Cały dzień jazdy po Warszawie zimą: Gołoledź, niedogrzany silnik, sól na drogach

Zobaczcie mój dzień walki z zimą w Warszawie. Cały dzień jazdy po mieście, do tego marznący deszcz przeradzający się w gołoledź. W dodatku zmagania z niedogrzanym silniku i wszechobecną solą!

No, chciałem powiedzieć dzień dobry po dłużej przerwie. Przerwa obiektywnie wynikająca po pierwsze z tego, że doigrałem się z tym swoim gardłem, już jest prawie dobrze. Drugi powód jest taki, że byłaby ona z pewnością krótsza, gdybym na swoją ostatnią trasę nie zapomniałbym wziąć kamery, taki jestem genialny, a ostatnio trasa dosyć ciekawa była, byłoby co oglądać. Ona miała miejsce na północ polski w dosyć ciekawych warunkach zbliżonych do dzisiejszych. No właśnie, a pro po śniegu, a pro po pierwszych mrozów jakie nawiedziły Polskę to zobaczymy dzisiaj jak w poniedziałek w godzinach porannego szczytu w drodze do samego centrum jeździ się do stolicy. Podobno nie najlepiej, ale zaraz się sami przekonamy. Na pewno obwodnica jest posolona, tak samo jak przednia szyba. Jest naprawdę ciekawie. Nie śmiejcie się, że jadę koło domu, dookoła komina z nawigacją. Ma to swoje drugie podłoże, niestety. No dobra, nie mówiłem wam chyba jeszcze o tym, a może mówiłem, że od jakiegoś czasu dla mnie o wiele lepszą trasą na centrum jest jazda od zjazdu na Jerozolimskich do tutaj do zjazdu przy Węźle Salomea, bo tutaj przynajmniej nie ma korku, a tutaj górą jak widźcie Ci ludzie jadą w małym korku, tacy zbici. Dla mnie przejechanie od zjazdu do zjazdu obwodnicą jest dużo lepsze. Powoli wjeżdżamy do samego Śródmieścia, będziemy przejeżdżać przez samiutkie centrum, łącznie z rondem Dmowskiego. Jak na razie jest tak średnio, myślę, że małe spóźnienie będę miał.

Coś mówiłem, że nie jest aż tak źle. Chciałem to odszczekać, bardzo uprzejmie przepraszam, zwłaszcza tych, którzy są ze mną umówieni na spotkanie na za chwilę. Daleko niby nie jest, ale wszystko zależy od tego czy na Kruczej w Warszawie znajdę jakieś wolne miejsce. W między czasie jeszcze jedna ciekawa rzecz. Obroty jałowe silnika są trochę podwyższone, nie wiem czy to wynika z tego, że on jest jeszcze nierozgrzany do końca, czy teoretycznie wypala się DPF. Z tym DPF’em to by było trochę dziwne. To bym musiał mieć niesamowitego pecha, bo ostatnio uruchamiany ten samochód był w Bydgoszczy i ja zrobiłem trasę Bydgoszcz – Warszawa bez wyłączania go i ze średnią prędkością 110 km/h zrobiłem tę trasę, więc miał okazję się w między czasie wypalić. Podejrzewam, że się rozgrzewa. Ja go jeszcze nie eksploatowałem poniżej zera tak naprawdę. Być może on wie jaka temperatura jest na zewnątrz i bardzo stara się ją utrzymać. Jednak silnik się rozgrzewał i dlatego miał podwyższone wolne obroty. Jedziemy dalej kurcze! Oby przy rondzie Dmowskiego nie było strasznego korka, bo nie zdążę!

