane sportowym motocyklom o zatrważającej mocy, bo ten znacznie szybciej obnaży Twoje braki w umiejętnościach i wymagać będzie od Ciebie znacznie więcej. Mniej znaczy więcej. Ja przekonałem się o tym boleśnie zjadając wszystkie rozumy podczas pierwszej wizyty na torze.

Zontes 125 U1 na torze Łódź

Dziś wiem, a także staram się namawiać wszystkich moich motokumpli, aby również chociaż raz pojechali na szkolenie organizowane na torze. Ci, którzy mieli okazję już na takim zagościć, są mi wdzięczni – jazda stała się bezpieczniejsza, a oni doskonale wiedzą, jak poprawnie przejechać przez zakręt, jak korzystać z tylnego hamulca i jaką pozycję przyjąć, aby zniknęły najróżniejsze bóle podczas bardziej dynamicznej przejażdżki. Jeżeli nadal masz jakiekolwiek wątpliwości, to mam nadzieję, że właśnie zniknęły, a wraz z nadchodzącym sezonem zarezerwujesz minimum jeden dzień, aby podnieść swoje umiejętności. Bez względu na typ, rodzaj, moc czy pojemność motocykla po prostu powinieneś tam pojechać, aby po kilku godzinach jazdy w bezpiecznych warunkach wrócić na publiczne drogi jako zupełnie inny, odmieniony i bardziej świadomy motocyklista. Po dotarciu do tego miejsca już wiecie, że wcale nie byłem szczęściarzem debiutując na CBR F4, a po prostu zadufałym w sobie gościem, który pozjadał wszystkie rozumy. Nie powielajcie moich błędów i korzystajcie z otaczających nas możliwości bez względu na to, na jakim etapie swojej motocyklowej przygody jesteście.

Nie zaczynaj z wysokiego C

Wpadasz dziś wieczorem na pomysł, że od jutra zaczynasz biegać. Czy w tym samym momencie uzupełniasz swój koszyk w internetowym sklepie o wyczynowe buty za kilkaset złotych? Zegarek warty kilka tysięcy i równie drogą opaskę, która będzie mierzyć tętno? Oczywiście, że nie, bo początki rządzą się zupełnie innymi prawami. Źle będziesz stawiał kroki, a i bardzo możliwe, że Twój pierwszy trening zakończy się już na końcu osiedlowej drogi. Podobnie jest w przypadku jazdy na torze – zaufajcie mi, że inżynierowie nie są przypadkowymi osobami i doskonale znają się na swojej robocie. Każda konstrukcja jest zatem zaprojektowana tak, aby radzić sobie zarówno z bardziej doświadczonym kierowcą, jak i tym, który dopiero zdał prawo jazdy. Nie wierzcie w brednie o niewyrabiającym i prostym zawieszeniu, fatalnych oponach chińskiej jakości czy lichych jednostkach napędowych. Są one wystarczające, aby nie tylko pojechać na pierwsze szkolenie, ale również przez wiele kolejnych wyjazdów podnosić swoje umiejętności. Droga prowadząca do poznania ograniczeń konstrukcyjnych jest znacznie dłuższa, niż może się wam wydawać.

Wiktor Seredyński

Od małego oglądał się za motocyklami do tego stopnia, że kilkukrotnie nabił sobie guza na głowie na przydrożnej lampie. Fan dalekich podróży, garażowego majsterkowania, ale także wyścigowej jazdy na torze. Wszystkie rzeczy związane z motocyklami odbywają się oczywiście w akompaniamencie Dire Straits. Podróż i jazda jest celem, a motocykle sposobem na spełnione życie.

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button