Do Kove 510X podszedłem bez żadnych oczekiwań – ot, kolejna 500-tka na prawko A2 pochodząca z Chin. Nic szczególnego, nic zaskakującego i spektakularnego, ale czy na pewno? Czy Kove 510X ma szanse przebojem wedrzeć się na nasz rynek, zrobić wyniki sprzedażowe, odejść, a potem przyjść z dokładką i nowym modelem za kilka lat? Sprawdźmy to!
Musztarda po obiedzie! To wydarzyło się już dawno temu, a przynajmniej na wiosnę. Garnek z ingrediencjami Kove bulgotał już od wielu miesięcy i po nalaniu do talerzy okazało się, że zupa ta wygląda nie tylko obiecująco z wierzchu, ale i na spodzie garnka. Generalnie wolę motocykle, które mniej udają, a bardziej jadą. Już wiele razy biadoliłem na temat mojego obrzydzenia do instagramowego (czyt. udawanego) livestyle’u. Ilość filmów i zdjęć bez treści i sensu mnie przeraża i sprowadza do prostego przekonania, że wykreować wśród łatwowiernych można wszystko.
Jednakże po zgłębieniu tematu okazuje się, że jest to bullshit. Może nawet lepszym porównaniem dla boomersów mojego pokroju będzie przypomnienie “szarokolorowych” lat 90-tych, w których mogliśmy na targu kupić dyskietkę do Pegasusa z milionem gier – po włożeniu okazywało się, że tak naprawdę jest tam milion pozycji, tylko że te pozycje w różnych ustawieniach bezsensownie się powtarzają, a faktycznie w środku znajduje się dziesięć gier. Jak widzicie każde pokolenie brodzi w tym bezsensownym ścieku i nie ma co się kłócić kto ma lepiej.
Tak czy inaczej, wróćmy do Kove. Jego nie można zaliczyć do tej dziwnej zabawy w pozę. To po prostu do bólu poprawny motocykl w każdym aspekcie i nie ma co tutaj bić piany. Być może na tym powinienem skończyć swoją pieśń, jednakże spróbujmy rozpisać to na czynniki pierwsze i wyjaśnić dlaczego tak uważam, bo być może to nie jest takie oczywiste.
Kove 510X testowałem na trasie – przejechałem kilkaset kilometrów po autostradach, na torze enduro, gdzie upalałem, bo chciałem poznać granice zawieszenia i przekonać się jak wygląda balans tego motocykla. Oczywiście najwięcej przejechałem po zwykłych drogach podmiejskich. Przekrój ogromny. Motocykl nie zawiódł moich oczekiwać i jak mam być szczery to byłem zaskoczony jego wszechstronnością, tym bardziej, że na 510X przesiadłem się bezpośrednio z Kove 321R, które mnie powaliło na kolana. Dynamika silnika tamtego motocykla, to temat na odrębną opowieść. Kiedy zatem odpaliłem 510X i ruszyłem to zwróciłem uwagę na ociężałość i ospałość jednostki w stosunku do mniejszego brata. Serio! Jednakże bardzo szybko dotarło do mnie, że 321R, to tak naprawdę dwucylindrowa trzyseta w ramie motocykla 125 – nie mogłem czuć niczego innego!
Kove 510X. Najważniejsze informacje:
- Kove 510X posiada piec, który żywcem wyrwany jest z Hondy CB 500X i jest to jedna z najlepszych jednostek napędowych tej klasy!
- Motocyklem chińskiego producenta możesz jeździć z prawem jazdy A2 w kieszeni, co jest jego niewątpliwą zaletą.
- 510X kosztuje 28 900 zł, a to sprawia, że jest to jedna z najtańszych fur tej klasy.
- Jakościowo Kove robi robotę. Prezentuje się naprawdę dobrze i w przypadku nowego motocykla nie było się do czego przyczepić.
- Zobaczcie na miniaturę filmu poniżej – też sprzęt wychodzi w standardzie z aluminiową osłoną silnika!