Kiedyś zastanawiałem się nad jakością hoteli Campanile, to są chyba francuskie hotele i powiem wam, że ostatnio jeden z moich, tak mi się wydaję, przyszłych kontrahentów bardzo ładnie się zachował i sam z siebie zarezerwował mi pokój właśnie w Bydgoszczy Campanile i powiem, że nawet jestem zaskoczony. To jest cenowo taka klasa średnia, ale jak na klase średnią, jak na 3 gwiazdki i jak za taką cenę jak podejrzałem za dobę, za łóżko to nawet nieźle. Myślę, że jest to sieć o niebo lepsza niż na przykład taki Orbis. Na pewno nie dorównuję Mariotowi, tak a pro po, przejeżdżając niemalże obok niego. Ale tam naprawdę obowiązuję fajny standard. Bardzo przytulny jest to hotel. My właśnie przejeżdżamy przez samiutkie centrum Warszawy o 9:30. Jest to masakra. Korki są okropne, ale czego się spodziewać w taki dzień, w poniedziałek i o takiej porze i w takim miejscu. Do celu minuta, nawigacja pomyliła się czasowo o jakieś 100 %, ale to w jej przypadku normalne. Jest tak beznadziejnie głupia i nielogiczna, że szok. Nie wiem co grupa volkswagena sobie wyobrażała biorąc produkt Naviteca do środka. Jest to jedna z najgorszych nawigacji o najgorszym w ogóle mechaniźmie przeliczania map, bo same mapy nie są złe, ale algorytm jest po prostu skandaliczny, ale to potem wam o tym powiem. Na razie spieszę się.

Do dobra, pierwsze spotkanie już z bańki. Pora na drugie. Nieco dłuższe. Jak będę z niego wracać to zatankuję. Teraz aktualnie nie mam czasu. Naj szczęście, że tak powiem, zmieszczę się w rezerwie, chociaż zasięg jest 40 km i od czasu jak wróciłem z Bydgoszczy, samochód nie był tankowany, a przejechał prawię 700 kilometrów już. Spalanie niestety od ostatniego tankowania wyszło dosyć spore, a to dlatego, bo cały czas cisnąłem autostradą i to naprawdę cisnąłem. No i tak. Teraz mam już pewność, że w temperaturze poniżej zera, jeżeli silnik jest uruchamiany to się rozgrzewa przez pierwsze kilkanaście minut. Wówczas obroty są podwyższone. Teraz już są normalne, ale znowu było tak, że były mniej więcej na poziomie 1 tyś obrotów, aż do czasu osiągnięcia gdzieś tak na oko 70 stopni Celsiusza. Jak widzicie silnik jest niedogrzany, mimo że teraz przejechałem jakieś dobre 10 kilometrów i dlatego nie powinno się kupować diesla, jeżeli ktoś ma zamiar jeździć po mieście. Ja najczęściej jeżdżę zazwyczaj dłuższe trasy niż teraz. To jest wyjątkowa sytuacja. Od spotkania do spotkania. Ale i tak 10 kilometrów to jest dosyć sporo, a temperatura nie jest aż znowu taka niska, bo jest -5 stopni. Tylko albo aż.

