We współczesnym motoryzacyjnym świecie stale zderzają się ze sobą dwie szkoły: Jedna mówi, że współczesne nowe silniki są już „dotarte”, a druga mówi, że mimo to należy cały nowy skuter czy też motocykl traktować z początku nader delikatnie. Gdzie leży prawda?
Fakt jest jeden – dzisiejsza technologia pozwala z ogromną precyzją wykonać gładzie cylindrowe, pierścienie, wały i łożyska. Współczesne oleje również różnią się swoją jakością i właściwościami smarnymi.
Z kolei mitem jest mówienie, że dziś „silniki dociera się w fabryce”. Ciężko nawet sobie wyobrazić jakby to mogło wyglądać – czyżby każda nowa jednostka lądowała na hamowni i tam pokonywała przebieg kilku tysięcy kilometrów? Owszem, niektóre prestiżowe marki motoryzacyjne tak robią, ale zazwyczaj wyłącznie w przypadku ręcznie składanych silników.
Jest to bardziej skrót myślowy mówiący o tym, że precyzja wykonania i spasowania poszczególnych elementów konstrukcji jest niczym wstępne dotarcie. Jednak nic więcej. To z kolei sprowadza nas do odpowiedzi na pytanie. Docierać czy nie docierać?
Prawda leży gdzieś pośrodku. Mimo ogromnej dokładności wykonania poszczególnych elementów te muszą się jeszcze ułożyć, „zaprzyjaźnić” ze sobą. Możemy ten proces ułatwić dając jednostce, jak i całemu jednośladowi nieco czasu. Przez pierwsze kilometry na pewno powinniśmy unikać zbyt intensywnego obciążania jednostki ze względu na podwyższenie temperatury pracy silnika (zwiększone tarcie). Z tego też punktu widzenia warto to robić w nieco chłodniejsze dni (skutery i motocykle chłodzone powietrzem). Stosujmy się do instrukcji obsługi i nie przekraczajmy oznaczonych tam granic.
To co często jest pomijane to pozostałe elementy pojazdu. Pamiętajmy, że tak samo ułożyć musi się bieżnik opon, okładziny hamulcowe, a nawet łożyska główki ramy. To wszystko wymaga czasu i nieco większej dozy uwagi i delikatności.
Nie ma jak to garść przydatnych konkretów, no może szczypta 🙂
tak, zaczerpnięta zresztą z jednego wątku na forum. Czasami mam wrażenie (ale być może sobie kadze tylko) że ktoś czerpie garściami z moich postów używając nawet identycznych sformułowań.
Nie Wombat, wybacz… jak czytam Twoje mini wykłady na różne zresztą tematy, to robisz to dość metodycznie i dokładnie, dzięki czemu sam dużo się uczę (dzięki). Powyższy tekst jest niestety o niczym i nie poleciłbym go nikomu, kto o istocie procesu docierania i jego skutkach, chciałby się czegoś dowiedzieć nie na poziomie gimnazjum… Sorry… ale to nie ta liga…
to że jest po łebkach to jedno. A to że porusza w zasadzie wszystkie istotne aspekty tego procesu to drugie.
to bardziej plan/spis zagadnień do rozwinięcia niż artykuł.
Więc albo gość jest megasprawny jako redaktor albo dokonał skrótu czegoś większego.