KOVE 510X w naszym filmie:
Zacznijmy od wyglądu. 510 X nie reprezentuje sobą całkowicie nowej fali stylistycznej. Widzimy tutaj rysy, pochodzące z motocykli sprzed lat. Mi osobiście jego styl pokrywa się ze stylem Rometa ADV 250 – rok 2016 mniej więcej. Czy tylko ja widzę to podobieństwo? Nie ma co się czepiać, przecież oba motocykle powstały w tym samym kraju. Z drugiej strony Kove w innych produkcjach poczynia sobie bardzo odważnie i aż chciałoby się, aby i średniak był czymś ekstrawaganckim. Czy jednak wtedy automatem cena nie poszłaby do góry? W tej klasie motocykli każda złotówka ma znaczenie, a konkurencja bardzo mocno rozpycha się łokciami. Na pochwałę zasługuje reszta spraw pt. “Wygląd”. Przetłoczenia, ostre rysy, okleina, to wszystko klei się i buduje spójną całość. A! Zapomniałbym o tych charakterystycznych “uchwytach” w okolicach przedniej lampy. GS 1200 chłodzony cieczą jak malowany!
Kove spełniło moje marzenia sprzed lat
Motocykl posiada zestaw rur chroniących ładnie oklejone plastiki oraz oczywiście osłonę silnika, aluminiową osłonę silnika. Nie jest to kolejny udawacz, tak często spotykany w motocyklach tej klasy – szacuneczek proszę państwa. Sam motocykl stoi na szprychowych kołach, co w zestawieniu z aluminiową osłoną silnika, gmolami i osłonami dłoni zachęca do zjeżdżania z ubitych arterii. Od razu powiem – to nie jest motocykl enduro, ale pamiętam jak parę lat temu testowałem właśnie Hondę CB 500X i utyskiwałem, że nie posiada szprychowych kół i lepszego zawiasu, bo wtedy mielibyśmy sprzęt idealny do adventurowych wojaży. No to tutaj mamy to wszystko. No i mamy piec z CB 500X. Czy Kove spełniło tamte marzenia?
Mógłbym powiedzieć, że nie, gdyby za całością nie podążało zawieszenie Kayaby, a to jak na nieszczęście podąża. Sprzęt posiada pakiet regulacji i jak mam być szczery, nie wierciłem śrubami regulującymi, bo jakiś “as” przede mną tak pokręcił zawieszeniem, że jak wsiadłem to od razu zrozumiałem, że chyba chciał mi zrobić przysługę – wszystko działało idealnie, a motocykl nawet z maksymalnymi prędkościami prowadził się jak po sznurku. Dziękuję.
W terenie było nieco gorzej, bo na hopkach zdarzały się dobicia, a widelec przedni raczej nie miał ochoty na szybki powrót do swojej pozycji, ale cóż – nie możesz mieć wszystkiego i oczekiwać, że w każdych warunkach sprzęt będzie doskonały. Uważam, że 80% motocyklistów nigdy nie dostrzeże tego tematu. Zresztą, jak wielu głupich znajdzie się z pomysłem wjazdu tym sprzętem na tor cross country? Raczej niewielu.
O silniku słów zbyt wiele. Kove 510X
Każde zdanie o tym silniku w skali Internetu będzie zbyteczne i niepotrzebne. Napisano już o nim wszystko. To tzw. “gamechanger”. Wszystko jest “tak”. Wszystko jest idealnie, wszystko pasuje. Chociaż mam dwa “ale”. Otóż silnik w zestawieniu z masą motocykla ma jakąś niewytłumaczalną niechęć do wstawania na gumę, podczas gdy w CB 500X przednie kółko wyrywa się do góry w akompaniamencie wesołego dudnienia wydechu. Czy jest to kwestia ekologii i zmian w krzywej przyrostu mocy? A może chodzi o różnice w rozłożeniu mas? Nie mam pojęcia, ale to dla mnie jest na minus. Na minus również wydaje mi się tembr pracy – jest bardzo wytłumiony – myślę, że zabawy z układem wydechowym są aż nadto wskazane.