Kurde. Nie dość, że się spieszę, a jeszcze muszę zatankować to samochód cały jest w jakiejś gołoledzi. Usuwanie tego skrobaczka jest morderstwem dla szyby i lakieru. To znaczy nikt tego nie będzie skrobać. Kurde, gdzie jest odmrażacz.. O jest, kochany. Jezu, lusterka też? Dobrze, że wycieraczki przynajmniej zostawiłem w takim ustawieniu, bo inaczej byłby dramat. Odmrażacz do szyb jest najlepszy w takiej sytuacji. To nawet metanol jest, więc można nawet sobie umrzeć. Z tej strony jest okej tylko. Tylną szybę to już srał pies, nie mam czasu. Chociaż… pomóżmy. Co za dzień. Po czym poznać zimę w pełni? Po tym, że dziennie wylewa się na szybę ponad litr płynu do spryskiwaczy. Najgorsze co może być – rozgrzana szyba + sól na drogach. Jeżeli kupowałbym taki płyn za 30 złotych na stacji to więcej kosztów robiłbym w płynie niż w paliwie. Wiecie co mnie martwi? Że przy -5 ten silnik się tak długo rozgrzewa. To jest jakaś masakra. Jeżeli ktoś jeździ do pracy i ma 5 kilometrów, czy 10 w jedną stronę do roboty to diesla nie rozgrzeje, nie ma bata. I pewnie też tak samo jak ja, nerwowo, spoglądacie na wskaźnik poziomu paliwa. Wiem, jest dramatyczny, ale pociesza mnie fakt, że zasięg wynosi jeszcze 30 kilometrów. Cholera, nie mam czasu. Nie zdąże po prostu, nie zdążę. Po jeszcze jednym spotkaniu muszę przełożyć najbliższe tankowanie, ale 30 to mi wystarczy. I słuchajcie teraz, ciekawostka taka. Temperatura oleju jest 72 stopnie, czas przejazdu 20 minut od uruchomienia, przejechany odcinek 10 kilometrów, a silnik zimny, a jest dopiero -4, a zastanawiam się mili państwo co jest z tym silnikiem przy -20, czyli przy -20 na odcinku 30 kilometrów wskazówka się podnosi do połowy, czy jednej czwartej. No coś za coś. Niskie spalanie za tak powolne rozgrzewanie się silnika. I tak dobrze, że w nim jest nagrzewnica elektryczna, bo jakby jej nie było to w tym samochodzie, myślę po 10 kilometrach byłoby jeszcze zimno, czyli teraz bym jeszcze marzł. Dobra, zobaczymy. To jest w sumie ciekawostka, czy jak dojadę na miejsce, jeszcze jakieś 5 kilometrów, zobaczymy czy silnik się w pełni rozgrzeje. Jak nie to mega słabo. To są moje pierwsze doświadczenia z tym silnikiem w zimie. Znowu obroty się takie strasznie wysokie zrobiły. To znaczy strasznie… pod tysiąca podleciały, mimo że silnik jest już prawie rozgrzany i znowu dziwnie tak pracuję. Jak wysiądę z niego, jak dojadę na miejsce to zobaczę, czy chodzą te wentylatory. Jeżeli chodzą te wentylatory to chyba, nie chce krakać, ale czyści się filtr cząstek stałych, ale to musiałby być mega pech, bo jestem świeżo po trasie. Dobra, szukam teraz miejsca do parkowania, wyjdę z samochodu i zobaczę co się dzieje. Dosłownie przejechałem 500 metrów i już obroty wróciły do normalnych, więc nie wiem o co tutaj chodzi. Po pół godziny szukania miejsca parkingowego praktycznie z pustym bakiem udało się. Ze względu na brak miejsc parkingowych to serdecznie nie polecam wam tego miejsca na ulicy Wałbrzyskiej, jeżeli byście pytali. Dosyć duże centrum kompletnie bez parkingu. Ja nie chce za bardzo się jeszcze szwendać z tym gardłem po mrozie, tym bardziej, że jest minus 5 stopni, dlatego zależało mi raczej, żeby blisko zaparkować. Aby to zrobić musiałem zrobić trzy pętelki. No dobra. To Far, Far, Far away, a potem koniecznie na stację, bo już nigdzie dalej nie zajedziemy, bo kolejny film byłby z pchania tego samochodu na stację. Teraz pora na stację, zasięg 20 kilometrów. Do stacji jest 5, może nawet mniej, a potem jade na fitness, bo się okazuję, byłem u laryngologa, pamiętacie te moje przeboje takie z gardłem? To prze nie właśnie przez tydzień czasu nie nagrywałem żadnych filmów. Chodzi oto, że obejrzał mnie laryngolog, no chyba najbardziej kompetentna osoba, jeżeli chodzi o kwestie związane z gardłem, nosem, zatokami. No i ten lekarz się pyta co mi dolega. No to ja mówię, że proszę pana, kwestia jest taka, że od 2 miesięcy non stop mnie boli gardło. No i on mówi i co jeszcze i co jeszcze. Mówię, że byłem u jednej pani doktor, wysłała mnie na antybiotyk, dała mi ten antybiotyk, wziąłem go i mi przeszło. I teraz byłem u innych lekarzy, pobierali wymaz, okazało się, że nie ma żadnych bakterii, więc pewnie jakieś wirusy itp. To wycieraczki. Szyba zamarzła, bo jest gołoledź. Marznący deszcz pada ale nie o tym. No i mówi: to ja pana obejrzę. Wziął mnie na ten fotel laryngologiczny no i ogląda, ogląda, ogląda, patrzy i mówi tak: pracuję pan w klimatyzacji? No mówię: No tak, bardzo często przebywam w klimatyzowanych pomieszczeniach. Ogrzewanych? Ale klimatyzacją. Nie klimatyzatorami i tak dalej. Ćwiczę w klimatyzowanym pomieszczeniu i to też jest ważne. No i on mówi: proszę pana, będziemy to łagodzić. Pierwsze infekcja nosa, która wywodzi się ze swojego powietrza i tutaj dał mi receptę na jakieś rzeczy i powiedział, że mam wrócić wrócić za dwa tygodnie, czyli mi to pomoże, nie ma innego pomysłu. Powiedział, że to jest tylko.. albo aż podrażnienie gardła ale do takiego stopnia, że aż boli. I teraz klucza kwestia, pamiętać, że to jest diesel, bo to z kolei wiem ile kosztuję – 20 tysięcy. I już silnik jest zimny i się jeszcze nie dogrzał. Ja pierdziele. Uroki diesla w mieście. Nigdy więcej diesla w mieście, nigdy więcej diesla w mieście. Dobrze, że jeżdże na trasie to się akurat zwraca, ale tempo rozgrzewania się silnika w tym aucie jest straszne, nie mogę wyjść z podziwu. Dobra, tankuję nie gadam, a was nie zamęczam.

