Kupiliśmy motocykle przedwojenne. Teraz musimy na nich dojechać do PL. [VIDEO]

Dwa przedwojenne motocykle marki Triumph, dwóch gości i ponad 1400 km. Co może pójść nie tak?

W skrócie
  • Co może pójść nie tak?
  • Dwa motocykle przedwojenne, dwóch dziennikarzy klasy C i droga licząca 1400 km
  • Kupiliśmy dwa Triumphy CN500 z 1929 i 1930 roku! [VIDEO]

Mamy bardzo niewyparzone języki i w niektórych przypadkach nie jest to nic złego. Nie zawsze jednak przemyślimy to, co zamierzamy powiedzieć i bardzo często okazuje się, że na wyprostowanie całej sytuacji jest już za późno. Dokładnie tak też było w tym przypadku, gdy powiedzieliśmy Motulowi o naszym zwariowanym planie, głupim pomyśle i nieprzemyślanej propozycji. Nazywajmy rzeczy po imieniu.

Plan wbrew pozorom nie był żaden spektakularny, o ile można tak powiedzieć o zakupie dwóch przedwojennych motocykli w Holandii. Gdyby cały temat miał obejść się bez echa, zapakowalibyśmy kilka kanapek do Golfa, zapięli przyczepę i wybrali się w podróż liczącą ponad 1400 km w jedną stronę. Nic szczególnego, nic atrakcyjnego, a potężną radością byłby przede wszystkim zakup nowych, przepraszam, tzn. całkiem leciwych bo ponad 100-letnich jednośladów. Na szczęście nie myślimy co mówimy, lub analizujemy to, gdy jest już zbyt późno. Podczas jeden z rozmów z przedstawicielami Motula wspomnieliśmy o naszych nadchodzących zakupach. Miał być jeden motocykl przedwojenny, ale finalnie będą dwa. Jeżeli już są dwa, teoretycznie sprawne i działające, to dlaczego Piterek z Wonsem nie biorą pod uwagę powrotu na kołach? No właśnie, że biorą…

Doskonale znając motocyklowy rynek wiem, że nawet zakup świeżego modelu może okazać się prawdziwą wtopą. Nadal kupno używki to tak naprawdę igranie z bankructwem, siwymi włosami, nerwami i nieustanną nauką łaciny. Nasze “nowe” motocykle mają prawie 100 lat, a przed nami trasa do Polski licząca ponad 1400 km. Będzie się działo, no ale przecież #TAKTRZAŻYĆ!

Najważniejsze informacje:

  1. Kupiliśmy dwa przedwojenne motocykle! Wracamy na nich do Polski na kołach.
  2. Triumph CN500 z 1929 i 1930 roku. Z Holandii do domu mamy ponad 1400 km.
  3. Od słów rzuconych na wiatr, przez pomysł aż do realizacji. #TAKTRZAŻYĆ

Dlaczego kochamy stare motocykle? Odpowiedź znajdziesz w artykule:

Dlaczego kochamy stare motocykle?

Przedwojenny Triumph CN500

Perypetie Tobiasza związane z przedwojennymi motocyklami skutecznie powinny wyleczyć go w ogóle z motocyklowej choroby. Na szczęście nawet tak potężne objawy w postaci załamania nerwowego, uszczuplonego budżetu i tłumaczeń przed żoną nie są skuteczne. Nie było mowy o sprzedaży Terrota HSC 350, bo lepszym sposobem będzie zagwarantowanie mu towarzystwa w podobnym wieku.

Miał być jeden, ale że Wons i Pietrek są jak Flip i Flap, Yin i jang, albo jak Pata i Mata, to będą dwa. Oficjalnie możemy wam już przekazać, że staliśmy się właścicielami dwóch przedwojennych Triumphów CN 500 z 1929 i 1930 roku. Dojeżdżając na miejsce mieliśmy okrojoną wiedzę – sprzedawca poinformował, że motocykle są sprawne, po renowacji, a co najważniejsze jeżdżące. Ten przesympatyczny człowiek mogący pochwalić się potężną kolekcją nie podejrzewał jednak, że dwóch gości z Polski nie przyjechało busem ani osobówką, a pociągiem w rękach trzymając kaski. Wtedy do niego dotarło, że nie żartujemy i wracamy na kołach.

Nie zaczęło się prosto, bo oczywiście leciwe motorki wymagały jeszcze kilku mniejszych i większych poprawek, aby bezpiecznie wyjechały na publiczne drogi. Problem był znacznie poważniejszy, bo niezbędna okazała się wizyta w lokalnym urzędzie i załatwienie całej papierologii.

Sprzedawca musiał załatwić wszystkie dokumenty eksportowe żebyśmy mogli nimi po drogach jechać, a on nas nigdy wcześniej nie widział. To taka transakcja trochę wiązana, bo on nam sprzedał motorki, których my wcześniej nie widzieliśmy, a tak naprawdę to ani on nie sprzedał, ani my nie kupiliśmy. Nie jest tak źle, do domu mamy ponad 1400 km. Na szczęście mają duże silniki, bo to 500 cm3 pojemności, które generują zawrotną moc 5 KM. To tyle, ile mają współczesne motorowery. A do tego 3 biegi, hamulec w lewej nodze i gaz ręczny. – komentuje Pietrek i Wons.

Wracamy do Polski, ale nie w byle jaki sposób

Padł pomysł, pojawiła się i deklaracja. Wracamy na dwóch motocyklach wyprodukowanych przez Triumph Engineering Co. Ltd w Coventry, w okresie tuż przed Wielkim Kryzysem, kiedy brytyjski rynek motocyklowy był jednym z najbardziej rozwiniętych na świecie. Kilka kolejnych dni będzie absolutnie wyjątkowych nie tylko za sprawą dystansu, ale przede wszystkim możliwości pokonania takiego dystansu na motocyklach przedwojennych. Nudy z pewnością nie będzie. Śledźcie kolejne odcinki!

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button