Nieco o Skoda Octavia Tour i Wypadek na Tr. Siekierkowskiej

Krótko podczas powrotu ze spotkania. Skoda Octavia Tour i niespodziewany korek na Trasie Siekierkowskiej w Warszawie. Kilka słów podsumowania odnośnie wspomnianego samochodu. Czy warto go było kupić? Albo czy warto kupić tego rodzaju używany pojazd? Poznajcie moją opinię.

O czy mówię w wideo “Nieco o Skoda Octavia Tour i Wypadek na Tr. Siekierkowskiej”?

I oto spalanie kolejnej w dorobku Skody, że tak powiem: Skody mej byłej, którą to właśnie siłą rzeczy musiałem wypożyczyć z powrotem, się przeprosić z tym autem. Się zachciało nowego! A to jest bez znaczenia patrząc przy tym jakie unfall się tutaj zrobił.

No zobaczymy czy jazda na suwak tutaj funkcjonuję. Osz kurde, obróciło bokiem gościa. No i jazda na suwak działa.

No też nieźle przyblokował z jazd z Siekierek. No i nieźle naprawdę, nieźle, bo dzisiaj jest luz, a ja myślałem, że będzie aura korkowo-piątkowa, ale tutaj dalej już będzie spokojnie.
Z resztą dzisiaj bardzo wcześnie jak na siebie wracam do domu. Bo jakoś chyba ta aura mi nie służy i mi się po prostu nic nie chce. Mam tutaj na myśli oczywiście kwestie fitnesowe, ale miałem wrócić do kwestii samego auta i powiedzieć wam Tour to jest chyba jeden z najlepszych samochodów jakimi w życiu miałem podróżować. O co chodzi ze Skodą Octavią II Tour? Jest to samochód, który był sprzedawany w latach 2011-2012, właściwie można było go kupić do końca 2012 roku, bo były oferty różne na allegro i nie tylko na allegro. Były też na przykład po ekspozycyjne egzemplarze u dealerów, ten samochód akurat jest po ekspozycyjny, ale salonowy w sensie, że po prostu nikt nim nie jeździł tylko, że ludzie go macali na hali w salonie.

I jest to samochód za względnie niewielkie pieniądze, bo z tego co pamiętam chyba za 53 tysiące w sumie miał i ma do dzisiejszego dnia w miarę ludzkie wyposażenie. Nie znajdziecie tutaj na przykład tempomatu, skóry, czy elektrycznych tylnych szyb, ale tak po za tym z grubsza powiedzmy, że wszystkie podstawowe rzeczy jakie muszą być we współczesnym aucie są. Czyli na przykład seryjnie było montowane takie nie najgorsze dosyć radio, manualna klima, z której czasami śmierdzi i śmierdzi od nowości i nikt nie wie o co chodzi. Co tutaj jest jeszcze… pełna elektryka i podgrzewanie lusterek i wspomnianych szyb, ale tylko przednich. Do powiedzmy taka udawana też funkcja świateł dziennych polegająca na tym, że jeżeli przełącznik jest tutaj w pozycji zero to przednie światła przygasają w jakimś tam stopniu. Można sobie to za pomocą jakieś zaprzyjaźnionego człowieka z komputerem, tak zwanym VAGiem można sobie zmienić poziom tego przyciemnienia w trakcie jazdy w dzień przy pozycji zero. Podobno jest to w stanie troszeczkę zaoszczędzić prądu.

Poza tym silnik 1.6, 5 stopniowa skrzynia, jak na mój gust o 1 bieg za mało, w trasie to czuć zwłaszcza, bo wtedy robi się tutaj głośno. W ogóle jednostka jest taka sobie, bo to jest tak – wolno ssąca benzyna o mocy 102, czy 105 km wyciąganych z 1.6. Spalanie powiedzmy przy mojej jeździe taką jaką widzicie to jest właśnie takie – według komputera pokładowego 8 litrów, ale ponieważ tutaj znajduję się taki device spalanie z tym się nie zgadza.

Inne publikacje na ten temat:

Mamy tu gaz i ten gaz jest za friko dorzucony do tego samochodu, teoretycznie za friko, po prostu jest w cenie samochodu. W cenie samochodu ten gaz został tutaj zamontowany co jest oczywiście wymierną korzyścią, bo wiadomo, że gaz w tej chwili jest o połowę tańszy niż konwencjonalne paliwo. Samochód przez to spala w okolicach 20 % więcej, niż jest tutaj pokazane ale tak czy siak to się opłaca zwłaszcza, że nie trzeba się przejmować kwestią amortyzacji samej instalacji, która no umówmy się jest w cenie tego samochodu i jest ona gratis.

Ciąg dalszy pod materiałem wideo

Chociaż z drugiej strony, jeżeli bym dostał możliwość po prostu upustu złotowego w kwocie chyba tam 6 czy 7 tysięcy ta instalacja kosztowała wraz z zamontowaniem to bym się zastanawiał, czy przypadkiem to nie jest tak, że jednak warto zainwestować tych pieniędzy w konwencjonalne paliwo przeliczając to sobie na przebieg. W ciągu roku tym samochodem wyjeździłem przez cały 2012 rok i kawałek 2013 zrobiłem 30 tysięcy. Teraz ten samochód jest troszeczkę rzadziej użytkowany, ale dalej jest użytkowany głównie po mieście. Aktualnie ja nim jeżdżę, bo mój nowy samochód, który kupiłem jest bardzo oporny w kwestii jego sprawności. Ujmując to najkrócej – nie jest sprawny od nowości. Ale za to ten spisuję się całkiem nieźle, nie ma z nim żadnych problemów i ze względu na to, że tutaj są użyte elementy z Golfa i ze względu na to, że tutaj nie ma turbo sprężarek, ani innych takich bajerów można powiedzieć, że ten silnik jest nie do zarżnięcia, czyli najważniejszy element.

To znaczy generalnie w tej generacji drugiej Octavii wszystkie elementy jakie zostały użyte są po prostu dopracowane, ogólnie ta koncepcja jest bardzo dopracowana pod względem niezawodności i też cechy takie typowo użytkowe też są tutaj fajnie poprowadzone. Wiadomo, nie jest to samochód, którym można tam gdzieś przyszpanować, ani komuś zaimponować. Jest to po prostu taki samochód, w miarę tani samochód do podróżowania w dosyć komfortowych warunkach przy dosyć niskich kosztach eksploatacji. No i to tyle z nieco zakorkowanej Warszawy, zobaczymy co będzie dalej, ale daję sobie 20 minut na dotarcie do celu.

Leszek Śledziński

Emerytowany dziennikarz motoryzacyjny portalu Jednoślad.pl

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button