Kupiłem Simsona S51. To była najlepsza decyzja mojego życia: motorowery dają szczęście!

Dlaczego nigdy nie oddam swojego Simsona do profesjonalnego serwisu?

W skrócie
  • Dlaczego lubimy stare motocykle?
  • Każdy motocykl możemy przywrócić do stanu świetności. Nie każdy trzeba!

Do zabytkowych motocykli i motorowerów można podchodzić w najrozmaitszy sposób. Można próbować stworzyć z nich maszyny lepsze i bardziej błyszczące niż kiedy wyjeżdżały z punktu sprzedaży i trzymać je w salonie, a można po prostu o nie dbać i z bananem na buzi jeździć na nich – zupełnie jak za starych czasów. Z drugiej strony przecież jedno nie wyklucza drugiego. Oto mój Simson S51 Enduro, motorower użytkowy.

Simson S51 to jeden z najpopularniejszych motorowerów lat 80-tych, ale i nie tylko. Owszem, kultowy motorower był produkowany w w latach 1980-1990, ale w naszym kraju te motorowery pełniły swoje funkcje użytkowe jeszcze przez wiele lat, właśnie dlatego rażącym błędem nie będzie mówienie o tym sprzęcie jako motorowerze lat 90-tych, bo właśnie w tym czasie Simson w naszym kraju święcił największą popularność. Powód jest prosty: zmiany ustrojowe z jednej strony sprawiły, że granice zostały otwarte, a handel uwolniony, ale przeciętnego Polaka nadal nie było stać na używany motocykl czy motorower japoński czy włoski. Ceny Simsonów spadły, stały się przystępne, a sam jednoślad z Suhl, nie dość, że nie był awaryjny, to dysponował naprawdę niezłą mocą i dynamiką. Matematyka była prosta, wybór motoroweru jeszcze bardziej.

Simson S51. Te informacje mogą Cię zaskoczyć!

  1. W ostatnim roku produkcji (1990) nowy Simson S51 w Niemczech wyceniony był na kwotę 2390 Marek. W roku 1990 w Polsce szalała hiperinflacja – oznacza to, że Simson kosztował ponad milion złotych!
  2. Dzisiaj ceny motorowerów Simson osiągają bardzo wysokie wartości. Za najtańsze sztuki przyjdzie nam zapłacić 4500, za najdroższe nawet ponad 15 tys. zł.
  3. Simson S51 trafiał do Polski za sprawą importu Przedsiębiorstwa Handlu Zagranicznego PEZETEL oraz drogą prywatnego importu z NRD.
  4. Łącznie wyprodukowano ponad 1 200 000 motorowerów Simson S51!

Totalnie nie znam się na Simsonach. Nigdy nie miałem swojego Simsona, ale od zawsze marzyłem o tym motorowerze. Kiedy moi kumple tuningowali swoje sztuki, ja robiłem wszystko aby mój Komar 2 po prostu odpalił i toczył się przed siebie. Cóż, z tym bywało różnie. Różnie jednak nie bywało podczas różnorakich wycieczek: zawsze dojeżdżałem ostatni i zawsze usmarowany po pachy. Dzisiaj wspominam to ze szczególną estymą, chociaż wtedy bluźniłem na czym świat stoi. Koledzy posprzedawali swoje Simsony, część przestała jeździć. Mój Komar 2 nadal stoi w garażu, nadal jeżdżę na motocyklach, a teraz w moim garażu pojawił się Simson S51 Enduro. Spełniłem swoje szczenięce marzenia.

Oczywiście pół żartem-pół serio wypowiadałem się negatywnie na temat stanu mojego “nowego” Simsona. Może i w świetle dzisiejszych czasów i znajomości szczegółów tej konstrukcji przez speców zajmujących się Simsonami, mój nowy sprzęt nie jest wystarczająco dobry, ale zawsze to mogę zmienić. Znam kilku gości, którzy naprawdę specjalizują się w temacie Simsonów i są w stanie zrobić z mojej “ulepy” coś! Czy to zrobię? Nie. Będę własnymi siłami kręcił śrubki przy tej maszynie. Czasami coś mi się uda, częściej nie. Czasami skręcę coś tak, że nie jeden majster byłby ze mnie dumny, innym razem silnik rozleci się tuż za skrzyżowaniem. Generalnie mam to gdzieś.

Przeczytaj również:

Simson S51: obecnie najgorszy motocykl na początek – dlaczego?

Właśnie to posiadanie pewnych rzeczy w zapleczu “życia” sprawiło, że dzisiaj na stare motocykle i motorowery patrzę ze szczególnym sentymentem. To właśnie niedoskonałości sprawiły, że przeżyłem na tych jednośladach tak dużo przygód. Do jazdy z punktu A, do punktu B mam samochód, ale przede wszystkim całą masę nowoczesnych motocykli. Czy schodzę z nich szczęśliwy? Owszem. Czy przeżywam na nich przygody, o których opowiadam cały dzień? Czasami tak. Czy muszę je naprawiać? Raczej nie. Z motocyklami takimi jak Simson jest nieco inaczej. Jazda na takim sprzęcie to gwarancja niesamowitych przeżyć i moim przypadku ładowarka do głowy. Ta burza endorfin jest nie do opisania!

Mój Simson S51. Mogę zrobić nówkę, tylko po co?

