TOP 5 motocykli moich marzeń. Co chciałbym znaleźć w garażu?

Jaki motocykl chcielibyście mieć w garażu? Po długich (zaskakująco!) przemyśleniach zrobiłem toplistę motocykli, które postawiłbym w garażu marzeń. 

Za każdym razem jak cokolwiek podpuści mnie do zapłacenia podatku od głupoty (tzn. puszczenia Lotto), w głowie układam sobie idealny, motocyklowy garaż. Pewnie jakby złożyć w całość ceny poniższych motocykli, to nie starczyłoby funduszy nawet z dużej wygranej. Ale cóż zrobić? Czasami warto stworzyć taką irracjonalną listę, choćby dla odprężenia.

Zaczynam od motocykli, które kupiłbym w pierwszej kolejności. W nawiasie przeznaczenie. 

1. Husqvarna FS450 (na małe tory, bo małe tory są super!)

Po tym jak miałem okazję (dzięki niejakiemu Andrzejowi Drzymulskiemu) przejechać się przerobioną na supermoto Yamaha YZ450F, zakochałem się. Supermoto ma wszystko to, co uwielbiam w motocyklach: lekkość prowadzenia, niesamowite osiągi i purystyczny brak bajerów. Tylko Ty i motocykl.

FS 450 to jeden z niewielu produkcyjnych modeli supermoto na rynku. Huska oferuje 63 KM w ważącym niecałe 105 kg opakowaniu. W standardzie sprzęgło antyhoppingowe Sutera, zawieszenie WP, hamulce Brembo, felgi Alipy i zmienne mapy zapłonu z prostą kontrolą trakcji. Do zestawu dorzuciłbym tylko trochę osłonek i wydech Akrapovica. 

2. BMW S 1000 RR (na duże tory!) 

S 1000 RR chciałbym w stockowej specyfikacji.

W zeszłym roku miałem okazję (znów dzięki w/w Andrzejowi) porównać jednego dnia BMW S 1000 RR, Hondę CBR1000 SP2, Kawasaki ZX-10R i Suzuki GSX-R1000R. Wniosek był dla mnie tylko jeden: na BMW czuję się najbardziej komfortowo, najpewniej i dzięki temu kręcę najlepsze czasu.

W przeszłości BMW przebudowało klasę superbike, ale nawet teraz – mimo, że litrowe „sporty” stają się z roku na rok mniej popularne – to bawarski sprzęt nadal wydaje się być numerem jeden w zestawieniach. Jest mniej egzotyczny od włoskiej konkurencji, bardziej tradycyjny od niektórych japońskich rozwiązań (Yamaha). Mimo to, BMW ma w sobie to „coś”.

3. KTM 1090 Adventure R (do wycieczek w siną dal)

Od dłuższego czasu śnił mi się po nocach bezsensownie duży motocykl typu adventure. Najlepiej taki z mocno offroadowym charakterem. A nic nie ma bardziej offroadowego charakteru niż KTM 1090 Adventure R. Powiem więcej – ADV R jest tak offroadowy, że czasami aż bez sensu. Z tego powodu w segmencie lepszym rozwiązaniem jest chociażby Africa Twin. Ale mówimy o marzeniach, prawda?

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

125 KM, 1050 ccm, 207 kg wagi i siedzisko na wysokości blisko 900 mm. Do tego offroadowe ogumienie, sztywne zawieszenie WP i chęć jeżdżenia 150 km/h po szutrowych drogach. Taki jest KTM 1090 ADV R. A wiem to dokładnie, bo to marzenie akurat udało mi się zrealizować! 

4. Alta RedShift MXR (bo elektryki nie są takie złe)

Naprawdę mocno wierzę w to, że elektryczne motocykle to przyszłości. Uważam też, że nie ma w tym nic złego. Na rynku coraz lepiej radzi sobie amerykańska Alta (jakiś czas temu kupiona przez Harley’a), która oferuje elektryczne motocykle offroadowe. Ich flagowym modelem jest RedShift MXR. 

Wersja MXR oferuje osiągi na poziomie crossowej 450-ki. Nawet jeśli 50 KM i 118 kg masy nie robi wrażenia na papierze, to należy pamiętać, że Alta oddaje moc w sposób zupełnie liniowy. Do tego nie ma ciężkiego, wirującego wału, więc – w opinii zawodników, którzy Altą jeździli – prowadzenie motocykla jest nieporównywalnie łatwiejsze niż jazda sprzętem spalinowym.

Tak, MXR mogłoby znaleźć miejsce w moim garażu. 

5. Ducati XDiavel S (do wypadów w góry)

Kolejny ciut bezsensowny, w sensie praktyczności posiadania, motocykl. XDiavel wygląda jak cruiser. Każdy kto na nim jedzie wygląda jakby jechał na cruiserze. Ale… XDiavel to motocykl, w moim odczuciu, stricte sportowy. To superbike o dziwnym wyglądzie, dziecko Harleya i Panigale. 160-konny XDiavel był dla mnie objawieniem w dni premiery, spędziłem z nim sporo czasu i mimo, że jest daleko na mojej liście, jeśli miałbym odpuścić motocykle dedykowane sportowi (Huskę, BMW i Altę) i zmienić je na jeden motocykl szosowy – byłby nim XDiavel. 

Z lekkimi torbami, do szybkich wypadów na górskie winkle:

Widzę jakiś schemat…

… w moich wyborach. W sumie wszystkie motocykle (może poza BMW) łączy nieco bezsensowny, nietypowy charakter. KTM tak podkręcił w stronę offroadu ADV R, że w praktyce jazda nim po szosie jest udręką, a i w terenie trzeba się „uwijać”. Husqvarna to skalpel to profesjonalnych treningów, tak jak mocno wyczynowa Alta. Sam XDiavel łączy wszystkie wady motocykla sportowego z cruiserem. A i tak chciałbym go mieć.

Czy powyższe oznacza, że jestem nienormalny? Może. Zwłaszcza, że na całość potrzebowałbym lekko 400 000 zł…

P.S. Bonusowo nie obraziłbym się gdyby w garażu pojawiły się: Harley-Davidson Street Glide CVO, Honda Africa Twin Adventure Sports, KTM 1290 Adventure R, Yamaha NIKEN.

[trending]

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button