Yamaha Niken 2020: Czy to ma sens?

Zdania na temat Yamahy Niken są podzielone. Nic w tym dziwnego. Trójkołowy Niken budzi kontrowersje nie tylko oryginalnym wyglądem, ale przede wszystkim opartym na technologii LMW, niekonwencjonalnym przednim zawieszeniem. Czy ta konstrukcja ma sens?

Nazwa Niken ma oznaczać po japońsku „dwa ostrza” i z pewnością nie jest tu przypadkowa. Założeniem konstruktorów było upodobnić jazdę na motocyklu do jazdy na nartach carvingowych po dobrze przygotowanym stoku. Oznacza to dosłowne cięcie obranych zakrętów po precyzyjnym łuku, dając przy tym niespotykaną wcześniej (zarówno na klasycznych nartach, jak i na jednośladowych motocyklach) pewność poruszania i bezstresową, bardziej zrelaksowaną jazdę, nie rezygnując jednocześnie z tego co w szosowych motocyklach najlepsze, czyli dynamicznych manewrów, szybko branych zakrętów i tarcia podnóżkami o asfalt. Brzmi to bardzo ciekawie, ale by taki cel osiągnąć, potrzebna jest zapewne kosmiczna technologia – można by tak pomyśleć. Jednak Japończycy wiedzą, że siła tkwi w prostocie, a techniczny geniusz przejawia się najlepiej w stworzeniu czegoś co dobrze działa, możliwie najprostszym sposobem. Tak się też stało, bo przednie zawieszenie w systemie LMW, choć wyrafinowane technicznie, to opiera się wyłącznie na prostej, acz bardzo precyzyjnej mechanice.

 


Yamaha Niken: Jak to jeździ?

Gotowy do jazdy Niken waży ok. 260 kg, a napędzający go silnik o pojemności 850 cm3 generuje 115 KM mocy. Te dane, gdy leżą na papierze, nie są w stanie przyprawić nikogo o zachwyt. Wystarczy jednak przełożyć nogę nad tym potworkiem i przejechać dosłownie kilkaset metrów, by stwierdzić, że nie mają one żadnego znaczenia. Dlaczego? Po pierwsze motocykl jest tak wyważony, że z jeźdźcem ważącym ok. 70 kg tworzy idealny rozkład masy 50/50 pomiędzy dwoma przednimi a tylną osią. Ten fakt, w połączeniu z niesamowicie neutralnym przednim zawieszeniem sprawia, że jakakolwiek nadwaga znika już przy parkingowych prędkościach i czuć ją jedynie podczas manewrów, w trakcie których do napędu musimy użyć własnych nóg (np. cofanie). Po drugie trzycylindrowy silnik, pochodzący w prostej linii z motocykli z serii MT-09, został nieco przekonstruowany, co spowodowało, że rzędowa trójka oddaje moc płynnie i bardziej aksamitnie. Nie brakuje jej przy tym rysujących banana na twarzy emocji związanych z zadowalającymi przyspieszeniami. Silnik ciągnie równo od samego dołu, nie dając powodów do rozczarowania również w górnym zakresie obrotów. Jego charakterystyka wydaje się być idealnie dopasowana do całości konstrukcji, a chrapliwy odgłos dobywający się z niezbyt urodziwej końcówki wydechu, pozwala odnieść wrażenie, że ten potworek potrafi być niegrzeczny. Do wyboru są trzy tryby pracy. Pełna moc, złagodzona charakterystyka oraz tryb do jazdy po mokrym. Również kontrola trakcji tylnego koła posiada dwa tryby. Pierwszy z nich pozwala na kontrolowane uślizgi tylnego koła, drugi kastruje zapędy do  jazdy we flat-trackowym stylu w zarodku. Najważniejsze jednak w tym oryginalnym pojeździe jest przednie zawieszenie oparte o układ drążków równoległych oraz aż cztery rury teleskopowe. Wszystko po to, by stworzyć wrażenie cięcia zakrętów z niespotykaną w jednośladach pewnością i jednoczesnym komfortem psychicznym.

 

Yamaha Niken: stworzona by ciąć zakręty

Skoro myślą przewodnią konstruktorów była jazda na nartach carvingowym, których specjalna konstrukcja pozwala na precyzyjne slalomy po stoku, to trzeba przyznać, że coś w tym jest.  Niken po prostu zachęca do odkręcenia gazu przed zakrętem, by pochylić go jeszcze mocniej. Całe to inżynieryjne ustrojstwo zostało tak dopracowane, że podczas jazdy zapominasz o dwóch przednich kołach. Wszystko dzieje się naturalnie, przewidywalnie i wręcz intuicyjnie. System LMV o swojej obecności informuje dopiero, gdy przejeżdżamy nierówności. Studzienki, koleiny oraz inne niedoskonałości są jakby połykane, nie przenosząc na kierownice praktycznie żadnych reakcji – zupełnie inaczej niż w przypadku klasycznych rozwiązań. Jedynie standardowe tylne zawieszenie oparte na wahaczu ze stopów lekkich oraz centralnym amortyzatorze daje znać, o tym, że nie jedziemy po stole. Oczywiście Niken nadal ma sporo z jednośladu, co oznacza, że możliwa jest utrata przyczepności przednich kół, jednak, gdy to nastąpi, pojazd nie zachowuje się jak ścięty z nóg, lecz najpierw łapie znaną z samochodów podsterowność.

 


Yamaha Niken: Czy to ma sens?

Muszę przyznać, że, choć nie mam problemów z wyciąganiem maksimum przyczepności jaką daje przednia opona motocykla na zakręcie, to widzę sens w istnieniu Yamahy Niken  i wydaje mi się, że zrozumiałem jaki cel przyświecał konstruktorom tworząc tego dziwoląga. Dzięki tej maszynie nie musisz mieć ogromnego doświadczenia w pokonywaniu zakrętów w przeróżnych warunkach, by cieszyć się jazdą w głębokich złożeniach i nadal czuć się pewnie, zostawiając tym samym zbędny stres w pracy. Co więcej, doświadczeni motocykliści nie muszą obawiać się nudy na tej maszynie. Zabawa jest przednia, a jedyne co może powstrzymać przed przełożeniem nogi nad  Nikenem to jego dla niektórych mocno kontrowersyjny wygląd, lub jego cena. Yamaha Niken w wersji 2020 kosztuje niecałe 66 tysięcy złotych. W zamian jednak dostajemy zupełnie niepowtarzalny pojazd, który sprawdza się świetnie nie tylko w przykuwaniu uwagi przechodniów, ale również w dawaniu radości z jazdy – zwłaszcza na pokręconych jak cygański bicz serpentynach.

Ciąg dalszy pod materiałem wideo
[trending]

 

Piotr Ganczarski

Z wykształcenia inżynier mechaniki i budowy maszyn. Motocykle są jego życiowym przekleństwem i chorą miłością. Buduje, przerabia i remontuje jednoślady. Zarówno te nowsze, jak i starsze. Fan motoryzacji i podróżowania na różne sposoby. Oprócz tego lubi pohasać na rowerze i przeczytać dobrą książkę.

Inne publikacje na ten temat:

1 opinia

  1. W Nikenie nie widzę żadnego sensu,no chyba że ktoś ma masę pieniędzy i nie wie co z nimi robić. Całe życie marzyłem o japońskim motocyklu i na stare lata w 2015 kupiłem sobie MT-09 za niecałe 31 tysięcy w wyprzedaży rocznika. To boski motorek i nie zamieniłbym go na nic innego a dodawanie koła i zwiększanie ceny dwukrotnie to nonsens. Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button