Odkąd Kawasaki zaangażowało się finansowo w podupadłą markę Bimota, czekaliśmy z mniejszym lub większym zaciekawieniem, co wyniknie z tego mariażu. Oto efekty.
Bimota to zdecydowanie nietuzinkowa marka motocykli. Spokojnie można powiedzieć, że są to jednoślady tworzone wyłącznie dla koneserów. A ci, jak wiadomo, bywają ekscentryczni, dlatego nikogo nie powinno dziwić, że zaprezentowany na zeszłorocznych targach EICMA koncept w postaci połączonej technologii wyjętej z nomen omen także nieszablonowego Kawasaki H2 ze znanym z poprzednich modeli Bimoty wahaczowo-zwrotnicowym podwoziem, wyglądał z jednej strony ciekawie, z drugiej dziwnie.
Wizualnie wersja produkcyjna, która właśnie ujrzała światło dzienne, nie różni się zbytnio od konceptu, co świadczy o tym, że księgowi w Bimocie nie mają zbyt wiele do powiedzenia w kwestii cięcia awangardowych rozwiązań koncepcyjnych. Tesi H2 podobno trafi do sprzedaży już w październiku 2020 roku.
Osiągi? Podobno wyjęte żywcem z Kawasaki H2. Oznacza to, że będzie szybko. I to nie tylko na prostej, bo choć mocno niestandardowe przednie zawieszenie wygląda pokracznie, to w kwestii właściwości jezdnych dało się już poznać od bardzo dobrej strony.
Wygląd to oczywiście rzecz gustu, więc oddaję sprawiedliwość wszystkim wzdychającym do kształtów tego motocykla. Poszukajmy zatem innych wad tego motocykla. Są jakieś? Z pewnością wielu zwykłych zjadaczy chleba uzna za wadę jego dość astronomiczną cenę. 64 tysiące euro potrafi przytłoczyć. Z drugiej strony, gdyby tak sprzedać mieszkanie, to jeszcze zostałoby na garaż…
Koneserzy marki z pewnością już ustawiają się w kolejce.