Zatankowany, wciąż silnik nie dogrzany. Pokazuję dramatyczny zasięg – 700 kilometrów na tym baku, ale jest to prognoza trochę zaniżona tak naprawdę, chociaż patrzcie. Krąże teraz po mieście, typowo i 7.9 spalanie. Jak w Octavii na benzynę… i szyba znowu zaczyna zamarzać. Masakra. No dobra, jedziemy dalej. Kolejny przestanek – siłownia. Znowu kilka kilometrów i znowu silnik będzie zimny, zobaczycie. Rozejrzyjcie się. W tylnej szybie nic nie widać, wszystko z soli i z zamarzającego deszczu. W lusterkach nic nie widać, są z soli kompletnie. Szyby są brudne, boczne z soli. Z przodu też mało co widać, bo co chwilę przymarza deszcz. Już przestawiłem klimatyzację na przednią szybę, bo nie wiem co ona grzeje.. a jest tylko -5 stopni. Ja w ogóle jestem zaskoczony, że przy minus 5 jest możliwe, żeby padał deszcz marznący. Dobrze, że już posolili za w czasu, co oczywiście nie jest takie oczywiste w Polsce, że możesz mieć miejsce. Plus jest taki, że już prawie udało się dogrzać silnik, a dalej przypominam, że jest na termometrze tylko -5. Samochód cały jest skuty lodem, waży z jakieś 30 kilogramów więcej niż zwykle. Na szczęście tam gdzie jadę, jest podziemny, może nie ogrzewany ale garaż. Myślę, że w nim jest nieco cieplej niz na zewnątrz. Jest nieco cieplej. Jeszcze się zastanawiałem, czy tam nie ma ogrzewania, ale nie ma. Tam tylko ochroniarz ma ogrzewanie, bo inaczej tyłek by mu tam przymarzł do… Dłuży się już trochę ten dzień – 19:30 ale cóż zrobić. Taki urok poniedziałków. Cały dzień jeżdżenia po Warszawie. Jak ja nienawidzę takich dni. Słuchajcie. Musze zrobić jedną rzecz przed jutrzejszym wyjazdem, rano nie będę miał na to czasu. Przetrzeć lusterka, bo są tak kompletnie z soli, a jak wiecie doskonale każdy samochód, który ma podgrzewane lusterka, podgrzewanie lusterek jednak nie robi dobrej roboty, bo sprawia, że te lusterka jeszcze szybciej się brudzą. Widzicie? A właściwie nie widzicie jak bardzo widzicie, że nic przez nie widać. Trochę lepiej, ale to się powinno robić płynem. Przy okazji cały samochód jest idealnie pokryty lodem, oprócz maski. No i tutaj jest porządnie wykonana uszczelka silnika, bo w Octavii normalnie podczas jazdy po soli, wszystko tutaj jest kompletnie białe od soli. Tutaj na szczęście ani dołem, bo jest osłona, ani górą, bo jest uszczelka i krawędź taka specjalna nic się nie przedostaje. W Octavii wszystko się przedostaję do środka. To tak przy okazji. Syf nieziemski. Nieziemska ilość soli. Przywieziona jeszcze z drugiego końca Polski. Czas kończyć ten dzień, ja również za niego dziękuję. Tutaj na szczęście jest na plusie, więc do rana samochód się odmrozi się. Dobra. Dzięki śliczne w takim razie. Polecam łapkowanie, polecam subskrypcje i też dzięki za nie. Dobra, lece. To był bardzo długi i ciężki dzień.

Leszek Śledziński

Emerytowany dziennikarz motoryzacyjny portalu Jednoślad.pl

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button