Brak doskonałości jest tutaj zaletą. Czy matematyczne usuwanie niedoskonałości ma tutaj jakikolwiek sens? Owszem, ale nie w moim przypadku. Nigdy nie będę Simsonem jeździł na co dzień i nigdy nie będę starać się z niego zrobić motocykla doskonałego. Odpala? Pali? Może chodzi jakoś krzywo? Mi to w zupełności wystarczy. Jak się popsuje, to po prostu znowu zaleczę problem i będę sobie jeździć po wiosce. Tak jak lubię, tak jak chcę. Zresztą mam już tyle lat i tyle siwych włosów na głowie, że czas spędzony na naprawianiu motocykla czy motoroweru takiego jak Simson sprawia mi sporo frajdy. Jest odskocznią od życia i momentem na chwilę wytchnienia. Nawet forsy przy takich naprawach nie jest mi szkoda. Ludzie więcej wydają na wymianę oleju w swoim samochodzie niż ja na gruntowne ogarnięcie Simsona po jakiejś średnio fachowej naprawie wykonanej przeze mnie (mimo, że wydawało mi się, że robię to kozacko dobrze).

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Boje się ludzi, którzy roszczą sobie pretensje do tego, że któryś z moich motocykli jest źle naprawiony albo źle naprawiany. Boję się ludzi, którzy wiedzą lepiej i muszą to obwieścić całemu światu. Naprawdę mnie to przeraża. Na motocyklach jeżdżę przynajmniej od 20 lat. W moim garażu stoi kilkanaście motocykli, a rocznie objeżdżam kilkadziesiąt motocykl. Wiem jedno: nie wiem wszystkiego. Natomiast znam ludzi. Całą masę mechaników i speców od praktycznie każdej dziedziny dotyczącej motocykli. Wystarczy, że wykonam kilka telefonów, wrzucę motocykl na przyczepę, a za miesiąc odbiorę go w stanie doskonałym. Mogę tak zrobić, tylko po co? Nie do końca wiem.

Motocykle łączą. Takie są fakty!

Świetnym potwierdzeniem tych tez i sprawdzeniem czy faktycznie nie wydaje mi się, że lubię taki klimat są nasze wyprawy na motocyklach WSK czy MZ ETZ 250. Do tej pory zawsze jeździłem z Piotrkiem. Nigdy nie mieliśmy odpowiednio przygotowanych maszyn do swoich podróży, ale zawsze bawiliśmy się tak samo świetnie. To też jest powód dla którego nie będę zbytnio przeżywać przy naprawie i remoncie mojego Simsona. Byle się toczył, byle pokonał kolejny metr. W najgorszym wypadku wrócę na przyczepie. Czy coś komuś się stanie? Raczej nie. Prędzej ktoś zwichnie palec na klawiaturze od wypisywania bzdurnego komentarza niż ja oddam Simsona do generalnego i profesjonalnego serwisu.

Wyobraź sobie taką sytuację: całą zimę powoli grzebiesz w garażu. Nigdzie się nie śpieszysz, po prostu śrubczysz. Kiedy potrzebujesz jakiegoś klucza, to po prostu go zamawiasz – nic Cię nie goni, więc nie musisz się spieszyć. Po kolei zamawiasz części, których potrzebujesz.  To wszystko trwa, ale Ty widzisz, że z dnia na dzień Twój projekt jest coraz bliżej celu. W międzyczasie wpadają kumple pogadać, zobaczyć postępy, siedzicie w garażu, gadacie, spotykacie się. Ktoś Ci pomoże, coś podpowie, ktoś przyniesie narzędzia jeśli Ci ich brakuje, ktoś wpadnie z piwem. Właśnie tak powstaje magia, którą wspomina się przez lata. Tak powstaje klimat.

Takich spraw nie jesteś w stanie kupić żadnym drogim czy profesjonalnym serwisem – chyba, że serwis prowadzi Twój ziomek i sprawa jest analogiczna, do opisanej powyżej.

Z drugiej strony już parokrotnie przekonałem się, że takie silne oddziaływanie motocyklem i klimatem na życie swoje i życie innych sprawia, że nagle w Twoim bliskim otoczeniu pojawia się np. drugi Simson – ziomek pozazdrościł i też kupił. Czy coś w tym złego? Absolutnie nie. To wspaniała nowina, bo od teraz możecie we dwóch jeździć, dzielić się przeżyciami i wspólnie naprawiać swoje motorowery czy motocykle. Simson jest tutaj tylko przykładem. W miejsce Simsona wpisz sobie obojętnie co.

Jazda na Simaczu, jest najlepsza na świecie

Tak czy inaczej sam połapałem się już dawno, że najwięcej przyjemności z jazdy dają mi jednoślady małych pojemności. Owszem adrenalina dorosłych i nowoczesnych motocykli sportowych jest nie do podrobienia, bezpieczeństwo jazdy na nowym motocyklu turystycznym godne podziwu, a możliwości motocykli miejskich niesamowite, ale nadal w niedzielę na czilu wybieram starego, zawodnego i nieprzygotowanego do jazdy rumpla i ziomeczków, którzy tak jak ja mają w głowie “fiu bździu”.

Projekt realizowany we współpracy z:

Inne publikacje na ten temat:

2 opinii

  1. Simson S53 (habitch) w 1998 kosztował 5600pln, a SR50 Classic 5400pln. Za podobną kasę chodziły używane japońskie skutery

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button