W ramie Kove 510X znajduje się dwucylindrowy, chłodzony cieczą, 8-zaworowy silnik z rozrządem DOHC. Jednostka charakteryzuje się pojemnością skokową 498 cm3 i generuje moc na poziomie 48 Km przy 8500 obr./min i moment obrotowy w granicach 45 Nm przy 6500. Piec oczywiście zasilany jest wtryskiem paliwa. A skoro jesteśmy przy elektronice, to warto wspomnieć, że na pokładzie znajdziemy układ ABS – co dla początkującego ma ogromne znaczenie.
TFT. Dużo informacji, za dużo!
Za przekazywanie wszystkich niezbędnych informacji, odpowiada wyświetlacz TFT. Znajdziemy w nim wszystkie niezbędne informacje. Mam wrażenie, że jest ich wręcz zbyt wiele i informacje są przekazywane zbyt małą czcionką. Gdyby informacje były większe, a jednocześnie wyświetlałoby się ich mniej, byłoby po prostu łatwiej i bezpieczniej – czas, w których odrywamy wzrok od tego co znajduje się przed nami jest kluczowy dla bezpieczeństwa. Z drugiej strony zmiana informacji wyświetlanych na TFT za sprawą przycisków na kierownicy jest prosta i przyjemna. Z kolei na pochwałę zasługuje wyposażenie kokpitu nie tylko w standardowe gniazdo zapalniczki, ale również w gniazdo USB – dla każdego coś dobrego!
Nie mogę narzekać na pozycję za kierownicą, bo jest naprawdę wygodnie i kilkaset kilometrów bez przerwy to nie jest większy problem. A mówię o kilkuset, ponieważ zbiornik ma całe 20 litrów, co w kooperacji z niskim spalaniem, szczególnie jeśli nie będziesz zbytecznie podnosić przepustnicy sprawi, że ten sprzęt pokona zaskakująco dużo kilometrów – wszak jest to turysta pełną gębą. Siedzenie jest wygodne, a trójkąt: kierownica-podnóżki-siedzenie, znajduje się dokładnie tam, gdzie chłop o wzroście 186 cm może sobie wymarzyć. Jeśli marzysz o dalekich wyprawach to mam dobre informacje. Nie tylko wyposażysz motocykl w klasyczny zestaw kufrów, sakiew czy toreb, ale za sprawą przednich gmoli, będziesz mógł przyczepić do boku motocykla dodatkowe torby. Fajną sprawą jest również czarny plastik w okolicach korka wlewu paliwa – po przykręceniu mocowania na tankbag, nie będziesz podróżować w obawie o porysowanie czy zmatowienie pięknych elementów – matowe są już od początku!
Taki jest motocykl KOVE 510X
Motocykl waży 205 kilogramów w stanie gotowym do jazdy – nie jest to najmniej, ale dobrze – masz poczucie, że jedziesz poważnym motocyklem, mimo że redaktor klasy “C”, piszący ten tekst jęczy, że motocykl słabo wstaje na gumę. Ważną informacją jest wysokość siedziska, to znajduje się na wysokości 830 mm – to dosyć wysoko dla niskich i osób początkujących.
Podsumowanie może być jedno: Kove 510X, to bardzo porządna, dopracowana jednostka, do której ciężko się doczepić. Wady, o których wspominam w tekście czy w filmach są przedstawione nieco na wyrost i tylko po to, aby otworzyć Wam głowy, że ten motocykl może więcej niż zapewne przewiduje większość klientów. To naprawdę świetny sprzęt. Sam fakt, że w ramie znajdziecie silnik Hondy już powinien Was uspokoić, jeśli nosicie się z zakupem takiego jednośladu, reszta jak najbardziej nadąża i szacun dla chińczyków, że działają tak szybko, prężnie i porządnie. Podoba mi się!