
- Czy powinniśmy bać się chińskich motocykli? I tak, i nie!
Jeszcze kilka, kilkanaście lat temu chińskie motocykle często były synonimem tandety, krótkiej żywotności i wielu problemów. Japońskie czy europejskie a chińskie marki dzieliła ogromna przepaść. To te pierwsze były synonimem prawdziwej jakości i gwarantem tak cennego „świętego spokoju”. Kupno tych drugich było bliższe… rosyjskiej ruletce.
Jednak w ostatnich latach sytuacja zmieniła się diametralnie i jesteśmy świadkami prawdziwej rewolucji, a może ewolucji? W końcu Chińczycy wypracowują sobie jakość, która jest owocem wielu lat ciężkiej pracy. Jej efekty można zaobserwować między innymi w szybujących w górę statystykach rejestracji nowych pojazdów w Polsce (dane PZPM).
O ile dawniej pytanie: jak bardzo powinniśmy bać się chińskich motocykli kojarzyło się z ryzykiem kupna jednośladu niskiej jakości bądź wadliwego, o tyle obecnie jego znaczenie jest zupełnie inne. Chińskie motocykle stanowią realne zagrożenie dla graczy na rynku jednośladów.
Nowa generacja chińskich maszyn – co się zmieniło?
Zacznijmy od faktów – dzisiejsze chińskie motocykle powyżej 500 cm3 w niczym nie przypominają swoich przodków sprzed lat. Marki takie jak CFMoto, Zontes, Voge, Junak czy Benelli (te ostatnie, choć swoją historię mają zakorzenioną w Europie, dzisiaj produkują w Chinach) udowadniają, że potrafią stworzyć maszyny, które nie tylko wyglądają dobrze, ale i jeżdżą na poziomie znanym z japońskich czy europejskich konstrukcji.
Jakość komponentów
Co się zmieniło? Przede wszystkim jakość komponentów.
Współczesne chińskie motocykle korzystają z podzespołów uznanych producentów lub inspirują się rozwiązaniami z Europy, Japonii i USA, opracowując własne, konkurencyjne rozwiązania.
Przykładowo, jeszcze kilka lat temu w chińskich motocyklach dominowały no-name’owe układy hamulcowe, a obecnie bardzo często w tej dziedzinie królują znane marki, jak J.Juan, przejęte w 2021 roku przez znane wszystkim Brembo. Choć nie jest to dokładnie ten sam poziom co pełnoprawne Brembo, J.Juan oferuje solidny kompromis między jakością a kosztem. W swoich motocyklach produkty J.Juan wykorzystuje m.in. Benelli czy Zontes.
Swoją drogą, ostatnio bardzo głośno jest o nowym 703 F, w którym Zontes wykorzystuje zawieszenie Marzocchi, oświetlenie OSRAM i opony Michelin. To właśnie ten model doskonale ilustruje jakość chińskich motocykli. Nowa siedemsetka, która w wyposażeniu standardowym oferuje wyżej wspomniane komponenty będzie kosztować 35 999 zł, podczas gdy konkurencyjne modele Hondy czy Suzuki znacznie przewyższają jej koszt. I tak kolejno Honda Trasalp 750 XL 2023 (produkcja 2024) kosztuje 48 900, a Suzuki V-Strom 800 z 2024 roku to wydatek rzędu 49 900 zł. To średnio 35% drożej od chińskiej alternatywy. No dobrze, ale jak wypadają te motocykle we wspólnym zestawieniu podstawowych parametrów? (tabela poniżej).
Model | Pojemność (cm³) | Moc (KM) / obr./min | Moment (Nm) / obr./min | Cena (PLN) |
---|---|---|---|---|
Honda XL750 Transalp | 755 | 91.8 / 9500 | 75 / 7250 | 48 900 |
Suzuki V-Strom 800 | 776 | 84 / 8500 | 78/ 6800 | 49 900 |
Zontes 703 F | 699 | 95.7 / 10000 | 76 / 7500 | 35 999 |
Patrząc na suche liczby, Zontes 703 F mocno zaskakuje – najmniejsza pojemność, a jednocześnie najwyższa moc w zestawieniu! To 95,7 KM przy 10 000 obr./min, czyli więcej niż Honda XL750 Transalp (91,8 KM) i Suzuki V-Strom 800 (84 KM). Takie wyniki wskazują na wysokoobrotowy charakter jednostki Zontesa, co może się przełożyć na dynamiczne osiągi, zwłaszcza na asfalcie.
Jeśli chodzi o moment obrotowy, tu Zontes również nie odstaje. 76 Nm przy 7500 obr./min to wartość zbliżona do Hondy (75 Nm) i Suzuki (78 Nm). Różnice w przebiegu momentu będą kluczowe – Honda i Suzuki mogą oferować bardziej elastyczną charakterystykę dzięki większej pojemności i niższym obrotom, przy których uzyskują szczytowy moment.
Napakowane technologią po brzegi
Standardem w chińskich motocyklach stały się kompletne pakiety elektroniki, które jeszcze niedawno były domeną znacznie droższych maszyn.
Systemy bezkluczykowe, kamery szerokokątne z funkcją nagrywania, elektrycznie regulowane szyby, pełne oświetlenie LED, kolorowe wyświetlacze TFT z łącznością Bluetooth, tempomat, czujniki ciśnienia w oponach (TPMS) oraz tryby jazdy dostosowujące pracę silnika i elektroniki do warunków drogowych – to już standard. A to dopiero początek. W wielu modelach znajdziemy także quickshifter, elektronicznie sterowane przepustnice, systemy antypoślizgowe czy inteligentne zarządzanie energią, które optymalizuje spalanie i wydłuża żywotność akumulatora. Wszystko to w cenie, która jeszcze kilka lat temu wydawała się nierealna.
Naszpikowanie nowoczesną technologią stało się znakiem rozpoznawczym chińskich motocykli. To już nie tylko „tani substytut”, ale pełnoprawne maszyny, które w wielu aspektach zostawiają konkurencję w tyle. Potwierdziły to tegoroczne targi EICMA 2024 – przechadzając się po stoiskach, trudno było oprzeć się wrażeniu, że Chińczycy nie tylko dogonili rywali, ale w niektórych aspektach wręcz ich prześcignęli.
Obejrzyj naszą relację z targów EICMA:
Cena kontra jakość – czy to się opłaca?
Nie oszukujmy się – cena to jeden z największych atutów chińskich motocykli. Modele pokroju CFMoto 800 MT czy Zontes 702 F oferują osiągi i wyposażenie porównywalne do maszyn z Japonii czy Europy, ale w znacznie bardziej przystępnej cenie. Co więcej, dostępność części zamiennych i serwisu również uległa poprawie, co jeszcze do niedawna było jedną z największych bolączek.
Jeśli spojrzeć na stosunek ceny do jakości, chińskie motocykle nie tylko wchodzą do gry – one ją powoli wygrywają. A może już wygrały? W każdym razie, to już nie są „tańsze alternatywy”, a pełnoprawni gracze na rynku. I to fakt, z którym konkurencja musi się zmierzyć.
Materiał reklamowy i to bardzo przaśnie reklamowy..